Mieszkańcy stracili cierpliwość i postanowili wziąć sprawy w swoje ręce! - W łazience jest zimno. Jest taka pogoda, że jeszcze trzeba by było dogrzać mieszkanie, ale nie stać nas na grzanie prądem - mówili mieszkańcy.
Jak zaznaczali, dzieci są chore, wilgoć powychodziła, a chcąc wziąć kąpiel czy umyć naczynia muszą najpierw zagrzać wodę. I tak od ponad miesiąca. Wieści o terminie naprawy komina i kotłowni żadnych nie było ani widać słychać, a te są własnością Lubuskiej Spółdzielni Mieszkaniowo - Eksploatacyjnej będącej w likwidacji. Słowo „likwidacja” ma tu szczególne znaczenie, gdyż jak powiedziała nam likwidator spółdzielni, w takiej sytuacji majątek ma być wyprzedawany, a nie remontowany.
Pojawiło się jednak światełko w tunelu. W miesiąc po feralnym upadku komina, na jednym z zebrań wspólnoty mieszkańcy zadecydowali, że chcą uniezależnić się od spółdzielni i wybudować kotłownię elektryczną. Jak podkreślił w rozmowie z nami Marcin Grzeszyński, prezes wspólnoty mieszkaniowej, mieszkańcom zaproponowano kilka możliwości. - Mieszkańcy zadecydowali jednak o budowie kotłowni elektrycznej, w związku z czym nasze najbliższe działania będą skupiać się na sprawdzaniu możliwości przyłącza. Oczekujemy na odpowiedź z zakładu energetycznego, czy w naszej lokalizacji w ogóle możliwe jest dostarczenie energii - wyjaśnił M. Grzeszyński.
Likwidator spółdzielni zaznaczyła, że majątek w likwidacji się sprzedaje, a nie remontuje. Twierdzi też, że przedstawiciele spółdzielni nie chcieli negocjować w tej sprawie. - Podejmowaliśmy próby rozwiązania sytuacji, natomiast zarząd wspólnoty nie podjął z nami oficjalnych rozmów i prób znalezienia rozwiązań. Komin zawalił się samoistnie. Próbowaliśmy pomóc, natomiast jeśli nikt nie rozmawia z właścicielem, to my nic na siłę nie będziemy robić - wyjaśniła likwidator, stwierdzając, że zarząd musi zadbać o mieszkańców sam. - Każdorazowo należy rozmawiać. Tu takich rozmów nie przeprowadzono, nie było woli - dodaje likwidator. Prezes wspólnoty jest odmiennego zdania. - Na pierwszym spotkaniu, zaraz po zawaleniu się komina, zostaliśmy zapewnieni, że do świąt wszystko wróci do normy. Tak się nie stało, a teraz próbuje się nam wmówić, że tak naprawdę świetnie się czujemy bez ogrzewania i ciepłej wody, a nikt nie podjął naprawy, bo nam nie zależało. To absurd - poskreśla prezes wspólnoty.
Choć wszystkie mieszkania w bloku są już własnościowe, to kotłownia, a także szambo i droga przed blokiem są własnością spółdzielni będącej w likwidacji. Kwestia wykupu gruntów stanie się kolejną sprawą, którą zajmie się wspólnota.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?