Całą sprawę opisuje tygodnik „Gazeta Polska”. Putin miał śpiewać przed polską publicznością na festiwalu, pod patronatem ówczesnego ministra Bogdana Zdrojewskiego (Platforma Obywatelska). Sprawa patronatu ministerstwa kultury pojawiła się już w 2008 roku. Ze strony polskiej, czyli miasta Zielona Góra festiwal przygotowywał i nadzorował radny Lewicy Tomasz Nesterowicz, który wtedy był jedną z najważniejszych i najbardziej zaufanych osób prezydenta Janusza Kubickiego.
Jak pisze „Gazeta Polska”, w 2011 roku festiwal miał mieć wyjątkowo uroczysty przebieg. Patronat objęli ministrowie kultury Rosji i Polski, a gościem specjalnym miał być prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin. Nad jego sprowadzeniem czuwał osobiście Nesterowicz, który jak czytamy w „Gazecie Polskiej”, brał pod uwagę dwa warianty. Pierwszy zakładał osobisty przyjazd dyktatora do Zielonej Góry i występ na deskach amfiteatru, drugi z kolei zakładał wyemitowanie teledysku z udziałem Putina na telebimie w amfiteatrze podczas koncertu. Żadnej z powyższych opcji nie udało się jednak zrealizować.
Tak jak wspominaliśmy, nad całością czuwał obecny radny Tomasz Nesterowicz. Spytaliśmy więc jak to było z zaproszeniem Putina do Zielonej Góry.
- Tak naprawdę decyzję, że festiwal ma otwartą drogę do telewizji podjęli przedstawiciele PiS. Wśród tego grona widziałem nawet chęć normalizacji stosunków na linii Polska–Rosja - mówi Nesterowicz. - Oczywiście zaangażowany był też minister Zdrojewski, a aprobatę wyrażał prezydent Kaczyński. Tak naprawdę wszyscy uczestnicy sceny politycznej wyrażali chęć i sens realizacji takiego projektu kulturalnego. Jeśli chodzi o występ Władimira Putina, to w 2011 roku nagrał on występ jazzowy i strona rosyjska zaproponowała zrealizowanie podobnej formuły podczas festiwalu. Potem zaproponowano, że będzie można zrobić to w formie mostu telewizyjnego, albo przesłania nagrania. Na końcu Rosjanie chcieli przesłać stary koncert Putina z Sankt Petersburga. Na to nie zgodziła się Telewizja Polska. Oceniając tę sytuację z perspektywy czasu, nasz festiwal wpisywał się w kierunek normalizacji stosunków z Rosją. Nie ukrywam, ze realizując festiwal miałem na względzie budowaniem dobrego PR-u Polski w Rosji. Trzeba jednak pamiętać o tym, że sytuacje międzynarodowe się zmieniają. W sytuacji gdy Rosja stała się agresorem spośród osób z Rosji, które uznawałem za znajomych od razu zmalała. Nie może być tak, że przyjaźnimy się z osobami popierającymi atak na Ukrainę.
W środę w Radiu Zielona Góra sprawę komentował Piotr Barczak, przewodniczący rady miasta Zielona Góra. Zdaniem radnego Prawa i Sprawiedliwości błędem było uważanie Rosji za normalny kraj, a Putina za zwykłego prezydenta.
- Od początku mówiliśmy że trzeba uważać na mocarstwowe zapędy Putina, ale nazywano nas rusofobami. To jeden z tych efektów, które pokazywały jak Platforma Obywatelska była zainteresowana pewnym uzależnieniem się od Rosji, od wpływów gospodarczych, niby przyjaźni, a także kulturalnych spraw. Dlatego Putin występował jako hokeista, zapaśnik, a nawet występował na scenie. To był kamuflaż, który widzieliśmy - mówił.
Przypomnijmy że opłacenie Festiwalu Piosenki Rosyjskiej w sporej części z kasy miasta wywołało wówczas ogromną nerwowość wśród kibiców Falubazu. W rezultacie zostali oni poddani inwigilacji przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, na czele której stał partyjny nominat Platformy Obywatelskiej Krzysztof Bondaryk, ślepo wykonujący polecenia swoich politycznych mocodawców.
Kibice nie chcieli festiwalu i jak podaje „Gazeta Polska” podczas jego trwania wykrzykiwali m.in. Hasło „Z Falubazu miasto słynie, wy marzycie o Putinie”.
Zobacz również:
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?