Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarmark Winobraniowy to tłumy i hałas, czy prawdziwe okazje?

(ann)
Pomiędzy straganami wzdłuż al. Niepodległości naprawdę czasem trudno się przecisnąć
Pomiędzy straganami wzdłuż al. Niepodległości naprawdę czasem trudno się przecisnąć Anna Szmytkowska
Słoneczne, niedzielne popołudnie sprzyjało wyjściu z domu, by oddać się prawdziwemu szaleństwu winobraniowemu. Trudno teraz podać, jak wielkie tłumy zawitały na deptak. Jedno jest pewne - czasami nawet trudno się przecisnąć.

- Ja omijam te tłumy - mówi Blanka Kołtek, którą spotkaliśmy na ul. Bankowej. - Przeszłam raz między straganami i chyba więcej nie będę próbowała. Co roku jest to samo. Zapach spalonej kiełbasy miesza się z zapachem bigosu czy skórzanych kurtek. Jest wszystko, czego tylko dusza zapragnie. Ja jednak wyszłam z domu tylko dla dziecka, żeby się trochę pobawiło w lunaparku.

Innego zdania jest Kamila Adamczyk, która korzysta z prawie wszystkich ofert na jarmarku. - Teraz usiedliśmy z rodziną, żeby coś zjeść, zaraz idziemy dalej na zakupy. Oczywiście, że co roku jest to samo, ale dzięki temu wiem, że warto wybrać się na łowy ciekawych apaszek i bluzek.

Dzikie tłumy na al. Niepodległości ciągle są w ruchu. Jeśli ktoś się zatrzymuje przy straganie, od razu tamuje ruch. Trzeba go omijać. Ktoś za nami się denerwuje, szturcha, popycha, o mało nie lądujemy z nosem w bigosie. To nic, przecież taka impreza jest tylko raz w roku. A przecież trzeba sprawdzić, jakie atrakcje w tym roku do nas zjechały. Szkoda tylko, że wina jakoś tak mało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska