Wreszcie doszliśmy do finału sprawy, którą po raz pierwszy opisaliśmy 19 listopada ub. roku w artykule "Lekarz zniknął". Historia wyglądała tak. We wrześniu ginekolog nagle zamknął gabinet i wyjechał z Zielonej Góry. Pacjentki dowiadywały się o tym z odręcznie napisanej kartki na drzwiach. W redakcji szukały pomocy, bo wraz z lekarzem znikła także ich dokumentacja. Potem otrzymaliśmy informację, że dokumenty można odbierać w prywatnym mieszkaniu. Ale w podanym nam terminie nikt tam nie dyżurował. Dla zrozpaczonych kobiet nie zrobił niczego konkretnego ani wojewoda, ani szef lubuskiego Narodowego Funduszu Zdrowia. Dlatego 7 grudnia złożyliśmy w prokuraturze doniesienie na postępowanie ginekologa. Wtedy karty nagle znalazły się w prywatnym archiwum i od tego czasu jest do nich dostęp.
Nie chodziło o etykę
Dwa dni temu dostaliśmy zawiadomienie z Prokuratury Rejonowej o umorzeniu dochodzenia. - Ponieważ nie zgłosiła się do nas żadna z pokrzywdzonych kobiet, sprawę rozpatrywaliśmy pod kątem art. 276 Kodeksu karnego - wyjaśnia prokurator Marek Borzym. - A więc przedmiotem naszego postępowania było podejrzenie popełnienia występku przeciwko dokumentacji.
Podczas dochodzenia przesłuchany został m.in. dr Owsianowski. - Z jego zeznań wynikało, że nie ukrył celowo tych kart, nie zniszczył ich także, by komuś zaszkodzić - twierdzi Borzym. - Dlatego zapadła decyzja o umorzeniu sprawy. Etyka postępowania lekarza to już zupełnie inna sprawa.
One już odebrały
Karty są do odebrania w świebodzińskiej firmie Perfekcja-Archiwum. Na oko jest ich około 20 tys. W Zielonej Górze znajduje się filia tej firmy, jednak dokumenty są w Świebodzinie, bo tam jest więcej miejsca. Kilkaset kobiet swoje dokumenty już odebrało.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?