Decyzja zapadła wczoraj, na posiedzeniu władz miasta. Dzień wcześniej, czyli we wtorek o północy, minął termin wpłaty wadium w wysokości 1,5 mln zł przez firmy zainteresowane zakupem ziemi przy zjeździe z trasy S3. Nikt nie wpłacił. A to był już czwarty przetarg. I więcej nie będzie. - Ogłosimy rokowania z możliwością rozłożenia zapłaty ceny na 12 miesięcy - informuje wiceprezydent Jacek Milewski. - Ale ceny nie obniżymy ani o złotówkę.
Ceny nie popuszczą
Cena wynosi 15,6 mln zł za 4,6 ha ziemi. Teren jest przeznaczony w planie przestrzennym m.in. pod handel wielkopowierzchniowy. To dlatego jeszcze rok temu deweloperzy działający w imieniu Tesco i Carrefoura wydzwaniali do magistratu, dopytując o termin pierwszego przetargu. Wyglądało na to, że ziemia zejdzie na pniu, a miasto wzbogaci się o 30 mln zł. Bo taką cenę podyktowało za cały, prawie dziewięciohektarowy teren przy nowo wybudowanej trasie.
Pech chciał, że pierwszy przetarg zbiegł się z początkiem kryzysu w sektorze finansowym. Banki wpadły w panikę, przestały udzielać kredytów, a firmy nagle zweryfikowały swoje plany inwestycyjne. Do przetargu nikt nie przystąpił. Wówczas miasto podzieliło teren na kilka działek, a na kolejny przetarg wystawiło 4,6 ha terenu, za połowę pierwotnej ceny. Ale i to nie zachęciło deweloperów.
Nadzieja pojawiła się z chwilą uzyskania pieniędzy unijnych na budowę drogi biegnącej od węzła przy S3, w pobliżu ziemi pod market. Nowa droga powinna podnieść wartość sprzedawanego gruntu, z uwagi na łatwiejszy dojazd. Ale znów bez rezultatu. Prezydent Wadim Tyszkiewicz zapowiadał, że ceny nie popuści, bo ziemia jest tyle warta.
Czytaj też: Miasto ma szansę na dofinansowanie
Poczeka na lepsze czasy?
Ostatni nieskuteczny przetarg sprawił, że miasto zdecydowało się na ogłoszenie rokowań z oferentami. To znaczy, że nie będzie licytacji ceny ziemi i nikt nie będzie mógł jej podbić. Miasto więc na pewno nie zarobi więcej, co mogło by się zdarzyć, gdyby w przetargu zawalczyło kilku zdeterminowanych oferentów. - Ale zachowujemy minimalną cenę 15,6 mln zł, od której nie odstąpimy - podkreśla Milewski. Rokowania odbędą się za dwa miesiące.
Od tego, czy miasto sprzeda tę działkę zależy, czy w przyszłym roku w Nowej Soli powstanie kryty basen. Bo zgodnie z obietnicą Tyszkiewicza, pieniądze z tej sprzedaży, mają pójść właśnie na krytą pływalnię, nieopodal ewentualnego przyszłego hipermatketu. Chyba, że nagle marszałek województwa przyzna Nowej Soli pieniądze unijne na budowę basenu.
Na to się jednak nie zanosi. Projekt nowosolskiego obiektu opiewa na 22 mln zł. Jak na razie unijne pieniądze na baseny dostały Zielona Góra, Międzyrzecz i Sulechów. Wszystkie te inwestycje znalazły się liście kluczowych projektów i dostały kasę bez konkursów. A więc te miasta musiały wykazać ponadregionalny charakter swoich pływalni. I teraz w puli unijnych funduszy na sport i turystykę, nie ma już zbyt wiele pieniędzy. Nowej Soli pozostaje więc liczyć na kasę ze sprzedaży miejskich parceli.
Czy władze miasta wierzą w powodzenie rokowań? - Patrząc na ogromny deficyt budżetu państwa, jaki zapowiada się w 2010 r., niczego nie jestem w stanie przewidzieć - odpowiada Milewski. - Jeśli nie sprzedamy ziemi w rokowaniach, to na razie w ogóle jej nie sprzedamy. Będzie ona czekać na lepsze czasy.
Wygląda na to, że basen też poczeka na lepsze czasy.
Czytaj też: W Nowej Soli wpływy z podatków spadną o 1,3 mln zł
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?