MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak stracić na leasingu, opisała nam Czytelniczka

Grażyna Zwolińska
rys. Tomasz Wilczkiewicz
Opel vectra wzięty w leasing na firmę pod koniec listopada 2006 r. Po 4 latach mieli go odkupić za niewielkie pieniadze. Radość trwała krótko.

Soleccy (nazwisko zmienione) z podzielonogórskiej wioski na własnej skórze przekonali się, że jeśli ktoś ukradnie ci leasingowany samochód albo skasuje go w wypadku, możesz zostać bez auta i bez pieniędzy. Auto casco cię nie uratuje. Firma leasingowa swoje odzyska z nawiązką.

  • Do dziś śni mi się to w nocy
  • 7 lutego 2006 r., szosa za Nowogrodem Bobrz. Nagle w auto Soleckiej uderza inny samochód. Jechał z naprzeciwka, wyrzuciło go na zakręcie. Huk, w środku dym. Sprawca wypadku nie odwołał się od sądowego wyroku.

    Zgodnie z przepisami umowy, obolała kobieta następnego dnia zgłasza zdarzenie w leasingowej firmie. Każą odholować auto pod Poznań, robi to. Jeszcze tego samego dnia w poznańskim oddziale firmy wypełnia druk zgłoszenia szkody.

    .

  • Szkoda jest całkowita
  • 3 marca 2006 r. - blokada umowy. Małżonkowie czekają na rozliczenie z firmą. Solecka wciąż rozpacza nad stratą auta. Nie wiedząc, że na prawdziwą rozpacz dopiero przyjdzie czas.
    Telefonuje do siedziby firmy w Gdańsku. Proszę zadzwonić za dwa tygodnie. I tak parę razy. Co dalej? Przecież będzie odszkodowanie, pocieszają. W czerwcu okazuje się, że Gdańsk w ogóle nie ma zgłoszenia szkody! Solecka jeszcze raz wypełnia druk. Czeka.

  • Są pieniądze z AC!
  • W lipcu. Całe 26.500 zł. Ale nie dla Soleckich, tylko dla leasingowej firmy. Bo przecież Soleccy nie byli właścicielami auta. Oni tylko płacili za ubezpieczenie. Sporo, prawie 3,5 tys. zł rocznie.

    Wkrótce za sprzedaż wraku firma dostaje kolejne 21.500 zł. Bo niby kto ma dostać, jak nie właściciel auta. Soleccy? To razem już 48 tys. zł dla firmy.

  • Matka głupich
  • Zanim w listopadzie 2004 r. przekręcili kluczyk w stacyjce opla, wpłacili firmie leasingowej 14.640 zł tzw. opłaty wstępnej. Do tego kilkaset zł jakichś kosztów, no i AC/OC. Potem co miesiąc regulowali raty. W sumie szesnaście.

    Bez AC/OC to razem prawie 41 tys. zł. Jeszcze nie wierzą, że wszystko przepadło.

    Październik 2006 r. Wreszcie przychodzi rozliczenie umowy. Nadzieja matką głupich... To nie firma zwróci coś Soleckim. To oni mają zwrócić firmie 1.372 zł.

    Ale najpierw czytają, że na ich koncie jest 4 tys. zł niedopłaty, bo nie zapłacili raty leasingowej za marzec 2006 (wypadek był 7 lutego 2006), nie zapłacili też w terminie trzech rat nowego AC/OC. Doszły więc odsetki za spóźnienie. Przez myśl im wcześniej nie przeszło, że mają dalej płacić ubezpieczenie za skasowane już dawno, nie swoje auto. Czy to oni mieli je wyrejestrować, czy jednak właściciel, czyli firma?

    Z nerwów nijak nie mogą zrozumieć, o co chodzi firmie, informującej w piśmie, że L = K + B, natomiast K = A - (C + D). Zaś w przypadku, gdy kwota stanowiąca wynik działania A - ( C + D) jest liczbą dodatnią, to... i tak dalej. Rozumieją tylko, że muszą dopłacić.

    Znowu mija pół roku. Firma leasingowa przysyła Soleckim korektę rozliczenia umowy. Wynika z niej, że jednak dostaną zwrot. Całe 127 zł 52 gr (słownie: sto dwadzieścia siedem...).

  • Mogło być jeszcze gorzej
  • Jak ktoś niedokładnie czyta pisane maczkiem długaśne leasingowe umowy, może przeoczyć punkt, że w przypadku kradzieży lub zniszczenia auta wpłacone do tego momentu raty leasingowe i inne opłaty nie podlegają zwrotowi. Co więcej firma może zażądać od takiego nieszczęśnika natychmiastowego zapłacenia pozostałych rat i innych należności. Na szczęście, w rozliczeniu bierze pod uwagę otrzymane z AC odszkodowanie i złotówki ze sprzedaży wraka. Gdyby nie to, dopiero by się Soleccy mieli z pyszna.

  • Z kalkulatorem w ręku
  • Nowego opla vectrę, w momencie, gdy brali go w leasing Soleccy, firma wyceniła na 73 tys. zł. Za to, że pojeździli sobie nim niecałe 15 miesięcy, zapłacili jej prawie 41 tys. zł. Na otarcie łez dostali 127 zł 52 gr.

    Firma łez po zniszczonym oplu ocierać nie musiała. Dostała przecież za niego prawie 41 tys. zł od Soleckich, do tego 26,5 tys. zł odszkodowania z AC i 21,5 tys. zł ze sprzedaży wraku. Razem - prawie 89 tys. zł!!! I wszystko jest zgodne z prawem.

    KOMENTARZ

    Niech się cieszą
    Leasingujaca firma to nie instytucja charytatywna. Musi wyjść na swoje, ale żeby aż tak? Kiedy, jako klientka, poszłam do przedstawicielstwa leasingodawcy, miła pani bardzo zachwalała tę formę sprzedaży aut. Bezpieczną i korzystną zwłaszcza dla właścicieli firm, którzy mogą wliczyć raty w koszty uzyskania przychodu i zapłacić mniejsze podatki.

    - A jak mi ukradną auto, albo zostanie skasowane w wypadku? - spytałam. - Nie ma się pani czego obawiać - odpowiedziała i odwołała się do wzoru, który znałam już z pisma do Soleckich.

    Gdy opowiedziałam o ich przypadku, trochę się dziwiła, że to aż tak niekorzystnie wyszło. Podkreślała, że ogromna większość klientów chwali sobie leasing. Kradzieże lub kasacje aut zdarzają się rzadko. Można się od nich dodatkowo ubezpieczyć.
    Soleccy mają więc po prostu pecha. Ale i szczęście. Bo przecież wypadek mógł się przytrafić w momencie, gdy zapłacili firmie np. przedostatnią ratę. Wtedy to dopiero by popłynęli...

    Dołącz do nas na Facebooku!

    Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

    Polub nas na Facebooku!

    Kontakt z redakcją

    Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

    Napisz do nas!
    Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska