- To kolejny rok, kiedy bez skutku staram się o przedszkole. Syn chodzi do prywatnego, to jednak nie to samo. Pomijając już różnicę w kosztach, zastanawiam się, jak dziecko pięcioletnie ma przygotować się do nauki w szkole, gdy znajduje się w jednej grupie z maluchami korzystającymi z nocniczków? W podobnej sytuacji jest wielu innych rodziców, czujemy się bezsilni. Czekamy na jakieś propozycje, władze nie mogą nas przecież tak zostawić - mówi Sylwia Borkowska.
Dodaje, że problem nie pojawił się przecież wczoraj, choć w tym roku sytuacja jest wyjątkowo kiepska. - Nowe władze mają okazję się wykazać. Sprawa przedszkoli powinna być dla nich priorytetem. Radni również muszą się w nią zaangażować, bo rozwiązanie musi się znaleźć - mówią rodzice.
Brakuje miejsc dla 255 dzieci. Władze chcą zachęcić rodziców m.in. nauką języka.
Ciężki orzech do zgryzienia
W ciężkiej sytuacji są rodzice, lekko nie mają również i władze. Zmierzyć się muszą ze skutkami decyzji rządu, pozostawiającej sześciolatki w przedszkolach. Przeliczając na pieniądze, dla gminy jest to około miliona złotych rocznie mniej. Na każdego ucznia przypada bowiem 5,6 tys. zł subwencji, a na przedszkolaka 255 zł.
Czytaj więcej 22 marca w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej" oraz w serwisie plus.gazetalubuska.pl
Przeczytaj też:Ruszył proces ginekologa oskarżonego o gwałt
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?