Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubuskie od wieków zadziera głowę

Dariusz Chajewski
Instytut Astronomii UZ
Dlaczego profesor Janusz Gil podkreśla, że jest, owszem, ojcem zielonogórskiej, lubuskiej astronomii, ale współczesnej? Bo flirt naszego regionu z tą dziedziną nauki trwa od bardzo, bardzo, bardzo dawna.

DAWNO TEMU W BODZOWIE

Czy 7 tys. lat temu to jest dawno? Dawno. Dlatego mamy prawo rozpocząć tę historię od klasycznego "dawno, dawno temu". Wówczas z południa Europy na teren naszego regionu zaczęli przybywać rolnicy. Przejście od zbieractwa korzonków i jagód oraz myślistwa do rolniczego trybu życia nazywamy rewolucją neolityczną. I mniej więcej wówczas pojawili się u nas pierwsi... astronomowie. A przynajmniej ludzie, którzy z obserwacji zjawisk astronomicznych uczynili swoją profesję.

Odkryto to dzięki... zwiadowi lotniczemu. W 1997 roku z pokładu samolotu wykonano zdjęcia okolic Bytomia Odrzańskiego. Tuż obok Bodzowa na polu ukazały się zwiadowcom tajemnicze kręgi. UFO? Nie, ale wytłumaczenie tego zjawiska jest co najmniej równie tajemnicze. O ile podobne kręgi odnajdywano w Europie południowej i zachodniej, o tyle sądzono, że do polski ten archeologiczny fenomen nie dotarł. To była sensacja.

Jak tłumaczył prof. Zbigniew Kobyliński z warszawskiego Uniwersytetu Stefana Wyszyńskiego było to sanktuarium, które raczej powinniśmy nazwać obserwatorium astronomicznym. - Ludzie tego okresu uzależnieni byli od pór roku, które wyznaczały czas siewu, zabiegów pielęgnacyjnych i zbiorów - tłumaczy archeolog.

- Jak wyznaczyć najlepszą porę, skąd wiadomo kiedy należy siać? Dlatego budowano takie właśnie kręgi złożone z rowów i palisad z kilkoma bramami. Były dwie, trzy lub cztery. Gdy Słońce było w takim położeniu, że padając przez z jedną z bram wskazywało określony punkt wyznaczało to określoną datę. To był swoisty kalendarz... Obserwowano także inne gwiazdy. Tam pracowali odpowiednicy druidów.

Potwierdzają to obserwacje archeoastronomiczne. Na przykład w niemieckim Goseck jedna z bram wskazywała północ, przez dwie pozostałe osoba stojąca w centrum sanktuarium mogła obserwować wschód i zachód słońca 21 grudnia, czyli podczas przesilenia zimowego. W wielu społecznościach rolniczych był to właśnie koniec starego i początek nowego roku.

Zapewne tego dnia w okolicy zbierali się okoliczni rolnicy i odprawiali ceremonie. Z kolei na Morawach uroczystości odbywały się o wschodzie słońca 9 kwietnia i 3 września oraz o zachodzie 8 i 9 października

W ŻAGANIU PRACOWAŁ GENIUSZ

Johannes Kepler pod koniec lat 20. XVII w. szukał miejsca, w którym mógłby osiąść na stałe. Cesarz swojego nadwornego matematyka, astronoma i astrologa polecił dowódcy wojsk Albrechtowi Wallensteinowi. Kepler z takiego obrotu sprawy był zadowolony; liczył na hojność księcia oraz ochronę przed prześladowaniem za protestantyzm w ultrakatolickim państwie Habsburgów.

Również Wallenstein był zainteresowany usługami astronoma, a raczej astrologa. Bo otóż ten wybitny wódz wierzył w przepowiednie (prawie zawsze przebywał z nim astrolog Seni). Dylematy związane z wojną trzydziestoletnią tak go dręczyły, że za przepowiedzenie przyszłości obiecał Keplerowi wybudować w Żaganiu duże obserwatorium, a także dać posadę profesora na uniwersytecie w Rostoku.

W 1628 roku Wallenstein listownie przekazał zarządcy księstwa żagańskiego Grabusowi von Nechernowi, że ,,szlachetny i wielce uczony Jan Kepler pragnie zamieszkać w naszym mieście Żaganiu, na co mu zezwoliliśmy, gdyż jest on niezwykle biegły i doświadczony w matematyce i astronomii. Rozkazujemy tedy, abyście mu nie tylko zapewnili wygodne mieszkanie za znośną opłatą, ale i poza tym we wszystkim służyli pomocą".

Kepler przybył do Żagania razem ze swoją rodziną 25 lipca 1628 r. Przywiózł zestaw czcionek, kupił także prasę drukarską. Po remoncie i udoskonaleniu maszyny z zapałem wziął się do wydania gotowych już dzieł. Tak wspomina w październiku 1629 roku: "Z Bożą pomocą dokonam i tego - postępując w wojskowym stylu śmiało i z pewnością siebie wydaję rozkazy, troskę o własny pogrzeb odkładając na dzień jutrzejszy".

Uruchomienie drukarni stało się okazją do zadedykowania Wallensteinowi pierwszego druku żagańskiego, zawierającego list szwajcarskiego jezuity J. Terentiusa, który pracował w Chinach nad reformą kalendarza. Jest też tam wyciąg uczonego z efemeryd na rok 1630 r. z opisem zaćmienia słońca mającego nastąpić 10 czerwca dla Wiednia, Linzu i Żagania. Kepler prowadził oczywiście także obserwacje astronomiczne, prawdopodobnie z wieży bramy Szpitalnej.

Sielanka rodziny Keplerów nie trwała długo. Wallenstein popadał w niełaskę cesarza, a jednocześnie tracił dochody w czasie trwającej wojny, więc nie wypłacał pieniędzy Keplerowi. Astronom prowadził bardzo ożywioną działalność naukową i wydawniczą, miał liczną rodzinę. To wszystko wymagało finansów.

Stąd znalazł się w bardzo nieciekawej sytuacji materialnej. Po ukończeniu pracy nad "Somnium" wyruszył w podróż do Regensburga (Ratyzbony). Podróż w niesprzyjających warunkach pogodowych trwała prawie trzy tygodnie. Niestety była dla niego fatalna w skutkach - zmarł na zapalenie płuc 15 listopada 1630 r.

SŁYNNY GOŚĆ Z KOSMOSU

W roku 1841 nad Wilkanowem (koło Zielonej Góry), które wówczas składało się z dwóch jednostek administracyjnych: wsi Wilkanowo i kolonii Henrykowo, po niemiecku - Heinrichau, rozbił się meteor. Wchodząc w atmosferę rozsypał się na części i w postaci deszczu meteorytów pojawił się nad kolonią. Od niej wziął nazwę "Heinrichau", pod którą jest fachowcom i badaczom tego zagadnienia. Otrzymał też inną, "Grunberg", od pobliskiego miasta, czyli Zielonej Góry.

Nawiasem mówiąc wydarzenie to stało się podobno bezpośrednim przyczynkiem do zbudowania obecnej Wieży Braniborskiej w Zielonej Górze; fundatorem było zielonogórskie stowarzyszenie ogrodników.
Meteor z Wilkanowa z geologicznego punktu widzenia był to chondryt kamienny oliwinowo-bronzytowy. Znajduje się we wszystkich ważniejszych muzeach geologicznych Europy. W Polsce spory fragment tego niebieskiego ciała można obejrzeć w Zakładzie Minerałologii i Petrografii Uniwersytetu Wrocławskiego, mieszczącym się przy ul. Cybulskiego.

Wiadomości o nim potwierdza krajowy autorytet w tej dziedzinie, prof. Hieronim Hurnik z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Według niego, meteoryty spadły na wieś 22 marca 1841 r., dokładnie o godz. 15.30. Gdzie dokładnie? Tego, niestety, nie wiadomo.
22 marca 2002 roku w Wilkanowie grupa miłośników małej ojczyzny ufundowała potężny głaz z tablicą informującą o meteorycie i postawiła go w środku wsi. Warto obejrzeć. Zwłaszcza że w Polsce znamy tylko siedemnaście miejsc spadków meteorytów.

ASTRONOMICZNA ZIELONA GÓRA

W roku 1835 powstało w Zielonej Górze Stowarzyszenie Miłośników Rozwoju Zielonej Góry. Jego założycielem był znany w mieście właściciel fabryki sukna, kupiec i filantrop - Fryderyk Foerster. Swoją działalność Stowarzyszenie rozpoczęło od uporządkowania zaniedbanych i opuszczonych od lat winnic.

Zajęto się tzw. Młyńskim Wzgórzem. Porośnięte dziko pleniącym się winem, stanowiło najwyższy punkt topograficzny wokół Zielonej Góry. Stowarzyszenie wykupiło od właścicieli tego gruntu, rodziny Heineckow, prawa własności i postanowiło na szczycie wybudować restaurację -winiarnię z wieżą widokowa.

10 marca 1860 roku nastąpiło otwarcie. Od samego początku w tradycji miejskiej funkcjonowała nazwa "rondel z maczugą (Keulenrondell). W celu uatrakcyjnienia funkcji obiektu, syn Fryderyka Förstera, prof. dr Wilhelm Förster, dyrektor berlińskiego obserwatorium astronomicznego, zaproponował Stowarzyszeniu organizowanie pokazów sklepienia niebieskiego za pomocą nowoczesnego sprzętu optycznego. Miejsce do tego rodzaju pokazów było idealne. Organizacja i wyposażeniem tego pierwszego w Zielonej Górze "obserwatorium astronomicznego" zajęło się kierowane przez prof. Förstera berlińskie obserwatorium.

Idea znalazła poklask i od października 1887 roku nieprzerwanie do wybuchu pierwszej wojny światowej odbywały się na szczycie "maczugi"', raz w tygodniu, naturalnie w zależności od pogody, pokazy "firmamentu"' nad Zieloną Górą. W styczniu 1889 roku zielonogórskie "obserwatorium astronomiczne" gościło znanego norweskiego astronoma i matematyka doktora Sophusa Trombolta, z Uniwersytetu w Bergen.

Doktor Trombolt przybył do Zielonej Góry z cyklem odczytów na temat zorzy polarnej i magnetyzmu ziemskiego. Pierwszy wykład dr Trombolt wygłosił w auli gimnazjum miejskiego im. Fryderyka Wilhelma. Kolejne wykłady miały miejsce w Resursie Kupieckiej i w "Rondlu z maczugą" na Wzgórzach Zielonogórskich, obecnego Centrum Astronomii im. J. Keplera.

W latach 20. i 30. minionego stulecia "rondel" wrócił do swojej pierwotnej funkcji i wkrótce stał się popularną knajpą, jakich wiele było w mieście. Z chwilą wybuchu wojny obiekt przejęty został przez służby wojskowe na punkt obserwacyjny obrony przeciwlotniczej. A potem pojawiła się nazwa Wieża Braniborska...

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska