- Jak to się stało, że znany warszawski aktor zaczął pracować w Gorzowie?- Wszyscy sądzą, że jak warszawscy aktorzy osiągną jakiś pułap, to się tej Warszawy trzymają i idą za ciosem. A przecież różne są koleje życia i pracy zawodowej. Ja bardzo lubię robić rzeczy świeże, coś odkrywać, nie chcę ciągłego powtarzania. W swoim życiu co dziesięć lat robiłem gwałtowną woltę. Przez dekadę pracowałem w Teatrze Na Woli u Tadeusza Łomnickiego, potem w Narodowym, a na koniec przez rok w chorzowskim Teatrze Rozrywki. Intensywnie wtedy było, pochłonęło mnie życie towarzyskie, zaliczyłem trzy małżeństwa... A potem zdałem sobie sprawę, że już nie chcę siedzieć w garderobie.
- I pojechał pan do Ameryki.- Tak. Spędziłem tam dziesięć lat. To było marzenie od dzieciństwa. Wszystko zaczęło się od starego radia z okrągłą skalą, na której były nazwy: Londyn, Amsterdam, Praga. Wystarczyło poruszyć gałką, żeby się znaleźć w innym kraju, usłyszeć inny język. A drugim marzeniem dzieciństwa było zostać aktorem. Podjeżdżałem nawet pod szkołę aktorską, żeby sobie na studentów popatrzeć... Z Ameryki wróciłem, kiedy dostałem list od mojego mentora prof. Łomnickiego. Doszedł do mnie już po jego śmierci.
.
- W Polsce zagrał pan w "Polisz Kicz Projekt" z Mariuszem Pujszą.- No tak, Mariusz Pujszo mnie dopadł. No i grałem idiotyczne role. Osiem lat to trwało. Choć pierwszy "Kicz" to jeszcze mi się podobał, bo był świeży. Potem stawało się to coraz gorsze. I wtedy poczułem, że znów chcę grać, ale na poważnie. W teatrze.
- I zadzwonił dyrektor gorzowskiego teatru Jan Tomaszewicz.- Tak, bo potrzebne było zastępstwo za ciężko chorego Alika Maciejewskiego. Przyjechałem na trzy dni przed jego śmiercią, pierwszy raz zagraliśmy "Babcię" dzień po jego śmierci. To był jakiś znak.
- Dlaczego zdecydował się pan tu zostać?- Mnie się tu podoba. Zaczynając od budynku, na ludziach kończąc. Chcę i mam co tu grać. Poza tym to jest dobry teatr. Prawdziwy. Są przyjaźni ludzie, ciepła atmosfera. Tu są wszyscy prawdziwi, normalni. W Warszawie każdy kogoś udaje, gra.
- Jak się mieszka w takim mieście, jak Gorzów?- Świetnie, spokojnie. To piękne miasto, spaceruję po nim z dużą przyjemnością. Poza tym mieszkanie tu daje mi czas na spokojną pracę i pisanie. Już w dzieciństwie pisałem własne książki. Może teraz stworzę jakiś dramat...
- Poznają pana na ulicach?- Rozpoznają. Ale na takiej zasadzie: Skąd my się znamy? Niektórzy pamiętają mnie z "Karate po polsku".
- Dziękuję.
Renata Ochwat
0 95 722 57 72
[email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?