Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ktoś musi zapłacić

Janczo Todorow
Giełda świeci pustkami, nie ma klientów, na placu pozostały tylko trzy hurtownie
Giełda świeci pustkami, nie ma klientów, na placu pozostały tylko trzy hurtownie fot. Janczo Todorow
Człowiek, który urządził giełdę towarową na miejskim gruncie przy ul. Wapiennej, chce odzyskać pieniądze, jakie włożył w uporządkowanie terenu.

Potem rezygnuje z interesu. Nie wszyscy radni zgadzają się, żeby miasto pośredniczyło w tej transakcji.

W 1999 roku Zdzisław Chomont podpisał z miastem umowę, na mocy której wziął w użyczenie dwa hektary ziemi przy ul. Wapiennej. Zobowiązał się zorganizować tam giełdę towarową. Ogrodził teren, doprowadził wodę i prąd, wyasfaltował plac. Początkowo interes się kręcił, można było liczyć na zyski. Ale potem szło ciężko.

Zrywać asfalt
O tym, że chce zrezygnować, mówił już jesienią. - Ludzie, którzy korzystają z giełdy płacą z poślizgiem, skąd mam wziąć pieniądze dla miasta - pytał Z. Chomont. Wystąpił więc z propozycją wypłacenia mu ok. pół mln zł za inwestycje. Po rozmowach wynegocjowano kwotę 450 tys.

Żeby pieniądze można było wypłacić, trzeba było je znaleźć w budżecie. Przygotowano więc projekt uchwały. Ale radni nie wyrazili zgody. W umowie, którą Z. Chomont podpisał z miastem jest zapis, że w przypadku rezygnacji, musiałby doprowadzić teren do pierwotnego stanu. Czyli musiałby zerwać asfalt, zdjąć ogrodzenie i wymontować wszelkie instalacje. Taką operację biegły wycenił na 485 tys. zł. Dlatego rozbiórka giełdy Z. Chomontowi nawet się nie śni.

Powiadomi prokuraturę

Teraz wyszło na jaw, że w ostatnich dniach właściciel terenu i burmistrz Roman Pogorzelec podpisali porozumienie o przedterminowym rozwiązaniu umowy, która miała skończyć się dopiero za trzy lata.

- Biegły wycenił inwestycje na 570 tys. zł, ale miasto może uznać jedynie 450 tys., z których odliczamy straty, jakie ponieślibyśmy do końca terminu umowy - wyjaśnia skarbnik ratusza Waldemar Sajnaj. - Działka, która ma ok. 2,5 hektara zostanie wystawiona na przetarg. Nabywca ma zapłacić Chomontowi 450 tys. zł w ramach zwrotu nakładów, a miastu przynajmniej 500 tys. za działkę.

- Dlaczego miasto ma pośredniczyć w sprzedaży asfaltu i ogrodzenia, niech sam Chomont to robi. W przeciwnym wypadku powiadomię prokuraturę - oburza się radny Zenon Oleszewski.
Innego zdania jest radny Kazimierz Łobocki: - Asfaltowy plac może być atrakcyjny dla inwestorów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska