MOŻESZ POMÓC
MOŻESZ POMÓC
* Pieniądze można wpłacać na konto PKO BP S.A. I O. Zielona Góra 07 1020 5402 0000 0702 0020 5716. Dopisek: ofiarom wybuchu gazu
Przeczytaj też: Awantura o gaz na osiedlu Pomorskim w Zielonej Górze
Spór dotyczy dokumentów. Prezes Jerzy Biczyk żąda, by monterzy zanim podłączą gaz w mieszkaniu, dokonali próby szczelności, przedstawili mu dokument i tylko wtedy wyrazi on zgodę na wpuszczenie gazu. - Chodzi o bezpieczeństwo mieszkańców. Wszystko musi być zgodne z procedurami - jak mantrę powtarzał wczoraj prezes Biczyk. - Trzeba ludziom powiedzieć wyraźnie, bez oszustw, gazu mogą nie mieć nawet przez miesiąc. Tu było poważne zagrożenie. Ich zdrowie jest dla mnie najważniejsze. A ja nie mam żadnych dokumentów o tym, co jest robione na moim osiedlu. Co będzie jak wybuchnie znowu? Prokurator będzie żądał dokumentów, czy wszystko zostało zrobione jak trzeba.
W dużym skrócie, według prezesa Biczyka procedura powinna wyglądać tak: monter wchodzi do mieszkania, sprawdza instalację, dokonuje próby ciśnieniowej powietrzem i sporządza protokół z jej wykonania oraz potwierdza, że kuchenka jest sprawna. Teraz monter lub inny pracownik gazowni dostarcza dokument do spółdzielni. Ta go sprawdza i wydaje zgodę na puszczenie gazu. Monter z tą zgodą wraca do naszego mieszkania i puszcza gaz. Musi nas odwiedzić dwa razy, my musimy dwa razy na niego czekać.
Zobacz też: Wybuch gazu na os. Pomorskim. Zobacz zrujnowane mieszkanie (zdjęcia)
Jak wyglądało to w praktyce do wtorku, kiedy to prezes Biczyk zażądał wstrzymania prac? Gazownik wchodził do mieszkania, robił próbę szczelności i jeżeli instalacja była cała, po sporządzeniu protokółu wychodził. Zajmowało mu to ok. 20 minut.
Wczoraj na specjalnym spotkaniu zwołanym przez prezydenta Janusza Kubickiego do drugiego rozwiązania przekonywali prezesa Biczyka: wicewojewoda Jan Świrepo, szef gazowników Piotr Chorbotowicz, miejscy urzędnicy i prezydenci, komendant straży Waldemar Michałowski, powiatowy inspektor budowlany Edward Ujma.
Nikomu się nie udało.
- Czy prace są wykonywane niezgodnie z zasadami a instalacje są oddawane bez kontroli - pytał prezydent Kubicki.
Przeczytaj też: Pan Andrzej, bohater z Pomorskiego, budował ten blok i był jego pierwszym mieszkańcem
- Wszystko jest kontrolowane, wszyscy nasi pracownicy mają odpowiednie uprawnienia - odpowiadał dyrektor zakładu w Zgorzelcu P. Chorbotowicz. - Procedury opisane przez pana prezesa Biczyka dotyczą nowych budynków i instalacji zakładanych przez firmy zewnętrzne, które nie mają specjalistów i my musimy ich sprawdzić. Po co mamy sprawdzać samych siebie. W dodatku takie podejście minimum dwukrotnie wydłuża pracę. A to oznacza, że do świąt nie podłączymy wszystkich mieszkańców. Wstrzymałem część pracy. Jesteśmy gotowi wpuścić gaz od piątku w kilkunastu klatkach schodowych.
- Muszę mieć wszystkie dokumenty na piśmie. Nie ma ustaleń na gębę - twardo stawał prezes Biczyk. Sytuacja stawała się coraz bardziej nerwowa. Prezes zarzucał prezydentowi robienie medialnego show, a prezydent prezesowi, że nie dba o mieszkańców.
- Pan działa na niekorzyść mieszkańców. To jest dla mnie niezrozumiałe. Są na sali przedstawiciele rady nadzorczej. Może oni powinni podjąć decyzje o współpracy - denerwował się wicewojewoda Świrepo.
- Panie prezesie to pan jest gospodarzem spółdzielni. My nic nie możemy panu nakazać. Jeżeli nie ma pan zaufania do gazowników to proponuję wynająć inną firmę, która to zrobi - proponował prezydent Kubicki.
Przeczytaj też: Po wybuchu gazu ludzie stracili wszystko. Czekają na waszą pomoc
CIEPŁE POSIŁKI
CIEPŁE POSIŁKI
Od dzisiaj w domu dziennego pobytu na os. Pomorskim (koło przedszkola) w godz. 14.00-15.00 wydawane będą ciepłe posiłki dla rencistów, emerytów i bezrobotnych, którzy mieszkają w tych budynkach na osiedlu gdzie nie ma gazu. Posiłki będą wydawane do własnych naczyń.
- Do gazowników mam zaufanie, ale bez dokumentów ani rusz, a do tej pory nie dostałem ani jednego. Procedury muszą być zachowane - odpowiadał prezes Biczyk. Odrzucił propozycję komendanta Michałowskiego, by spółdzielnia otrzymywała zbiorczą informację.
- Pana powinno się odwołać. Ludzie tracą do pana zaufanie. To jest włoski strajk - mówił siedzący na wprost prezesa Zbigniew Bąk, mieszkaniec feralnej klatki 1e na os. Pomorskim. Na spotkanie wydelegowali go mieszkańców. Część z nich wróciła do domów, część nadal czeka na remont swoich mieszkań.
Spółdzielnia dostała nakaz nadzoru budowlanego na wyremontowanie wieżowca do 31 stycznia. - To nierealne - ocenia prezes Biczyk. - Nie mamy takich pieniędzy. Skoro prezydent ma cztery miliony na Falubaz, to niech tym ludziom kupi mieszkania za 2 mln zł. Będzie można spokojnie remontować budynek, później sprzedać te mieszkania i zwrócić pieniądze miastu.
- Ja mogę wyremontować ten wieżowiec. Składam pisemny wniosek do rady nadzorczej, odwołajcie prezesa, ja znajdę osobę, która w miesiąc wyremontuje ten budynek, a później wybierzcie sobie, kogo chcecie - mówił Kubicki. Członkowie rady się nie odzywali.
A co z gazem? - To był najgorszy dzień od chwili wybuchu. Nie spodziewałem się czegoś takiego. To absurd! Nie możemy szybko pomagać ludziom - komentował zdenerwowany dyrektor Chorbotowicz. - Ekipy nie będą wchodzić do mieszkań. Będą tylko sprawdzać piony. Niech sprawą zajmą się prawnicy.
W większości mieszkań gazu jeszcze nie ma. Na osiedlu jest 2.200 odbiorców.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?