MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Miłosne historie z miłosnej strony

Ilona Kaczmarek 68 324 88 18 [email protected]
fot. sxc.hu
Bożenka, Ania, Robert, Grzegorz, Zosia... Znaleźli swoją drugą połowę dzięki naszej rubryce "Listy od samotnych". - Czasami warto zaryzykować - mówią zgodnie. Opowiedzieli nam, jak spotkali swoich wybranków i czy to była miłość.

Ania mieszka w Nowej Soli. To delikatna, subtelna kobieta. Wesoła, zadbana, ale ze smutkiem w oczach. Przyszła do naszej redakcji w ostatnie ciepłe dni sierpnia. Po pięciu długich latach samotności postanowiła poszukać nowego uczucia. Wiedziała, że człowieka, którego pokocha tak bardzo, jak zmarłego męża, nie znajdzie, ale przyszedł czas, żeby wyjść z domu.

Tylko jeden telefon

Dzięki czwartkowym anonsom w "Gazecie Lubuskiej", poznała Janka. Niedawno widzieliśmy ich razem na deptaku w Zielonej Górze. Byli w siebie tak zapatrzeni, że świata poza sobą nie widzieli! Mówią, że ich znajomość to zupełny przypadek. Janek nie czyta ogłoszeń matrymonialnych.

- Na moje zerknął przypadkiem, bo obok była reklama, która go zainteresowała - śmieje się Ania.
- Nawet nie pamiętam, kto się tam reklamował - dodaje Janek. - Ale czytałem i nagle coś kazało mi spojrzeć na "samotnych". A właściwie tylko na jeden anons... Myślałem sobie: "Ty głupi, na starość ci się żartów zachciewa". Ale wiedziałem, że jak nie zadzwonię, to będzie mnie to męczyło.
Miał pietra, ale wykonał ten jeden telefon. Dziś Ania jest zupełnie inną osobą niż cztery miesiące temu. Rozgadana, energiczna, uśmiechnięta.

- Pierwsza nasza rozmowa była taka sucha. O pogodzie, skąd jesteśmy, czy mamy dzieci... Takie bajanie, żeby jakoś się poznać - wspominają oboje.

- Później kawiarnia, teatr. Razem pojechaliśmy na groby mojego męża i żony Janka. To był przełom. Nie zapomnieliśmy o nich, ale pomogło nam to spokojniej żyć - przyznaje Ania.

Na początku wstydzili się, co dzieci powiedzą. Ania do dziś nie przyznała się, że poznała Janka przez ogłoszenie w "GL". - Jak to przeczytają, to od razu zgadną - śmieją się oboje. Spotykają się od trzech miesięcy. Co będzie dalej? A czy to ważne? Wiele w życiu przeszli. Łatwiej żyć z myślą, że jest dla kogo.
- Jestem szczęśliwa - mówi krótko Ania. - To była najlepsza decyzja ostatnich miesięcy, żeby przyjść do was i dać to ogłoszenie.

Miłość jest cierpliwa

SPECJALNIE DLA WAS...

... stworzyliśmy naszą czwartkową stronę "We dwoje". Drukujemy tu listy od osób, które szukają miłości, ale też opowieści i zdjęcia tych, którzy są szczęśliwie zakochani. Chcesz poznać kogoś, z kim przyjemnie spędzisz wolny czas? Chcesz opowiedzieć nam o miłości? Może spotkałeś swoją drugą połówkę w niesamowitych okolicznościach albo przeżywałeś niedawno ważną rocznicę? Podziel się swoim szczęściem, wyślij do nas zdjęcie, zadzwoń: 68 324 88 18 albo napisz [email protected]. Na naszej "miłosnej stronie" opiszemy także Twoją historię!

Z pomocą "GL", szczęście znalazła też Bożenka z Zielonej Góry. Zaśmiewaliśmy się do łez, kiedy opowiadała nam historię swojej pierwszej randki z Maciejem.

- W anonsie napisałam, że szukam pana z okolic Zielonej Góry. Zadzwonił, miło nam się rozmawiało, więc umówiliśmy się obok Biedronki. Tyle tylko, że nie uściśliliśmy, przy której. Ja czekałam przy alei Wojska Polskiego, Maciej przy PKS-ie - wspomina Bożenka. - Dreptałam, denerwowałam się i wyrzucałam sobie własną naiwność. Że na stare lata zachciało mi się randek i jak jakąś nastolatkę ktoś wystawił mnie do wiatru. Chciałam nawet do niego zadzwonić i zapytać, czy przyjdzie, ale pomyślałam, że tego nie zrobię. Nic na siłę.

15 minut po umówionej godzinie, gdy Bożenka już szła domu, zadzwonił Maciej. - Zapytał, dlaczego mnie nie ma i powiedział, że czeka. Ja na to, że też czekałam. I tak od słowa do słowa ustaliliśmy, że każde z nas czekało przy innej Biedronce - śmieje się kobieta.

Ostatecznie spotkali się w kawiarni przy Rynku. Nie od początku zaskoczyło. Jeszcze pół roku temu Bożenka zarzekała się, że to na pewno nie jest miłość. Że Maciej to przyjaciel. Wspaniały, ale tylko przyjaciel. Bo z jej doświadczeniami trudno będzie kogoś znaleźć, dzielić życie.

Dziś Bożenka sama śmieje się ze słów, że to tylko i wyłącznie przyjaźń. - Jednak coś więcej... - zdradza. - To zaangażowanie. A z tym nie da się walczyć. Mnie samą to zaskoczyło, bo myślałam, że mnie się już nie trafi. Czy to miłość? Cholera wie. W moim wieku ciężko się zakochać. Ale wszystko jest na dobrej drodze, bo to konkretny facet. A ja taka baba po przejściach, też nie dam sobie w kaszę dmuchać. Oj, dobraliśmy się!

Po co dłużej czekać?

Anonse wysyłają do nas także Czarek, Krzysztof, Iwona, Marlena... Jeszcze nie znaleźli drugiej połowy. Czasami dzwonią, żeby pogadać. Czasami, by opowiedzieć zabawną historię. Do łez rozśmieszyła nas Anka, energiczna 60-latka, z którą bardzo chciał się umówić pewien 45-latek. Wzruszyła Zosia, która dając anons, rozpłakała się z tęsknoty za kimś bliskim... Uwielbiamy te Wasze telefony i cieszymy się każdym nowym szczęściem. Dlatego fajnie, że pan Robert wreszcie znalazł tę, która założy dla niego minispódniczkę.

Zupełnie rozczulił nas 80-letni Grzegorz. Dając ogłoszenie, nawet nie spodziewał się, że zamieszka u niego Marylka. Już po tygodniu. Bo po co dłużej czekać, gdy życie jest tak krótkie?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska