Zaczynają grać. Publiczność wyraźnie słyszy instrumenty muzyczne. Od czasu do czasu włącza się wokalista. Wszystko to jednak naśladowanie. Chłopcy nie mają innego sprzętu, tylko mikrofony. Grają ustami. W ten sposób potrafią ,,zagrać'' każdy dźwięk. W Ameryce nazywa się to beat boxem. W Polsce jest kilku wykonawców tego gatunku. W Gorzowie, spośród trzech grup, liczy się Pączek Skład.
Grają przed blokiem
Jako zespół pierwszy raz zaprezentowali się w maju tego roku podczas konkursu w Chemiku przy ul. Drzymały. - Namówiła nas nauczycielka - opowiada Ralo. Wcześniej każdy robił coś na własną rękę. - Debiutowałem na gimnazjadzie, konkursie przedmiotowym w mojej szkole. Najpierw się denerwowałem, ale potem rozkręciłem - mówi Nicpoń. Od niego pochodzi nazwa grupy. - Bo wyglądam jak pączek - śmieje się 14-latek.
Pączek Skład występował też w gorzowskim klubie MBM. Po tym koncercie ktoś zaproponował chłopakom udział w wiejskich festynach. - Pojechaliśmy do Dąbroszyna i Kamienia Wielkiego niedaleko Kostrzyna. To nie nasze klimaty, ale jak pokazaliśmy, co robimy, wszystkim się podobało - opowiadają.
Najczęściej występują jednak na ławce przed blokiem. Mają wierną publikę. Niektórzy traktują ich jak mistrzów. - Nauczcie mnie beat boxu - prosi ciągle 16-letnia Asia, koleżanka z osiedla.
Skrecz i ciche podkłady
- Najważniejszy jest kick - tłumaczy Nicpoń i demonstruje ten element beat boxu. - To dźwięk, który nadaje rytm. Przy dobrym nagłośnieniu, chata się od niego trzęsie.
Beat box to także skrecz, czyli ,,miksowanie'' słów. - Nicpoń jest w tym najlepszy. Ma dobry głos - mówi Ralo, który z kolei jest specjalistą od cichych podkładów. Niedawno chłopaki wprowadzili do swojego grania harmonijkę ustną. Różnią się tym od innych zespołów.
W repertuarze mają utwory bez słów i z tekstem, czyli trudniejsze. Jednym z ich ulubionych numerów jest piosenka Czesława Niemena ,,Sen o Warszawie''. Przerobili ją na utwór beat boxowy.
Wolą disco polo
Mówią, że tworzą subkulturę hip hopu (beat box to jego odmiana). Kiedyś jednak dla żartu wykonali jeden z hitów disco polo. Taką muzykę wolą ich rodzice. - Próbowałem przekonać matkę i ojca do beat boxu. Nie dało się, bo wolą to disco z pola - denerwuje się Ralo. - Disco z pola i wtk, czyli wiejskie teksty kaskaderskie - wtóruje mu Nicpoń. W swoich domach nie mogą więc liczyć na wsparcie. - Matka zabroniła mi robić próby, ojciec się wścieka, bo robimy hałas. W dodatku jest przekonany, że beat boxem zajmują się ćpuny - żali się Ralo. Nieraz zdarza mu się, że śpiewa, idąc ulicą. U starszych ludzi budzi strach, u młodszych zdziwienie. - Ja się tym nie przejmuję. Dla mnie to, co robię, jest normalne - mówi.
Trochę lepiej jest w szkole, choć nie wszystkim nauczycielom podoba się ich pasja. - Mam dwóję z muzyki - przyznaje Nicpoń.
Talent bez warunków
Twierdzą, że nie myślą o sławie. - Chociaż fajnie byłoby wystąpić na jakiejś dużej imprezie. Choćby jako support - marzy Nicpoń. Ralo jest bardziej powściągliwy: - Nie chodzi o to, żeby się wybić, tylko, żeby być coraz lepszym.
Korzystają z każdej okazji, aby poćwiczyć z mikrofonem i odpowiednim nagłośnieniem. Dlatego biorą udział w różnych konkursach i przeglądach. Nie stać ich na sprzęt. - Co z tego, że trenuję jakieś fajne efekty brzmieniowe, skoro bez dobrego mikrofonu i tak ich nie słychać - żali się Ralo. - Jak niby mam się rozwijać? W życiu tak zawsze. Jak jest talent, to nie ma warunków. Jak są warunki, to nie ma talentu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?