Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Mogłem podnieść ręce do góry i poddać się. Pracować dla kogoś i narzekać, że mało zarabiam - mówi rolnik

Grażyna Zwolińska 609 111 662 [email protected]
- Krowy, które ja mam, są moje, u mnie wyhodowane - podkreśla Sławomir Ślozowski
- Krowy, które ja mam, są moje, u mnie wyhodowane - podkreśla Sławomir Ślozowski Fot. Grażyna Zwolińska
Weterynarz chwali jego krowy za to, że takie spokojne. Łatwo od nich pobrać krew do badań. - Bo na zwierzęta nie wolno krzyczeć. Ja tego nie robię, dlatego są ufne - podkreśla Sławomir Ślozowski, rolnik z Samsonek.

Swoje gospodarstwo prowadzi już 11 lat, choć sam lat ma dopiero 31. Spadło mu na głowę, gdy zmarł ojciec. Można powiedzieć, że historia się powtórzyła. Ojciec Sławka został gospodarzem po śmierci swego ojca, kiedy też miał 20 lat.

- Mogłem podnieść ręce do góry i poddać się. Wyjechać do miasta, pracować dla kogoś i narzekać, że mało zarabiam. Tak robią miliony. Wolałem zostać - mówi dziś. I dodaje, że decyzji nie żałuje. Chociaż przekonał się nieraz, że najtrudniej samemu sobie być szefem. Nie ma na kogo zrzucić winy. Niejedną noc się nie prześpi przed podjęciem decyzji.

Rewolucje są niezdrowe

Samsonki to malutka wioska w gminie Zbąszynek, na granicy Lubuskiego i Wielkopolski. Raptem osiem numerów. Na przełomie XIX i XX w. w tutejszym folwarku Bernholda von Britzke hodowano bydło holenderskie. Tereny tu piękne. Nie tylko na hodowlę, ale i na rowerowe wycieczki.
Na takie fanaberie pan Sławek zwykle czasu nie ma, choć mimo nawału roboty, stara się znaleźć chwilę wolnego. Niełatwo o nią, bo ma teraz 55 krów dojnych (było 26) i 120 sztuk bydła opasowego (było 50). Hektarów też przybyło. Z 38 ha pól i łąk zrobiło się w sumie ok. 120 ha, w tym 53 własnych, reszta dzierżawionych.

- Rozwój gospodarstwa wychodzi sam z siebie. I tak powinno być - przekonuje. - Pewnie za rok będzie ze 200 sztuk bydła i nieco więcej hektarów. Bo to nie sztuka ze stu hektarów nagle zrobić tysiąc. W rolnictwie rewolucje są niezdrowe. Trzeba stąpać po ziemi, rozwijać gospodarstwo spokojnie, tak, żeby można było ogarnąć całość.

Ryzykować, ale z głową

Właściwie co roku coś się w jego gospodarstwie zmienia. W 2002 r. powiększył i zmodernizował oborę dla krów mlecznych, wybudował zlewnię mleka i dokupił trochę maszyn. Wejście Polski do Unii Europejskiej dało nowe możliwości. Przy pomocy unijnych pieniędzy wybudował płytę obornikową i zbiornik na gnojowicę.

W 2007 r. rozbudował oborę na bydło opasowe i zrobił drogi wewnętrzne w gospodarstwie. Kupił duży ciągnik i osprzęt do niego. Jakby to wszystko podliczyć, wyjdą wielkie kwoty.
- Ale to nie jest tak, że manna mi sama spada w nieba. Staranie się o unijne środki jest dla ludzi upartych i twardych. Ktoś mało konsekwentny na pewno nie skorzysta z tych pieniędzy - podkreśla pan Sławek. -

Najpierw trzeba wszystko obmyślić. Potem zgrać działania. Przygotować wiadro dokumentów. Mieć wkład finansowy w postaci własnych pieniędzy lub bankowego kredytu. Trochę zaryzykować, ale w granicach rozsądku, z głową. Potem czekać, ile agencja z unijnych pieniędzy zwróci. Na szczęście, po drodze mogę liczyć na pomoc Lubuskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego. Bez niej byłoby znacznie trudniej. Te wszystkie biznesplany itp. Niewiele bym też zrobił bez Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.

Mleko w klasie ekstra

Od jakiegoś czasu w gospodarstwie Ślozowskiego, oprócz mamy Bożeny, jest Krystyna, jego żona. Na początku przyszłego roku urodzi się im córeczka. Imienia na razie nie wybrali. Potem może jeszcze będzie syn. Jak zechce, w przyszłości przejmie gospodarstwo. Chociaż gdzie jest powiedziane, że nie może też tego zrobić dziewczyna?

Na pytanie, czy mu się to gospodarowanie opłaca, pan Sławomir odpowiada, że jakby się nie opłacało, to byśmy tu dziś nie siedzieli. Roboty jednak jest coraz więcej, żeby utrzymać odpowiedni standard życia.
Hodowla bydła, a zwłaszcza krów mlecznych, to czasochłonne zajęcie. Wolny dzień wygospodarować niełatwo, bo krowy trzeba doić regularnie. Bardzo ważna jest higiena. Obok niej liczy się jakość mleka, procent białka i tłuszczu. Nie chodzi o ilościowe rekordy od poszczególnych krów. Można mieć dużo litrów, a parametry takie sobie.

Tymczasem jeśli mleko trzy razy pod rząd nie będzie w klasie ekstra, odbiór jest wstrzymywany. Ślozowski dodaje, że to żadna sztuka - jak jest koniunktura na mleko - kupić z zarodowej hodowli krowy rekordzistki i od razu stać się bardzo dobrym hodowcą. Sztuką jest samemu dojść do dobrych wyników.
- Krowy, które ja mam, są moje, u mnie wyhodowane. Obora jest "pod oceną użytkowości", co miesiąc mleko od każdej krowy jest badane - podkreśla.

Dotacji nie przejadamy

Pan Sławek odstawia regularnie do Spółdzielni Mleczarskiej "Mlekpol" w Grajewie cały swój roczny limit, czyli 323 tys. litrów. Sprzedaje też byczki odchowane do 700-800 kg. To stado też mu się jakoś tak samo zrobiło.

Przy takiej ilości dobytku, bez technicznych ułatwień się nie obejdzie. Same tylko mleczne krowy zjadają dziennie trzy tony paszy. Widłami się tego nie przerzuci. Kupił więc w 2006 r. paszowóz TMR. Paszę robi z własnych surowców, dokupuje tylko mineralne dodatki.
Udój też nie może być prowadzony tradycyjnymi metodami. Trzeba więc było kupić dojarkę przewodową, dzięki której schłodzone mleko płynie od krowy bezpośrednio do zbiornika.

Jeśli o mleko chodzi, to Bożena Ślozowska, mama Sławka, zdradza, że... go nie pije! Nigdy nie piła. Żona Krystyna używa go tylko do kawy i płatków. A wołowina? Jest w jadłospisie? - Tak, lubię ją bardzo, to jasne, że potrafię odróżnić dobrą od złej - mówi pan Sławek.

Przy tak dużym gospodarstwie, stosunkowo duże są też dopłaty z Unii. Pomagają? - No, nie przeszkadzają - śmieje się Ślozowski. - Ważne, żeby je wykorzystywać do rozwijania gospodarstwa, a nie przejadać.
Czego by sobie życzył? Ciągle dobrych cen na produkty rolne. A z tym bywa różnie.
- A ja uważam, że najważniejsze są: zdrowie i zgoda. Wtedy wszystko inne jakoś się układa - dodaje mama pana Sławomira.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska