Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nic nie warta historia

Tomasz Czyżniewski
Do tych cennych dokumentów historycy już nigdy nie będą mogli zaglądnąć
Do tych cennych dokumentów historycy już nigdy nie będą mogli zaglądnąć
Na podstawie niezgodnej z prawem decyzji w 1994 r. zniszczono dokumenty zielonogórskiego Wojewódzkiego Komitetu Obrony z lat 1981-82.

14 kwietnia 1994 r. Kierownik sekretariatu Wojewódzkiego Komitetu Obrony inż. Fryderyk Hajduk zwraca się do wojewody prof. Mariana Eckerta z prośbą o zgodę na zlikwidowanie tajnych dokumentów z posiedzeń Wojewódzkiego Komitetu Obrony. Przedstawia cztery pozycje i argumentuje: "materiały zawarte w tych teczkach nie stanowią żadnej wartości historycznej ani archiwalnej".

Wojewoda wyraża zgodę. Jak do tego doszło?

Dokument nr 1 5 i 6 sierpnia 1993 r. pracownicy Urzędy Wojewódzkiego przeprowadzają tzw. brakowanie tajnych dokumentów z lat 1981-82. Powstaje lista zawierająca 77 pozycji, w tym protokóły z posiedzeń WKO.

- To była zwykła procedura stosowana do dzisiaj - tłumaczy Mirosława Szymanderska z tajnej kancelarii, która brała udział w pracach komisji. - Po 10-11 latach, kiedy mija większość terminów przechowywania dokumentów przegląda się je i typuje do zniszczenia. Taką listę, pod względem merytorycznym, sprawdzają później pracownicy archiwum. Pani Wanda Darasz z archiwum często przeglądała dokumenty na miejscu i wydłużała termin przechowywania.

9 sierpnia urząd zwraca się do archiwum państwowego o zezwolenie na zniszczenie.

Nie wiemy, kiedy dokładnie pismo trafiło do archiwum. Na liście nie ma daty wpływu. Jednak specjaliści od tajnych dokumentów odnotowali, że pismo dostali 17 sierpnia. Dzień później ówczesny dyrektor archiwum prof. Jerzy Piotr Majchrzak podpisał zezwolenie na zniszczenie tajnych dokumentów.

Do trzech lat więzienia

Wśród nich były protokóły z posiedzeń WKO, które było ciałem kolegialnego. To kategoria A dokumentów i nie wolno ich niszczyć. - Za złamanie tego przepisu grozi kara do 3 lat więzienia - tłumaczy obecny dyrektor archiwum Tadeusz Dzwonkowski.

- Jeżeli to przestępstwo, to dlaczego nie zawiadomił pan prokuratury - pytam.

- Kiedy w 1999 r. zostałem dyrektorem sprawa uległa już przedawnieniu. Nic nie mogłem zrobić. Nie miałem też jeszcze dostępu do tajnych dokumentów. Mogę jedynie żałować, że tak się stało.

Rozmowa 1 Prof. Jerzy Piotr Majchrzak
Przez 18 lat był dyrektorem archiwum Państwowego w Starym Kisielinie

- Interesują mnie dokumenty dotyczące stanu wojennego.
- Niestety, w tym czasie nie przekazywano ich do archiwum i uległy zniszczeniu. To duża strata. Gdyby do nas trafiły, to by ocalały, bo co wejdzie raz do archiwum państwowego nie powinno już wyjść.

- Nie interesują mnie dokumenty SB i wojska, lecz archiwa cywilne. Pan zgodził się na wybrakowanie dokumentów z posiedzeń WKO w stanie wojennym. Dlaczego?
- To były normalne akta z Urzędu Wojewódzkiego. Zgodnie z procedurą zweryfikowały je panie z II oddziału. Bez ich akceptacji niczego bym nie podpisał.

- Na dokumentach nie ma jakiejkolwiek adnotacji o weryfikacji. Żadnej parafki, uwagi. Osoby pracujące w II oddziale mówią, że nigdy by takiej listy nie zatwierdziły i nie pracowały przy niej.
- Nie odpowiadam za to, co teraz jest w dokumentach archiwum. Bez ich zgody niczego bym nie podpisał.

- Zrobiłem mały eksperyment. Listę, którą pan zaakceptował pokazałem kilku archiwistom. Natychmiast wskazali mi dokumenty, które nie podlegają niszczeniu. To dokumenty WKO. Nie zauważył pan tego? Nie przeglądał pan tego spisu?
- Nie miałem takiego obowiązku. Sprawę badali kompetentni pracownicy, a ja im zaufałem i ich decyzję zaakceptowałem. Równie dobrze mogło paść na kogoś innego. Gdybym sam to badał, nigdy bym tego zezwolenia nie podpisał.

Dokument nr 2 Z zezwoleniem podpisanym przez Majchrzaka i listą z Urzędu Wojewódzkiego idę do Wandy Darasz, która w archiwum przepracowała 40 lat. Znana była z tego, że dokumentom wydłużała czas przechowywania. Przez wiele lat była przewodniczącą komisji oceny dokumentów.

Pani Wanda dokładnie ogląda dokumenty. Przy spisie z niedowierzaniem kręci głową. - U mnie ta lista nie przeszłaby bez ekspertyzy czyli sprawdzenia dokumentów na miejscu. A zachowanie dokumentów WKO nie podlega dyskusji. Nie do zniszczenia! Na pewno przy sporządzaniu tej listy nie pracowałam. Nie ma tutaj mojej parafki. Zezwolenia wypisywałam ręcznie, a to jest zrobione na maszynie.

- To może ktoś inny sprawdzał te dokumenty?
- Nie mógł, tylko ja miałam wtedy uprawnienia do kontrolowania tajnych dokumentów.

W. Darasz jest jeszcze bardziej zaskoczona, kiedy dowiaduje się, że wymienione na liście dokumenty nie zostały zniszczone. Dziś znajdują się w Archiwum Państwowym w Starym Kisielinie. Brakuje jednak protokółów z WKO.

Dokument nr 3 Podczas przygotowań do sesji poświęconej 25 rocznicy wprowadzenie stanu wojennego dyrektor Dzwonkowski odnajduje w Urzędzie Wojewódzkim kolejne pismo. To wspomniana już prośba szefa sekretariatu WKO F. Hajduka zaakceptowana przez wojewodę Eckerta 14 kwietnia 1994 r. Ta data jest istotna, bowiem autor pisma powołuje się na zezwolenie podpisane przez dyrektora Majchrzaka. Jest tylko jeden problem - tu decyzja obowiązywała tylko przez trzy miesiące, do listopada 1993 r. W kwietniu 1994 r. była nieważna.

Rozmowa 2 Prof. Marian Eckert
W 1994 r. wojewoda zielonogórski

- Dlaczego zgodził się pan na zniszczenie dokumentów?
- Pan Hajduk chyba dwa razy przychodził do mnie w tej sprawie. Oparłem się na opinii archiwistów. Skoro oni się zgodzili uznałem, że dokumenty można zniszczyć.

- Rozumiem, że mógł na to się zgodzić wojewoda, ale historyk? Przecież trudno dokumenty WKO z lat stanu wojennego uznać, za nie mające jakiejkolwiek wartości.
- Ja tego nie weryfikowałem. Czy były wartościowe nie wiem. Za stan archiwów odpowiadają fachowcy - archiwiści i na ich zdaniu się oparłem. Ufałem im. Chyba pan nie wymaga, żeby wojewoda rano jechał do archiwum sprawdzał stan dokumentów, później jechał załatwiać w podobny sposób inne sprawy.

- Nie wymagam tego. Jednak zezwolenie dotyczyło kilkudziesięciu dokumentów, a przedstawiono panu tylko cztery. Mniej cenne ocalały. W dodatku zezwolenie było już nieważne. Jak pan to dzisiaj ocenia. Czy oszukano pana?
- Rzeczywiście wygląda to dziwnie. To obciąża pana Hajduka. Dlaczego tak się stało proszę pytać właśnie jego. Ja nie rozmawiając z nim nie mogę go ocenić. Nie znam jego intencji. Nie wiem czy robił to celowo. Żal mi, że zniszczono te dokumenty. Zostałem wprowadzony w błąd.

Inne protokóły ocalały

Czy był to tylko przypadek, czy celowe działanie? Lista przygotowana przez urząd liczyła 77 pozycji. WKO dotyczyło dziewięć dokumentów. "Bezwartościowe historycznie" okazały się tylko cztery. W zgodnej ocenie pytanych przeze mnie historyków - najważniejsze. Ocalały natomiast wszystkie protokóły z lat późniejszych.
Pismo pokazuję również M. Szymanderskiej - pełne zaskoczenie. Nie było normą wystawianie takich dokumentów.

Rozmowa 3 Inż. Fryderyk Hajduk, kierownik sekretariatu Wojewódzkiego Komitetu Obrony
- Dlaczego zlikwidował pan dokumenty WKO z okresu stanu wojennego?
- Dlatego, że były to zbędne dokumenty. Nie można wszystkiego gromadzić. Opierałem się na decyzji archiwistów.

- Która w tym momencie była nieważna. To było zezwolenie czasowe, które skończyło się w listopadzie.
- Niemożliwe! Ja takiego faktu nie pamiętam. Kto to dopisał?

- To jest termin odgórnie umieszczony na druczku.
- Nie wiem, że istniała taka rozbieżność. Nie potrafię tego wytłumaczyć.

- Na liście było ok. 70 pozycji a pan wnioskował o zniszczenie czterech.
- Ja się interesowałem jedynie swoją dziedziną, czyli dokumentami WKO.

- Ale na liście było więcej pozycji z WKO. Wybrał pan tylko cztery, najważniejsze, a reszta została.
- Widocznie pozostałe były bardziej wartościowe.

- Pan żartuje. Celowo pan zniszczył te dokumenty?
- Jeszcze raz podkreślam - oparłem się na decyzji archiwistów. Trzeba było zrobić porządek, bo zawadzały. Ja mam czyste sumienie, chociaż ktoś postronny może być zdziwiony. Osobiście mi te dokumenty nie przeszkadzały. Były bezwartościowe. Byłem o tym przekonany. Zaglądałem do nich, nic tam nie było interesującego.

- Jeżeli protokoły z posiedzeń WKO w stanie wojennym nie miały jakiejkolwiek wartości, to dlaczego podobne dokumenty z lat późniejszych nie zniszczono. Były bardziej cenne?
- Możliwe. Widocznie nie było takiej potrzeby.

Sprawy kadrowe

Co mogły zawierać zniszczone protokóły? Czy mogły być dla kogoś niewygodne?

Zaglądam do podobnych dokumentów z 1983 r. Dyskutowano o zaopatrzeniu w żywność i węgiel, niesfornym piekarzu, którego ma ukarać kolegium, pustostanach. Mamy też informację o liczbie członków Oddziałów Polityczno-Obronnych działających przy komitetach partyjnych PZPR. Działały na podobnych zasadach jak ORMO, były wyposażone w broń palną. Przy KW PZPR stworzono cały batalion liczący 120 towarzyszy. Pada nazwisko jego dowódcy. W następnych protokółach znajdujemy ocenę kadr zielonogórskich wyższych uczelni. Są życiorysy rektorów i prorektorów.

- Dyskutowano nad rozpracowaniem związków zawodowych. Jeszcze ciekawsza i być może drażliwa była ocena kadr w kluczowych jednostkach administracyjnych i przedsiębiorstwach. Na pewno rozmawiano o ludziach do wymiany - ocenia prof. Czesław Osękowski, historyk i rektor UZ.

Podobnego zdania jest dyrektor Dzwonkowski: - Mogę przypuszczać, że to personalia zdecydowały o zniszczeniu tych akt. Jeśli coś jest likwidowane wybiórczo, to nie można wyciągnąć innego wniosku.

To są jednak przypuszczenia. Możemy jednak sprawdzić, co zachowało się w Gorzowie, gdzie protokóły WKO się zachowały.

Cenne dokumenty

Czy są w nich np. listy internowanych? - Nie ma! Szukałem. W dokumentach WKO nie ma informacji pierwszorzędnych, ale i tak jest sporo bardzo cennych wiadomości - mówi Dariusz Rymar, dyrektor Archiwum Państwowego w Gorzowie. - Możemy poznać jak wyglądało życie codzienne. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że są to dokumenty kategorii A.

Rymar zagląda do protokółów z grudnia 1981 r. Poruszane są sprawy organizacyjne, telekonferencje, informacje o zaopatrzeniu w paliwo, chleb itd. 30 grudnia pojawiają się też sprawy kadrowe - ocena szefów administracji. Wprost mówi się o odwoływaniu ze stanowisk.

- Gorzowski WKO wnioskował np. o zwolnienie z pracy kilku sędziów, o nieodpowiedniej postawie - dodaje D. Rymar. - Później nawet była dyskusja, czy nie wpłynie to na spowolnienie pracy sądu.

Ostatnie pytanie: Czy w archiwach jest protokół ze zniszczenia dokumentów WKO?
Tadeusz Dzwonkowski: - Według mojej wiedzy nie ma takiego pisma.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska