MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mama do pracy, dziecko pod opiekę

Tatiana Mikułko
Monika Przybył odbiera w południe córkę Darię z przedszkola. Przez pierwszy rok oddział czynny jest tylko cztery godziny dziennie. Gdy przejmie go gmina lub stowarzyszenie, będzie funkcjonował przez osiem godzin.
Monika Przybył odbiera w południe córkę Darię z przedszkola. Przez pierwszy rok oddział czynny jest tylko cztery godziny dziennie. Gdy przejmie go gmina lub stowarzyszenie, będzie funkcjonował przez osiem godzin. fot. Kazimierz Ligocki
Nikogo nie trzeba przekonywać do tego, jaki wpływ na rozwój malucha ma przedszkole. Tymczasem w Polsce z tej formy opieki korzysta zaledwie połowa małych mieszkańców miast.

Daria Przybył od maja tego roku chodzi do przedszkola w Lubiszynie. Wcześniej opiekowała się nią babcia, bo w gminie nie było ani jednej placówki dla maluchów. Zmieniło się to dzięki Fundacji Edukacji Europejskiej, która daje pieniądze na uruchomienie oddziału i zapłatę dla nauczyciela przez rok działalności. Potem przedszkole powinna przejąć gmina lub stowarzyszenie. Mama Darii, pani Monika, już widzi efekty przedszkolnej edukacji.

- Do tej pory córka nie wymawiała literki "r" ani "l". Po zaledwie dwóch miesiącach mówi ładnie i wyraźnie - cieszy się rodzicielka. I dodaje, że przedszkole to super sprawa z jeszcze jednego powodu: - Oboje z mężem pracujemy. O opiekę nad Darią prosiliśmy babcię. Ale wiadomo, dla starszej osoby to obciążenie. Teraz córka bawi i uczy się z innymi dziećmi pod okiem nauczycielki, a ja ze spokojem idę do pracy - mówi pani Monika.

Razem, nie osobno
Lucyna Wenisierska, nauczycielka w oddziale w Lubiszynie wylicza postępy, jakie zrobiły maluchy przez zaledwie dwa miesiące: - Pierwsze dni nie potrafiły bawić się razem. Musiałam zachęcać je, podpowiadać, by coś wspólnie zrobiły. Teraz bawią się tylko w grupach. Tzw. uspołecznienie widoczne jest jak na dłoni, a to ważna umiejętność, która przyda im się w szkole - mówi L. Wenisierska. I dodaje, że z uwagi na ograniczoną liczbę miejsc w darmowym, jak na razie, oddziale przyjęto tylko 15 dzieci.

Zazwyczaj to pociechy rodziców, którzy pracują. Chciano w ten sposób ułatwić im funkcjonowanie na rynku pracy. Wiadomo, że jednym z ograniczeń dla kobiet szukających pracy jest słaby dostęp do usług opiekuńczych. W strategii lizbońskiej zaleca się, aby do 2010 r. stworzyć warunki do objęcia opieką przedszkolną 90 proc. dzieci. W Polsce natomiast liczba przedszkoli uległa znacznemu zmniejszeniu z blisko 27 tys. pod koniec lat 80 do ponad ośmiu tys. w 2000 r. W miastach do przedszkola chodzi ok. połowa dzieci, na wsiach tylko 14 proc., podczas gdy w Europie przedszkolacy to ok. 80 proc. wszystkich dzieciaków.

Zmienić przepisy

Być może sytuację poprawi projekt ustawy rodzinnej przygotowywany przez Joannę Kluzik-Rostkowską, wiceminister pracy i polityki społecznej. W tym miesiącu ma trafić pod obrady Sejmu. Chodzi w nim m.in. o to, by firmy mogły tworzyć z zakładowego funduszu świadczeń socjalnych przedszkola i żłobki oraz finansować opłaty za te placówki swoim pracownikom.

Pracodawcy oceniają, że może to ułatwić pracownikom godzenie obowiązków rodzinnych. Zwracają jednak uwagę na konieczność zmian przestarzałych przepisów, które utrudniają tworzenie przedszkoli. Chodzi o sztywny gorset prawnych zapisów począwszy od tych, których spełnienie wymagane jest przez sanepid po ministerialne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska