MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Miałem sen

Andrzej Flügel 68 3248806 [email protected]
fot. archiwum
Miałem sen. Śniło mi się, że żyję w kraju, w którym politycy, nawet jak kłamią, robią to z wdziękiem i nie tak bezczelnie jak u nas. Dyskusja w Sejmie i nie przypomina momentami konwersacji gości pijących browary pod sklepem i są sprawy ważne dla kraju w których przedstawicie, nawet odległych od siebie partii, mogą się dogadać.

To było piękne. Wydawało mi się, że jestem tam gdzie urzędnicy nie są nadętymi bufonami mającymi usta pełne frazesów o misji i działaniu dla ludzi i wspólnego dobra. W rzeczywistości ich głównym osiągnięciem jest zmiana samochodów i wyposażenia gabinetów. Ziemia Lubuska zdawała się kapitalnym miejscem do życia, bez idiotycznej wojny obu największych miast. Bez dowalania sobie w każdej sprawie, nawet takiej gdzie ma się mieścić wojewódzka Centrala Spraw Idiotycznych, czy regionalne zrzeszenie Posiadaczy Beretów z Antenką. Wojna między Zieloną Górą i Gorzowem była przeszłością, zajmowało się nią jeszcze kilku oszołomów, traktowanych jak pocieszny folklor i margines.

Ot, mniej więcej tak jak postrzegalibyśmy gościa, który w porze obiadowej wszedł do zatłoczonej restauracji w rycerskiej zbroi i pilotce na głowie. Żeby jednak była jasność. Nikt nie mówił o nagłej zmianie, jakiejś wymuszonej i urzędowej miłości, jak kiedyś Polski ze Związkiem Radzieckim. Patrzenie sobie na ręce, zdrowa rywalizacja, lecz z poszanowaniem rywala. Ale pięknie!

Śniłem dalej. W sporcie też było super. Nikt nie zagrywał ręką na boisku piłkarskim. Takie oszustwo było po prostu niemożliwe. Przekupstwa? Lewe karne? Ustawianie meczów u buków? Owszem, wspominano, że kiedyś tam, w zamierzchłej przeszłości tak bywało. To jednak tak odległe od nas i dzisiejszej rzeczywistości czasy, jak era mezozoiczna i przelatujące nisko pterodaktyle.
A Ziemia Lubuska? Bardzo mocna. Mieliśmy silne drużyny grające w ekstraklasie w kilku dyscyplinach.

Większe miasta w regionie nie były już sportową pustynią. Czasy kiedy w Nowej Soli, Żarach, Słubicach czy Żaganiu oprócz piłki nie było żadnej drużyny w lidze centralnej w siatkówce, koszykówce czy piłce ręcznej, wspominano jako bardzo zły okres. Dzisiejsi włodarze tych i jeszcze kilku innych lubuskich miast mówili, że dziwią się jak nie wstyd było ich poprzednikom za coś takiego.

W marzeniach sennych widziałem działaczy. Otwartych na krytykę, traktujących dziennikarzy jak partnerów, a nie nadwornych skrybów, których obowiązkiem jest pisanie o klubie dobrze, albo wcale. Czy ktoś mógł pomyśleć, że po dość surowej recenzji z meczu w poważnym klubie zbiera się zarząd, który zajmuje się analizą tekstu w gazecie i dochodzi do wniosku, że ktoś manipuluje redaktorem. Ale żeby nie wyszło, że i my jesteśmy tacy wspaniali. W tym nowym świecie nie było już miejsca na dworskie pisanie, włażenie prezesom (wiadomo gdzie) i robienie z ich samotnych herosów walczących z układami. Wyłącznie chwalenie i udawanie, że jest dobrze, skoro czasem nie jest.

I tak sobie cudownie bujałem na sennej niwie. Chciałem jeszcze zobaczyć jak w tym wymarzonym świecie wygląda gospodarka, transport, służba zdrowia i co tam jeszcze. Niestety, ostry dźwięk przerwał tę piękną jazdę. Była środa, godz. 7.30. Dzwonił budzik. Niech go diabli porwą!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska