Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeden kierowca nas przepuścił, drugi prawie zabił. Bezpieczeństwo na przejściu dla pieszych? Lepiej ograniczyć zaufanie

Redakcja
Dane pokazują, że większości przypadków potrąceń winni są kierowcy. Niestety w Zielonej Górze często dochodzi do potrąceń.
Dane pokazują, że większości przypadków potrąceń winni są kierowcy. Niestety w Zielonej Górze często dochodzi do potrąceń. iStock
Tego typu sytuację trudno zapomnieć. Widząc, że kierowca busa nas puszcza, weszliśmy na pasy. Kiedy byliśmy już w połowie, przed oczami "przeleciała" nam jadąca z dużą prędkością osobówka...

W poniedziałkowe popołudnie, 5 lutego wraz z narzeczoną wracaliśmy do domu. W planach były jeszcze małe zakupy i poczta. Zwykle mam przy sobie aparat, telefon coś, dzięki czemu szybko mogę uwiecznić rzeczy, które dzieją się wokół. Tym razem jednak przebieg zdarzeń był zbyt szybki. Nie zdążyłem zainterweniować.

Idąc chodnikiem wzdłuż ulicy Waryńskiego w Zielonej Górze, postanowiliśmy przejść na drugą stronę. W planach miałem wysłanie listu, więc chcąc nie chcąc musiałem odwiedzić placówkę poczty. Przypomnijmy, że wcześniej interesujące mnie przejście dla pieszych znajdowało się bezpośrednio przy wylocie z ulicy Wazów. Aby jednak poprawić bezpieczeństwo, władze zdecydowały się na przesunięcie go o kilka metrów dalej.

Czekając, aż wszystkie pojazdy przejadą i jezdnia będzie na tyle bezpieczna, aby można było przejść na drugą stronę, rozmawialiśmy o planach popołudniowych. W naszym kierunku zmierzał wówczas biały bus. Prowadzący go kierowca zatrzymał się przed pasami i kurtuazyjnie zachęcił do pokonania jezdni. Upewniłem się jeszcze raz, czy aby na pewno jest bezpiecznie. Nic nie jechało. Stał tylko ten bus. Ruszyliśmy więc przed siebie i nim dotarliśmy do połowy drogi, coś mnie tknęło. Pewnym ruchem ręki zatrzymałem swoją drugą połowę. Delikatnie wychyliłem głowę zza busa i w tym momencie przed oczami "przeleciała" mi osobówka. Nie jestem pewny, co to był za model, najprawdopodobniej jakiś volkswagen. Nie zdołałem nawet zapamiętać tablic rejestracyjnych. Nie byłem w stanie ich odczytać, tak były ubrudzone. Prędkość, z jaką poruszał się kierowca osobówki, grubo przekraczała 50 km/h, które obowiązuje przecież w terenie zabudowanym. Jak widać nie wszystkich...

Zobacz również: Potrącił pieszego i zbiegł z miejsca wypadku

Wściekły byłem, kipiałem ze złości. W myślach przewijały mi się zdania przesycone wulgaryzmami, co bym zrobił, jak bym dorwał tego kogoś w swoje ręce. Bo co by się stało, gdyby zamiast nas na tym przejściu znalazło się dziecko, starsza kobieta lub ktokolwiek inny, który w takiej sytuacji zachowałby się zupełnie inaczej, stawiając ten jeden krok więcej? Nie wykluczone, że zdarzenie skończyłoby się tragicznie.

I tak stojąc na pasach jak wryty, nie dowierzając specjalnie temu, co naprawdę chwilę temu się stało. Spojrzałem jeszcze na kiwającego z niedowierzaniem głową kierowcę białego busa. - Żałuję, że nie mam zamontowanej kamery w samochodzie. Jak może taki idiota w ogóle posiadać prawo jazdy - rzucił w naszą stronę, wychylając się przez opuszczoną przednią szybę. - Nie mam pojęcia - odpowiedziałem i jeszcze raz upewniając się, że możemy przejść, ruszyliśmy przed siebie.

Z grubsza pamiętam twarz tego mężczyzny, który nim minął nas z impetem, wyraźnie i pretensjonalnie coś gestykulował w naszym kierunku. Skoro jednak widział zatrzymany pojazd przed pasami i znajdujących się na nich ludzi, to dlaczego nie zwolnił, dlaczego ustąpił pierwszeństwa? Dla mnie osobiście jest to coś cholernie niepojętego.

Żeby było jasne, z natury jestem człowiekiem niespotykanie spokojnym, którego bardzo ciężko z równowagi wyprowadzić, ale w tamtym momencie byłem, delikatnie ujmując, wściekły. Nie uważam się też za osobę, która ma, jako pieszy, jakieś specjalne przywileje na pasach. Jestem ostrożny i kieruję się również ograniczonym zaufaniem w stosunku do wszystkich kierowców. Sytuacja ta była jedną z tych, na które nie mamy żadnego wpływu. Szczęście w nieszczęściu trafiło na mnie i dzięki temu, że zapaliła mi się lampka ostrzegawcza, wszystko skończyło się dobrze. Zły jestem na brak odpowiedzialności ze strony kierowców, zwłaszcza że niektórzy uważają, iż są "panami szos". Nieczęsto się o tym myśli, ale pieszy w zderzeniu z jakimkolwiek samochodem nie ma najmniejszych szans.

Niepokojący jest też fakt, że większość wypadków z udziałem pieszych, w których zawinił kierowca, generalnie ma miejsce w terenie zabudowanym. Do potrąceń dochodzi w miejscach, gdzie pieszy powinien czuć się bezpiecznie. W większości przypadków winni są kierowcy.

Drodzy kierowcy, zbliżając się do przejść ograniczajcie prędkość swoich pojazdów i zachowajcie ostrożność!

Drodzy piesi, mimo tego, że znajdujecie się w miejscu, które teoretycznie powinno zapewniać wam bezpieczeństwo podczas przejście na drugą stronę jezdni, obserwujcie to, co dzieje się wok was. Ograniczcie zaufanie do kierowców. Być może takie zachowanie i zdrowy rozsądek, będą w stanie uratować niejedno życie.

Zobacz również: Wyprzedzanie na przejściach dla pieszych to wciąż prawdziwa plaga

POLECAMY ODCINKI "KRYMINALNEGO CZWARTKU":

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska