Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kojarzycie to miejsce? Witamy w ptasim raju! Każdy kilometr tej trasy opowiada własną historię...

Agnieszka Drzewiecka [oprac. Michał Korn]
Agnieszka Drzewiecka
Przemierzamy ptasi raj, odpoczywamy przed pałacem pośród niezwykłych drzew, podziwiamy wiejskie krajobrazy... Poprosiłam Zbigniewa Rudzińskiego, prezesa gorzowskiego oddziału PTTK, żeby polecił mi i Czytelnikom jakąś ciekawą trasę rowerową. Bez wahania wymienił trasę z Kostrzyna do Witnicy przez ciekawe historycznie, ale też i piękne krajobrazowo tereny.

Zgodnie ze wskazówkami Zbigniewa Rudzińskiego tę rowerową przygodę turystyczną rozpoczęłam w Kostrzynie przy dworcu kolejowym z dwupoziomową konstrukcją peronów wybudowanym w 1975 r. Tę wyjątkową w Europie konstrukcję zrodziła potrzeba bezkolizyjnego skrzyżowania dwóch linii.

Jadąc spod dworca w kierunku granicy łatwo dotrzemy przed hotel Bastion, przy którym rozciąga się teren twierdzy i Starego Miasta. To niezwykle ciekawy, a jednocześnie dobrze oznaczony drogowskazami, teren.

Twierdza Kostrzyn – miasto idealne

O historii tego miejsca opowiada Zbigniew Rudziński:

- W 1537 roku Jan Kostrzyński rozpoczął tu budowę miasta - twierdzy pod kierunkiem włoskich architektów Francesco Chiaramellego i jego następcy hrabiego Rocha Guerrini-Linarii. Twierdza, w kształcie nieregularnego sześcioboku, została wyposażona w sześć bastionów: Król, Królowa, Księżniczka i Filip będące bastionami narożnymi oraz Książę i Brandenburgia - bastiony pośrednie. Do wnętrza prowadziły trzy bramy: niedawno zrekonstruowane Chyżańska i Berlińska oraz nieistniejąca Sarbinowska. W ten sposób powstało miasto-twierdza z regularnym planowym przebiegiem ulic, z zamkiem, ratuszem, kościołem, apteką, szpitalem, szkołą i łaźnią.

Położenie nad rzeką pozwalało na zachowanie higieny i transport towarów, przez co bliskie było idei „miast idealnych” renesansu.

Od 1706 r. częstym gościem na zamku na terenie twierdzy kostrzyńskiej był hrabia włoski Caetano di Ruggiero, sławny w całej Europie alchemik. Obiecał królowi Prus Fryderykowi I zamianę ołowiu w złoto - dokładnie w sześć milionów talarów w złocie.

Próby jednak nie powiodły się. Rozczarowany i rozgniewany król rozkazał powiesić alchemika. Rozkaz wykonano 23 sierpnia 1709 r., używając do tego... pozłacanego stryczka.

Zamek ten był świadkiem wielu innych dramatycznych wydarzeń. W 1730 r. uwięziono w nim z rozkazu Fryderyka Wilhelma I jego syna, przyszłego Fryderyka II Wielkiego. Z powodu tyranii ojca próbował on uciec z kraju. Pomagał mu w tym przyjaciel z młodości Hans Hermann von Katte, który za tę pomoc został stracony w obecności Fryderyka II przy bastionie Brandenburgia.
Kojarzycie to miejsce? Witamy w ptasim raju! Każdy kilometr tej trasy opowiada własną historię...

Według wskazówek Zbigniewa Rudzińskiego zwiedzanie twierdzy rozpoczynam od Bramy Berlińskiej.

Po drodze mijam zarośnięte roślinami resztki murów i schodów prowadzących do nieistniejących już budynków. W Bramie Berlińskiej działa obecnie Punkt Informacji Turystycznej. W pomieszczeniach, które są bezpłatnie udostępniane zwiedzającym, można zobaczyć wybrane zabytki znalezione na terenie Starego Miasta i okolic. Jest m.in. wieko sarkofagu Katarzyny Brunszwickiej, sarkofag ekshumacyjny czy zabytki z epoki brązu.

Zbigniew Rudziński kieruje nas stamtąd w stronę bastionu Król. Jeszcze niedawno na jego górnym poziomie znajdowało się działo skierowane na zachodni brzeg Odry i cmentarz żołnierzy radzieckich. Na temat ekshumacji pochowanych tam żołnierzy toczyły się gorączkowe dyskusje, po czym okazało się, że groby są puste. Idąc dalej mijamy Plac Wyścigowy (zwany też placem Musztry) i docieramy do ruin zamku.

Na pewno nie można też pominąć wizyty w Muzeum Twierdzy Kostrzyn, które znajduje się w najlepiej zachowanym bastionie Filip.

Gdy już nasycimy się historią twierdzy, wracamy na parking przed hotelem Bastion. Jadąc stamtąd na wprost znajdziemy się na czerwonym szlaku (oznaczeń szlaku trzeba wypatrywać na słupach przy jezdni).

Kojarzycie to miejsce? Witamy w ptasim raju! Każdy kilometr tej trasy opowiada własną historię...
Agnieszka Drzewiecka

Kawałek musimy przejechać przez miasto, potem przez most na Warcie, za którym skręcamy na rondzie w prawo, i znów jedziemy przez miasto. Za rozwidleniem dróg kierujemy się w prawo - tam będziemy jechać już ścieżką rowerową. Mijamy dawną wieś Warnik i gdy po prawej stronie zauważymy początek szlaku czarnego, skręcamy w tę drogę i już po chwili stajemy przy budynku zabytkowej stacji pomp. Jej zadaniem jest odwadnianie rozległych łąk. To malowniczy zakątek, z obu stron otoczony wodą.

Gdy podziwiamy stację, co chwilę mijają nas rowerzyści lub amatorzy nordic walking. Nic dziwnego - zaraz za stacją rozpościera się przepiękny teren idealny na rowerową wycieczkę czy spacer - Park Narodowy Ujście Warty. To raj dla ptaków - żyje tam około 270 gatunków, z czego 170 buduje tam swoje gniazda w czasie wylęgu.

Przez środek parku przepływa Warta, która stanowi naturalną granicę między Polderem Północnym (czyli obszarem oddzielonym od wpływu wód rzeki wałem) a terenem zalewowym. Park to łąki, pastwiska, turzycowiska i trzcinowiska.

Kilkanaście gatunków ptaków, które tam żyją, jest zapisanych w Polskiej Czerwonej Księdze Zwierząt. To np. bączek, ohar, cyraneczka, mewa mała czy kulik wielki. 78 gatunków to „gatunki specjalnej troski” zgodnie z Dyrektywą Ptasią.

- Teren parku to jednak nie tylko „Rzeczpospolita Ptasia” - mówi Zbigniew Rudziński. - To także, o czym wielu z nas zapomina, swoisty „zawór bezpieczeństwa” dla ludzi.

Gleba tych obszarów to przede wszystkim torfy dochodzące do 6 metrów grubości. - To naturalna gąbka, która wchłania nadmiar wody, chroniąc nas przed powodziami. Z kolei w okresach suszy oddaje wodę - tłumaczy.

Przypomina również o ciekawostce, do której warto nawiązać jadąc trasą rowerową przez te zachwycające łąki: właśnie tam w 1805 r. wody wielkiej powodzi wypłukały około 50 okazów bursztynu!

Gdy dojedziemy do stanicy rowerowej wykonanej przez Dyrekcję Parku Narodowego warto odpocząć przy zadaszonym stole, bo przed nami kolejne przygody. Za przystankiem kierujemy się w lewo na żółty szlak rowerowy. Dojedziemy nim do Dąbroszyna.

Dąbroszyn: pałac i park

Kojarzycie to miejsce? Witamy w ptasim raju! Każdy kilometr tej trasy opowiada własną historię...
Agnieszka Drzewiecka

Ta słowiańska wieś rybacka powstała w XII w. i należała do zakonów rycerskich – najpierw templariuszy, a potem joannitów.
Przejeżdżając przez wieś miniemy wybudowany w końcu XVII w. z woli marszałka Hansa Adama Schoninga barokowy pałac. W czasie wojny wieś Dąbroszyn była zapleczem dla wojsk radzieckich toczących boje o Kostrzyn. W tym czasie radziecki generał Giegorij Żukow odbył w pałacu naradę wojenną, uwieczniono to nawet na taśmach radzieckiej wojennej kroniki filmowej. Dzieła sztuki znajdujące się w pałacu zostały zniszczone lub rozproszone i w większości bezpowrotnie utracone. W późniejszych latach pałac przekazano PGR, były tam biura, przedszkole, mieszkania. Obecnie pałac jest wystawiony na sprzedaż. Niestety, obejrzymy go tylko z zewnątrz - w środku jest pusto, wnętrze jest nieużywane i nie ma do niego dostępu.

Kojarzycie to miejsce? Witamy w ptasim raju! Każdy kilometr tej trasy opowiada własną historię...
Agnieszka Drzewiecka

W XVIII i XIX w. pałac otoczono dwuczęściowym parkiem angielskim. I tu warto zajrzeć. Spacerując po założeniu natkniemy się na wiele nietypowych drzew, np. sfora japońska, platan klonolistny, jałowce wirginijskie, a także pokaźnych rozmiarów dęby szypułkowe (do 520 cm), jesiony wyniosłe (do 415 cm), miłorząb japoński (450 cm) czy klon zwyczajny (400 cm). Możemy tam również zobaczyć ruiny folwarku, znakomicie odrestaurowaną Świątynię Cecylii z popiersiem pseudo antycznej rzeźby Kronosa, a także pomniki, z których - jako pierwszy - rzuca mi się w oczy ten usytuowany naprzeciwko pałacu: Viktorii. Został wzniesiony w 1840 r. według projektu Christiana Daniela Raucha (niemieckiego rzeźbiarza, którego autorstwa jest również słynny pomnik Fryderyka Wielkiego na koniu stojący na głównej ulicy Berlina Unter der Linden).

Google Street View: spacerujemy przez Dąbroszyn

Jadąc dalej przez wieś kierujemy się szlakiem czerwonym. Jedziemy pod górę, ale ciągle asfaltem, jedzie się więc wygodnie. Ruchu na drodze nie ma wielkiego, można więc rozkoszować się wspaniałymi, wiejskimi widokami: o tej porze roku to złociste pola i snopki siana, a na drodze co jakiś czas może minąć nas kombajn. Dojeżdżamy do Krześnicy.

- W średniowieczu, przed 1261 r. wieś należała do zakonu rycerskiego templariuszy, którego to preceptor Willekin był najpewniej jej założycielem. Wieś nosiła jego imię – Willekinesdorp - wyjaśnia Zbigniew Rudziński.

Kojarzycie to miejsce? Witamy w ptasim raju! Każdy kilometr tej trasy opowiada własną historię...
Agnieszka Drzewiecka

Jedziemy przez wieś pomiędzy dwoma stawami, po prawej stronie możemy dostrzec pomnikowy jesion wyniosły. Na skrzyżowaniu za znakami można skręcić w prawo, by polną drogą dotrzeć do oddalonego o ok. 2 km Kamienia Wielkiego. Droga jest jednak bardzo dziurawa, jeśli ktoś woli wygodny asfalt, może kierować się prosto. Nadrabiając kilka kilometrów do Kamienia Wielkiego dojedziemy przez wieś Cychry. Z trasy mamy piękny widok na klasycystyczny pałac wybudowany po 1825 r. Możemy go oglądać nie tylko w formie bryły, lecz również odbicia w tafli wody – przed budynkiem znajduje się staw. We wsi jest też gotycki kościół z przełomu XIV i XV w.

Z Kamienia Wielkiego jedziemy przez malownicze pola do Mościc - ciągle wygodnym asfaltem.

Jak opowiada Zbigniew Rudziński, ta duża wieś należała do 1261 r. do zakonu rycerskiego templariuszy i nazywała się wówczas Kwietna Góra. W XIX w. funkcjonowała tu kopalnia węgla brunatnego „August”. W centrum wsi jest kościół neoromański z 1886 r. z wcześniejszą wieżą barokową z XVII w. W pobliżu, w dawnej szkole, znajduje się czynna w okresie wakacji baza namiotowa Oddziału PTTK Ziemi Gorzowskiej i Edukacyjny Park Dendrologiczny PTTK z ponad 100 gatunkami drzew i krzewów.

Z Mościc, już bez oznakowanego szlaku, jedziemy drogą asfaltową, a potem ścieżką rowerową (wygodną, bo nie z kostki brukowej, a z asfaltu) dojeżdżamy do Witnicy. Tam warto odwiedzić Muzeum Chwały Oręża Polskiego i oczywiście budynki witnickiego browaru. Tam kończymy wycieczkę. Do Gorzowa są 24 km. Jeśli nie chce nam się już pedałować - można wrócić PKP.


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska