Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gońcem być!

DANUTA PIEKARSKA 0 68 324 88 48 [email protected]
Trzeba nie mieć wyobraźni, żeby tydzień przed premierą, kiedy cały zespół uwija się przy spektaklu Leszka Mądzika, szukać w teatrze śladów przeszłości.

Kto ma głowę do jubileuszu, gdy rodzi się nowe przedstawienie?! W listopadzie, 55 lat temu, w tym samym budynku przy zielonogórskim deptaku, rodziła się premiera ,,Zemsty'', pierwsza w historii zawodowej sceny. Najpierw jednak sztukę Fredry wystawił amatorski teatr przy Polskiej Wełnie. Przedstawienia grali też kolejarze.
Bez tych prób, bez Stanisława Cynarskiego, który zaczynał w zespole Polskiej Wełny, by potem zostać gwiazdą zawodowego zespołu, nie byłoby Lubuskiego Teatru. I ludzi, którzy w nim dziś pracują. Nie tylko na scenie.

Gońcem być!

- To było wyróżnienie: dostać pracę w teatrze - Krystyna Pilch, wtedy 17-latka, za dyrekcji Jerzego Hoffmanna trafiła na etat gońca.
- Roznosiłam zaproszenia. Moją nauczycielką w pracy była Waleria Jodkowska. Nauczyła mnie odpowiedzialności. Że człowiek nie wiem jak chory, o zaproszeniach na premierę nie może zapomnieć.
Przez 39 lat pani Krysia robiła w teatrze i za telefonistkę i za koordynatora pracy artystycznej. Dziś jest archiwistką.
Joanna Woźniak, magazynier kostiumów, w teatrze od 11 lat, zaczynała na portierni.
Wcześniej? Kiedyś była księgową w banku...
Dziś wie, gdzie wisi złota suknia balowa, a gdzie aksamitny frak; gdzie leżą czarne habity i lekarskie fartuchy, w którym kącie magazynu rekwizytów jest anielskie skrzydło z piór i pętla dla wisielca, kask strażacki i butelka po starej oranżadzie.
Wszystko się może przydać, więc nie wyrzuca nawet starych guzików.

Gdyby stół przemówił...

Jeśli trzeba, panie z pracowni krawieckiej przerobią stare kostiumy na nowe. Odświeżą sutannę sprzed ćwierć wieku, gdy potrzebna na premierę ,,Kochanie, posadź Jumbo Jetta''. Uszyją nowe kostiumy do ,,Słowika'', który za chwilę trafi na afisz.
Gdyby solidne drewniane stoły z pracowni krawieckiej mogły mówić... Przy nich rodziły się kostiumy do każdej premiery. Ale stoły milczą.
Nic nie powie też najstarszy eksponat w magazynie kostiumów - biała chusteczka do nosa, z wyhaftowanymi literami abecadła, nazwiskiem Boskowitz i datą: 1896. Nikt nie pamięta, jak trafiła do teatru i w którym spektaklu zagrała.
W starych kostiumach, chętnie wypożyczanych na karnawał i lekcje historii, znaleźć można czasem prócz numeru inwentarzowego nazwisko aktora, który w nim występował.
- Wiśniową marynarkę ze złotymi szamerunkami nosił Wiesław Wołoszyński - pani Joanna z racji krótkiego stażu nie kojarzy nazwisk z dawnych afiszy.
Robert Prus, lat 47, brygadier sceny, bywał za kulisami jako dwulatek. - Poznałem Cynarskiego, Grudnia, Glapę - wspomina aktorów i czas, gdy ani mu się śniło, że kiedyś jak ojciec - Janusz Prus był elektrykiem - zwiąże się z teatrem. Jak dotąd na 11 lat.
Danuta Długoń za ladą pracowała jeszcze w czasach kolejkowych. Od trzech lat jest garderobianą.

Zza lady do garderoby

"STRUMIEŃ" NA JUBILEUSZ

W sobotę, o 19.00 i w niedzielę, o 18.00 - premierą autorskiego spektaklu Leszka Mądzika pt. "Strumień" Lubuski Teatr inauguruje obchody 55-lecia.

Jako widz wcześniej w teatrze nie bywała. Dzieci, rodzinne obowiązki...
Dziś wsiada po ostatnim spektaklu w autobus o 23.00, by zdążyć na noc do domu w Sulechowie. Ale nawet gdyby trafiła się jej robota na miejscu, w zawodzie, nie zrezygnuje z teatru. - Tu jest ciekawiej!
- Odpowiadam za wszystkie kostiumy aktorów. Przed spektaklem trzeba je przynieść do garderoby, przygotować... Potem czuwać nad przebiórkami, często - w pośpiechu. Po spektaklu zbieram kostiumy. Co brudne, oddaję do prania. Resztę odnoszę do dużej garderoby, gdzie wiszą wszystkie stroje ze spektakli, które są grane. Teraz nawet w nocy, po ciemku znajdę odpowiedni kostium. Wszystkiego nauczyła mnie pani Wanda Bogucka! - mówi o koleżance.
Na początku starała się obejrzeć wszystkie spektakle. - Żeby poznać sztuki, których obsługę przejęłam. Przedstawień, przy których pracuję, nigdy nie zobaczę. Oglądam te, którymi zajmuje się pani Wanda.
Znajomi Danuty mówią, że ostatnio nie da się z nią rozmawiać na inne, niż teatr, tematy.

Pod napięciem

Krzysztof Wójcicki, specjalista od świateł, godzinami może rozprawiać o spotach i punktowcach; reflektorach, które służą w zielonogórskim teatrze jeszcze dłużej, niż on.
Był 1979 r. Świeżo upieczony absolwent szkoły naprawiał odkurzacze i młynki do kawy w spółdzielni Luksmet, gdy natknął się przy deptaku na ogłoszenie o pracy.
Pod okiem mistrzów - nieżyjącego już Władysława Lisowskiego oraz Henryka Kozłowskiego i Franciszka Tomczaka szybko uczy się nowego fachu. Jeszcze szybciej odkrywa główny dla dwudziestolatka feler nowego zajęcia: zajęte prawie wszystkie weekendy.
Gdyby nie to, że przyszłą żonę znał jeszcze z podstawówki, ciężko byłoby o randkę. Żona w końcu musiała się pogodzić, że na imieniny czy do kina będzie chodzić bez męża. Taki to urok pracy, w której pan Krzysztof z ręcznej nastawni świateł przesiadł się w końcu na komputery.
Ale i komputer na nic, kiedy energetyka wyłączy prąd podczas spektaklu, albo - jak się to zdarzyło na ,,Heddzie Gabler'' - punktowiec wysiądzie w najmniej odpowiedniej chwili.
- To praca pod napięciem - mówi. Nie tylko z elektrycznych powodów.

Coś stuka

TEATRALNE PRZESĄDY

  • W teatrze nie wolno gwizdać.
  • Jeśli aktor upuści egzemplarz sztuki na podłogę, musi go przydepnąć. Inaczej - klapa.
  • Nie wchodź na scenę w wierzchniej odzieży. Nie jedz na niej, ani nie pij!
  • Jeśli trzeba szybko zszyć kostium na aktorze, musi trzymać w zębach nitkę. Żeby się sztuka nie popruła.
  • Ziemia na scenie wróży śmierć. Złą wróżbą jest katafalk lub trumna w spektaklu. Nieszczęście przynoszą też pawie pióra.
  • Przed premierą każdy z aktorów wchodzi na scenę, żegnany kopniakiem w zadek. Na szczęście!
  • Przed wejściem do sali kameralnej grupa aktorów czeka na próbę. Ciekawe, czy odezwie się przy niej duch Hieronima?
    Hieronim Mikołajczak, przez wiele lat - inspicjent w teatrze, przesiadywał w szatni, gdy jeszcze była tam, gdzie dziś portiernia.
    - Jak wchodziłam, witał mnie wesoło, wykonując sztuczki akrobatyczne na blacie - pamięta Elżbieta Donimirska.
    Zmarł w teatrze.
    - Czasem, jak mamy próbę, coś gdzieś stuka, coś kląska - aktorzy wierzą, że to duch Hirka błądzi po teatralnych korytarzach.
    - Może się denerwuje, żebyśmy knotów na scenie nie robili? - solidna robota całego zespołu, owszem, ważna. Ale lepiej, żeby duch Hirka też nad wszystkim czuwał.

    Dołącz do nas na Facebooku!

    Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

    Polub nas na Facebooku!

    Kontakt z redakcją

    Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

    Napisz do nas!
    Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska