MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kiedyś kowal wyrywał zęby

STANISŁAW KOWALSKI <br>Zielona Góra
Stare porzekadło mówi, że ,,chcieć to móc". Wziął to dosłownie Roman Haczkiewicz i nie mając ku temu żadnych kwalifikacji, napisał książkę.

Rzecz jest o Żaganiu a sądząc z tytułu (Spacerem po Żaganiu), w zamyśle autora miał to być przewodnik po mieście. Pierwsze, co uderza czytelnika, to żenująca nieporadność języka, nie mówiąc o błędach stylistycznych. Jednak nie to jest największym mankamentem opracowania, lecz setki (tak!) błędów merytorycznych. Nadmiernie, jak na przewodnik, rozbudowana część o historii Żagania napisana została według archaicznej, zarzuconej już w XIX wieku, metody. Dzieje miasta relacjonowane są rok po roku, a cezurę stanowią lata panowania władców. Efekt tego jest taki, że obok siebie znajdujemy wiadomości dla historii nader ważne i całkiem błahe, a każda z innego podwórka.
Jeśli nawet przyjmiemy, że powrót w pisaniu historii do metody Wincentego Kadłubka może być ciekawy, to poraża mnogość zawartych w tekście niedorzeczności. Świadczą one o braku podstawowej wiedzy historycznej i kompletnej abnegacji autora. Przykładowo dowiadujemy się więc, że tereny Dziadoszan i Bobrzan, czyli plemion zamieszkujących obszar późniejszego księstwa głogowskiego, wchłonięte zostały przez Państwo Wielkomorawskie. Czytelnik może wyciągnąć wniosek, że w IX wieku obok Krakowa i Wiślicy rozwinął się także Żagań. Autor nie odróżnia pojęć ,,gród" i ,,grodzisko", pisze zatem, że w roku 1000 Chrobry witał cesarza Ottona III ,,na grodzisku" w Iławie. Czytamy o złożach rudy darniowej w lesie pod Żaganiem, dalej zaś o nadawaniu praw miejskich ,,dawnym grodom", a także siedzibie (,,Albrecht Dewin nadał swej siedzibie prawa miejskie"). Posiadane przez Żary prawo składu soli Haczkiewicz nazywa ,,żupą solną". Gdyby zajrzał do encyklopedii dowiedziałby się, że ,,żupa" znaczyło dawniej tyle, co przedsiębiorstwo górnicze, którego w Żarach nigdy nie było.
W żałosnym, pełnym historycznych absurdów wywodzie, mającym uzasadnić usytuowanie XV-wiecznego warsztatu rzeźbiarskiego w Żaganiu, czytamy: Artystyczne związki łączyły pracownie z Saksonią i Norymbergią (sic).
Zdumiony czytelnik dowiaduje się, że miasto powstało w 1140 r., w innym miejscu, że lokowane zostało w okresie 1253-1260, a jeszcze w innym, że dokument z 1280 r. potwierdza miejski charakter Żagania. Na tym poprzestanę, bo wyliczanie błędów, wynikających z niewiedzy autora zajęłoby kilka stron.
W książce podana jest dość obszerna bibliografia. Niektóre z tych pozycji Haczkiewicz zapewne czytał, co nie znaczy, że wszystko zrozumiał. Zobaczmy to na przykładzie opisu zespołu poaugustiańskiego. Jeśli, jak chce autor, złożymy tam wizytę (w znaczeniu: zwiedzimy), to zaliczywszy spacer po krużgankach, udając się do kościoła, jeszcze przed wejściem podziwiać będziemy attykę i attyjskie (!) bazy, zaś we wnętrzu świątyni kolumny, jońskie pilastry, a także dziewięcioarkadową emporę. Rzecz w tym, że w klasztorze nie ma krużganków, bo zostały zamurowane w XVIII w., nie znajdziemy tez żadnej attyki, kolumn ani jońskich pilastrów, a empora jest bezarkadowa. W opisie spotykamy się z wieloma jeszcze innymi absurdalnymi informacjami, w tym o kaplicy Chrztu, zbudowanej w XVIII w., zdobionej siatkowym (czyli sieciowym) sklepieniem. Turysta wyciągnie z tego wniosek o kulturowym opóźnieniu dawnego Żagania, gdzie w XVIII stuleciu budowano jeszcze gotyckie sklepienia. W innym miejscu książki czytelnik zadziwiony zostanie prekursorską obecnością na wieżach średniowiecznego miasta kopulastych hełmów, stosowanych dopiero w dobie renesansu.
Zadziwiająca pewność siebie każe autorowi snuć nowatorskie przypuszczenia. Dotyczy to rozbudowy kościoła augustianów, a także sarkofagu Henryka IV. Informując, iż rzeźbiona płyta z postacią księcia spoczywa na nowej, uproszczonej tumbie nie podaje skąd o tym wie, a fakt, że żaden z zachowanych tego rodzaju zabytków zwierzęcej dekoracji nie posiada, wcale mu nie przeszkadza, autor dodaje, że oryginalna tumba zdobiona była wizerunkami zwierząt. Haczkiewicz nie podaje skąd o tym wie, a fakt, że żaden z zachowanych tego rodzaju zabytków zwierzęcej dekoracji nie posiada, wcale mu nie przeszkadza. Kościół poaugustiański Haczkiewicz nazywa bez sensu patronackim, a także farą miejską, co jest w istocie masłem maślanym, bo fara to kościół parafialny w mieście. Z innych ważkich ustaleń autora książki warto jeszcze podać dwa: dawny kościół położony był niżej od obecnego, a pod kaplicą św. Anny znajdowało się sklepienie (kaplica nie ma krypty ani piwnic).
Z podobnym znawstwem opisane zostały pozostałe zabytki Żagania. Od bałamutnych stwierdzeń i anachronizmów aż się roi.
W Żaganiu jest wiele osób, zamiłowanych regionalistów, świetnie znających i rozumiejących dzieje swego miasta. Przez wrodzoną skromność, ze szkodą dla promocji Żagania, żadna z tych osób nie chwyciła za pióro. Żadnych obiekcji nie miał natomiast R. Haczkiewicz, uznając się za kompetentnego. Rezultat jest więcej niż żałosny.
Były czasy, kiedy kowale wyrywali zęby, a fryzjerzy leczyli upuszczaniem krwi. Czyżby tamte czasy wracały

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska