Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łężyca pamięta o Ofiarach Ludobójstwa. "Grobu mamy nie ma. Dlaczego zamordowali? Że była Polką? Mówiła po polsku?" [FOTO, WIDEO, PROGRAM]

Szymon Kozica
Szymon Kozica
Czesław Laska, prezes Stowarzyszenia "Pamięć Polskich Kresów" z Łężycy
Czesław Laska, prezes Stowarzyszenia "Pamięć Polskich Kresów" z Łężycy Mariusz Kapała
Na kamiennych płytach wyryte są nazwiska ludzi, których pomordowali banderowcy. Jest też ziemia z mogił ofiar. Rokrocznie organizowane są tu uroczystości i nierzadko można usłyszeć stwierdzenie, że „pomnik żyje”. Nie inaczej będzie w niedzielę, 6 października. Łężyca pamięta o Ofiarach Ludobójstwa.

Gdybyśmy wyznaczyli lubuski szlak pamięci o Kresach, to jednym z głównych miejsc byłaby Łężyca. Niegdyś wieś, dziś część Zielonej Góry, gdzie po II wojnie światowej osiedlili się mieszkańcy Gniłowód. W podróży z Kresów na Ziemie Odzyskane śpiewali tak:

Przez pięć lat wojny wszyscy w domu byli,
Aż banderowcy pół wioski spalili.
A na ostatku plakaty wybili,
Żeby się Polacy tu nie znachodzili.

Od dziesięciu lat w Łężycy jest pomnik upamiętniający Ofiary Ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA w latach 1939-1947 na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej. Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski nazywa to miejsce swoistym mauzoleum. Na kamiennych płytach wyryte są nazwiska ludzi, których pomordowali banderowcy, jest też ziemia z mogił ofiar. Rokrocznie organizowane są tu uroczystości i nierzadko można usłyszeć stwierdzenie, że „pomnik żyje”. Dlaczego? Otóż każdego roku odsłaniane są kolejne tablice pamiątkowe.

To był mój obowiązek

- Znalazłam to miejsce nie bez trudu. Stanęłam na górce, z zaciśniętym gardłem. Patrzyłam przez łzy wzruszenia, Twoimi oczami. Z miejsca, gdzie stał dom, zabrałam garstkę ziemi. Do Twej mogiły, Mamo... Wiem, dlaczego tęskniłaś całe życie. Teraz i ja tęsknię, choć widok z górki Dziadków mam wciąż przed oczami. Pamięci mej Mamy i Dziadków, których nigdy nie poznałam - recytowała Jolanta Walkowiak z Zielonej Góry w październiku 2014, odsłaniając tablicę „Pamięci mieszkańców Kolędzian (pow. Czortków, woj. tarnopolskie) pomordowanych w latach 1939-1945 przez ukraińskich nacjonalistów”.

Jolanta Walkowiak przy tablicy poświęconej mieszkańcom Kolędzian. Łężyca 2014
Jolanta Walkowiak przy tablicy poświęconej mieszkańcom Kolędzian. Łężyca 2014 Szymon Kozica

Dwa lata później pojawiła się tablica „Pamięci Zofii Boczar-Lenkiewicz (l. 38) zamordowanej przez ukraińskich nacjonalistów 22 czerwca 1945 r. we wsi Lubianki Wyższe, pow. Zbaraż, woj. tarnopolskie”, a odsłaniała ją Maria Mazur z Kadłubi pod Żarami.

- Nie wiem, czy dam radę mówić. No, ale pomału... Dzisiaj są moje urodziny. Mojej mamy w ogóle nie znałam. Miałam półtora roku, jak mama została zamordowana. Grobu mamy nie ma. Nie wiemy, gdzie jest. Znam to wszystko tylko z opowieści moich cioć, których mężowie na wojnie wtedy byli, a one zostały same. Ponoć mówili Ukraińcy do nich, że mama gdzieś tam w lesie wisi na drzewie. „Idźcie sobie ją weźcie”. No, ale któż tam poszedł? Ciocie nie wiedziały, czy to jest prawda, czy to po prostu Ukraińcy chcą, żeby one poszły i jeszcze je zamordują... Grobu mamy nie ma. Dlaczego? Dlaczego zamordowali? Że była Polką? Mówiła po polsku? Tak mówili... Tak właśnie mówili... - opowiadała pani Maria, oczy miała czerwone od łez i co chwilę zawieszała głos. Wskazała palcem na granitową płytę, którą właśnie odsłoniła: - Po prostu jak doszłam do tej tablicy... Pogrzeb mamy... Pogrzeb mamy...

W tym samym roku Franciszek Prus z Zielonej Góry odsłonił tablicę „Pamięci mieszkańców wsi Szybalin, pow. Brzeżany, woj. tarnopolskie, zamordowanych przez OUN-UPA w nocy 8/9 listopada 1944 roku:
1. Adamów Apolonia - lat 18, 2. Adamów Michał - lat 20, 3. Krych Paweł - lat 37, 4. Szymański Jan - lat 35, 5. Uchman Adam - lat 17, 6. Uchman Apolonia - lat 30, 7. Uchman Franciszek - lat 19, 8. Ruchlewicz Anna - lat 40, 9. Ruchlewicz Stefania - lat 19, 10. Prus Michał - lat 30, 11. Prus Maria - lat 28, 12. Kozaczek Paweł - lat 22”.

Franciszek Prus przy tablicy poświęconej mieszkańcom Szybalina. Łężyca 2016
Franciszek Prus przy tablicy poświęconej mieszkańcom Szybalina. Łężyca 2016 Szymon Kozica

- To był mój obowiązek i powinność umieścić na płycie granitowej te nazwiska pomordowanych Polaków i Polek, ponieważ jestem cudem ocalałym z tej strasznej banderowskiej nocy, podczas gdy moi współrodacy zginęli śmiercią tragiczną, nawet męczeńską - podkreślał pan Franciszek i relacjonował: - Pamiętam to bardzo dokładnie, miałem wtedy sześć lat. Mam z tego napisane wspomnienie. Odtworzyłem minuta po minucie, jak taki chłopak przeżywał napad. Autentyczny napad. Jak na plecach mamy wydostaję się z płonącego mieszkania. Jak widzę płonący stóg (w tym czasie pada mżawka). I spotykamy się oko w oko z banderowcem, który kieruje w naszą stronę karabin i brutalne słowa do mamy, straszne... Śmiertelny krzyk mamy. Skręcamy w prawo, w dół, w ciemność, w noc. I od razu za nami dwa strzały. Ratujemy się w dole z kartoflami, z łętami, bo to był czas wykopków. Moment i banderowcy są przy nas. Chodzili koło nas, dosłownie depcząc po nas. „Gdzieś tu sczezła, tu sczezła, tu sczezła”. To jest ukraińskie słowo: tu znikła.

Pana Franciszka nie ma już wśród nas. Zmarł przed dwoma laty. W maju 2017 pochowany został na cmentarzu w Skąpem, w jednym grobie z mamą, która w Szybalinie ocaliła go od śmierci...

Pamiątkowych tablic w Łężycy jest kilkanaście. Podczas niedzielnych uroczystości odsłonięte zostaną kolejne. A i kresowych wspomnień pewnie nie zabraknie.

Kat wyrwał mu serce

Jest 30 września 2019. Poniedziałkowy ranek. Skwer Kresowy w Łężycy. Do niedzielnych uroczystości zostało sześć dni. Przy pamiątkowym wagonie - jednym z tych, które wykorzystywano do ekspatriacji ludności polskiej z Kresów - krząta się Czesław Laska, prezes Stowarzyszenia „Pamięć Polskich Kresów” w Łężycy. Jest też Małgorzata Gośniowska-Kola, szefowa Stowarzyszenia „Huta Pieniacka”, córka kobiety ocalałej z potwornej rzezi w Hucie Pieniackiej. Pojawiają się dr Maria Jazownik i prof. Leszek Jazownik, współorganizatorzy uroczystości. Za chwilę w pamiątkowym wagonie będziemy montowali wystawę „Niedokończone msze wołyńskie. Martyrologium duchowieństwa wołyńskiego - ofiar zbrodni nacjonalistów ukraińskich w czasie II wojny światowej”. To wystawa, która porusza nie formą, lecz treścią. Porusza i przeraża.

Czesław Laska, prezes Stowarzyszenia "Pamięć Polskich Kresów" z Łężycy
Czesław Laska, prezes Stowarzyszenia "Pamięć Polskich Kresów" z Łężycy Mariusz Kapała

Na jednej z plansz portret i biogram księdza Ludwika Wrodarczyka OMI. Dr Maria Jazownik podpowiada, że to jedyny duchowny spośród przedstawionych na wystawie, co do którego toczy się proces beatyfikacyjny. Z kolei scena śmierci księdza przedstawiona została w twórczości Stanisława Srokowskiego - w „Sadze Kresowej”, na którą składają się: „Ukraiński kochanek”, „Zdrada”, „Ślepcy idą do nieba”.

Czytam biogram księdza Ludwika Wrodarczyka OMI:
„Pierwszą jego placówką był Kodeń nad Bugiem, gdzie był wikariuszem i ekonomem. Od 1936 r. pracował jako ekonom w Markowicach. Rada Prowincjonalna oblatów, obradująca w dniach od 3 do 5 lipca 1939 r., wyznaczyła obsadę trzech nowych placówek na Wołyniu. Zarząd domu w Okopach i jednocześnie stanowisko administratora nowo utworzonej parafii miał objąć o. Wrodarczyk. Do wyznaczonej placówki przybył wraz z br. Karolem Dziembą 29 sierpnia 1939 r. Pomimo trudnych lat wojny, która wybuchła wkrótce po jego przybyciu na nową placówkę, zdołał owocnie pracować nie tylko na niwie duszpasterskiej. Znając właściwości lecznicze ziół, potrafił nieść ulgę w chorobach swoim parafianom oraz mieszkańcom wiosek ukraińskich. W czasie okupacji niemieckiej udzielał się w duszpasterstwie katolików zza kordonu granicznego, zniesionego po uderzeniu Niemiec na Związek Sowiecki. Nie bał się spieszyć z pomocą Żydom. Instytut Yad Vashem nadał mu pośmiertnie medal »Sprawiedliwy wśród Narodów Świata«.

Fragment wystawy "Niedokończone msze wołyńskie..."
Fragment wystawy "Niedokończone msze wołyńskie..." Szymon Kozica

Napady UPA, które w drugiej połowie 1943 r. zagrażały północno-wschodniej części diecezji łuckiej, dotknęły także parafię okopską. Ludność polska zwykle chroniła się w lasach. Tak samo było w nocy z 6 na 7 grudnia, kiedy to uprowadzono ks. Wrodarczyka. Ludność Okopów (także br. Karol Dziemba) uciekła do lasu. Ks. Wrodarczyk pozostał w kościele. Tam znaleźli go oprawcy i doprowadzili do ukraińskiej wsi Karpiłówka. Istnieją rozbieżne przekazy dotyczące rodzaju tortur, jakie stosowano wobec ks. Wrodarczyka, i sposobu, w jaki zginął. Jednak wszystkie mówią o wielkim okrucieństwie banderowskich oprawców. Za najbardziej wiarygodne uchodzi ustalenie, że po okrutnych torturach »nagiego wyrzucili oprawcy przed dom na śnieg i z rozrąbanej piersi kat wyrwał mu serce«”.

W niedzielę, 6 października, w Łężycy odsłonięte zostaną kolejne tablice pamiątkowe. Jedna będzie poświęcona zamordowanym przez OUN-UPA polskim księżom, siostrom i braciom zakonnym. Odsłonią ją ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski i Małgorzata Gośniowska-Kola.

Program niedzielnych uroczystości w Łężycy

  • 8.45 - otwarcie wystawy „Niedokończone msze wołyńskie. Martyrologium duchowieństwa wołyńskiego - ofiar zbrodni nacjonalistów ukraińskich w czasie II wojny światowej” w pamiątkowym wagonie na Skwerze Kresowym.
  • 9.00 - występ zespołu wokalnego „Nasza Łężyca” w kościele pw. Matki Bożej Fatimskiej.
  • 9.30 - msza św. w intencji Ofiar Ludobójstwa.
  • 11.00 - uroczystości przy pomniku Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA na Kresach Wschodnich II RP (przemówienia, odsłonięcie tablic upamiętniających pomordowanych na Kresach, apel pamięci, złożenie wieńców, kwiatów i zniczy).
  • 12.00 - poczęstunek w świetlicy.

„Gazeta Lubuska” objęła te uroczystości patronatem.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska