Kto może być ministrem, a kto wojewodą lubuskim?

- To przedwczesne rozważania. Nie było żadnych rozmów, nie mogło zatem być składania propozycji. Czy będę na stanowisku ministerialnym, czy nie, nie ma to znaczenia. To wcale nie jest moim marzeniem. Idąc do polityki, nie realizuję zachcianek. Są inne sposoby na wygodniejsze życie - mówiła w czwartek na powyborczej konferencji prasowej Elżbieta Rafalska z PiS-u. Odnosiła się do pojawiających się spekulacji, iż w nowym rządzie miałaby zostać ministrem pracy i polityki społecznej. Pojawiły się one po wypowiedzi prezesa partii Jarosława Kaczyńskiego. W ostatnią niedzielę, tuż po tym, gdy media ogłosiły sondażowe wyniki wyborów, publicznie dziękował on Rafalskiej za kampanię.

- Gdyby Jarosław Kaczyński wiedział, jaki szum to wywoła, to może lepiej byłoby, gdyby dołożył kwiaty i podziękował na zapleczu - mówiła Rafalska. Ministerstwo pracy uważa za resort dosyć twardy: - To mediacje, strajki, ale też i satysfakcja, bo robi się coś dla ludzi - dodawała.

Nie wiadomo na razie, kto mógłby zostać nowym wojewodą lubuskim. Wymienia się już nawet kilka nazwisk: m.in. Władysława Dajczaka, Roberta Palucha, Sebastiana Pieńkowskiego czy Marka Surmacza. - Ja jestem do dyspozycji. Żniwa są wielkie, robotników potrzeba wielu, wielu - mówi niemal biblijnym cytatem ten ostatni. Dziś trudno też powiedzieć, czy wojewoda będzie z północy czy z południa województwa.

PiS nie będzie kwestionował wyników wyborów. - Liczba głosów nieważnych była o wiele niższa niż podczas wyborów samorządowych. Nie było ich aż 18 proc. Okazuje się zatem, że Polacy wiedzą, jak postawić krzyżyk - mówiła w czwartek Rafalska.

Prawo i Sprawiedliwość w niedzielnych wyborach parlamentarnych uzyskało 235 mandatów w Sejmie i władzę może objąć samodzielnie. Powołania nowego rządu można się spodziewać w listopadzie. Gorzowscy politycy PiS cały przekonują, że premierem będzie Beata Szydło. Nowi wojewodowie powinni być znani jeszcze w tym roku.