Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie dam się wyrzucić

Bożena Bryl
- Może wreszcie doczekam się sprawiedliwości - zastanawia się Ryszard Maciejewski
- Może wreszcie doczekam się sprawiedliwości - zastanawia się Ryszard Maciejewski fot. Bożena Bryl
- To mój dom i moja ziemia - powtarza uparcie Ryszard Maciejewski. Twierdzi, że stracił własność przez urzędników i pazerność spółdzielni Nadodrze.

Bój idzie o 3,6 ha gruntu i skromny domek. Maciejewski zapowiada, że nie da się stąd wyrzucić. O zwrot budynku i pola we wsi pod Słubicami mężczyzna walczy w sądach od 15 lat.

Ta historia zaczęła się wiele lat temu. Ojciec Ryszarda, Franciszek Maciejewski, po śmierci żony wychowywał trójkę dzieci i prowadził gospodarstwo. Zmarł w 1963 r. i wtedy dzieci trafiły do domu dziecka. W 1970 r. 20-letni Ryszard wrócił do Kunowic po wojsku, ale dom i grunt były zajęte przez kółko rolnicze, więc pojechał szukać szczęścia gdzie indziej.

- Rok później się pobraliśmy i postanowiliśmy odzyskać majątek - opowiada żona Ryszarda Mirosława Maciejewska. Kiedy chcieli w księdze wieczystej przepisać nieruchomość z ojca na syna, okazało się, że właścicielem jest już państwo. Zanim biuro notarialne wykreśliło z księgi Franciszka Maciejewskiego, wysłało pismo z pytaniem, czy będzie uprawiał ziemię. Tymczasem F. Maciejewski dawno nie żył. - Brak odpowiedzi uznano za brak zainteresowania i skarb państwa oddał wszystko spółdzielni Nadodrze, która wcześniej nieprawnie przejęła mój majątek - opowiada R. Maciejewski. Wtedy młodzi się poddali.

- Kiedy upadła komuna postanowiliśmy upomnieć się o swoje - opowiada Mirosława. Ryszard wyruszył w rodzinne strony w 1992 r. Z pożółkłym pismem o nabyciu praw do spadku po rodzicach pojechał do gminy i zameldował się w Kunowicach przy Słubickiej 27.

- Jak się w spółdzielni dowiedzieli o moim powrocie, to przekonywali, że wszystko jest ich - twierdzi mężczyzna. Jednak z przedstawionych dokumentów wynikało, że Nadodrze nabyło prawa własności do działki niezabudowanej i o innym numerze, dlatego Maciejewski się uspokoił. Niestety, rok później Sąd Rejonowy w Słubicach kazał wszystko oddać spółdzielni. Zaczęły się odwołania. Zapadł też wyrok o eksmisji Maciejewskiego. Po jego apelacji sprawa utknęła, ale postanowienie zostało podtrzymane. Potem było kolejne odwołanie i kolejna cisza. W tym czasie Maciejewski odnowił dom, wykopał studnię i doprowadził wodę. W styczniu 2006 r. dowiedział się, że jego apelacja nie została uwzględniona, bo nie zapłacił 30 zł i wyrok się uprawomocnił.

- Napisaliśmy skargę do Sądu Okręgowego w Gorzowie - mówią małżonkowie. W połowie stycznia tego roku dostali pismo, że sąd uchylił wpis do ksiąg wieczystych z 1970 r. i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. - Może wreszcie doczekamy się sprawiedliwości - mają nadzieję Maciejewscy.

- Ta działka i stojący na niej dom prawnie należą do naszej spółdzielni i dopóki sąd nie postanowi inaczej, państwo Maciejewscy nie mają tam wstępu - mówi prezes spółdzielni Nadodrze Wiesław Rybczyński. Dodaje, że nie zna szczegółów tej historii, bo szefem Nadodrza jest od czerwca zeszłego roku. O tym, że sprawa z posesją przy Słubickiej ma dalszy ciąg, dowiedział się od ,,GL''.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska