Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niezły smród z nowosolską hałdą

Dagmara Dobosz
Wraz z wyższą temperaturą powietrza hałda zamienia się w cuchnącą maź
Wraz z wyższą temperaturą powietrza hałda zamienia się w cuchnącą maź fot. Mariusz Kapała
Od kilku lat w centrum Nowej Soli zalegają tysiące ton trujących odpadów. O sprawie wiedzą najważniejsze instytucje w województwie, ale… nic z tym nie robią. Mieszkańcy mają dość życia w towarzystwie smolistej hałdy składowanej na terenie Dozametu.

- Ta hałda to cała tablica Mendelejewa! - oburza się Czytelniczka z Nowej Soli (nazwisko do wiadomości redakcji), która zwraca uwagę, że z trującą i śmierdzącą kupa odpadów na terenie Dozametu nikt nie potrafi sobie poradzić.

- Przecież tam leżą ogromne ilości smoły pogazowej i substancji ropopochodnych. A kilkaset metrów dalej są działki rekreacyjne i całe osiedle mieszkaniowe! Kiedy pada deszcz, ta trucizna dostaje się do wód gruntowych. A potem działkowicze jedzą "zdrowe warzywa" - mówi rozgoryczona.

Mieszkańcy okolicy maja dość ciągłego rozkładania rak przez urzędników. I już boją się wiosny. Gdy robi się cieplej smród staje się nie do wytrzymania. Dziwią się, że za wyrzucenie worka śmieci do lasu można trafić przed sąd. A hałda, o której wiedzą wszyscy, od tylu lat leży niemal w centrum miasta.

- Szkoda gadać… Tyle lat i nic się z tym nie robi - jednemu z mieszkańców wspomnianego osiedla bloków brakuje słów na opisanie tej absurdalnej sytuacji.

Lata procedur i biurokracji

Wraz z wyższą temperaturą powietrza hałda zamienia się w cuchnącą maź
Wraz z wyższą temperaturą powietrza hałda zamienia się w cuchnącą maź fot. Mariusz Kapała

Naszymi przewodnikami po tym ogromnym wysypisku byli zbieracze złomu
(fot. fot. Mariusz Kapała)

O sprawie pisaliśmy niejednokrotnie ("Hałda pełna strachu", "GL" z 12 października 2005 r., "Hałdy trujących odpadów zostaną wywiezione!", "GL" z 22 lutego ub. r.). Wszystko zaczęło się w 2001 r., kiedy firma Pol - Eko - Tech otrzymała pozwolenie wojewody na usuwanie i transport odpadów niebezpiecznych.

W marcu następnego roku decyzja ta została rozszerzona o kolejne odpady, tym razem zawierające metale ciężkie. Działalność firmy polegała na przetwarzaniu odpadów ropopochodnych na opał alternatywny. Do nowosolskiego magistratu zaczęły wpływać skargi mieszkańców ulic sąsiadujących z terenem Dozametu, którym przeszkadzał dolatujący z hałdy fetor.

Kolejne kontrole przeprowadzone przez WIOŚ wykazywały, że działalność firmy Pol - Eko - Tech jest prowadzona niezgodnie z przepisami ustawy o odpadach. Wojewoda wreszcie cofnął firmie pozwolenie. Ta się odwołała i zaczęła się lawina wniosków, pism, odwołań, wizji lokalnych, spraw sądowych, itp. W końcu wojewoda nakazał firmie usunięcie odpadów.

Smoła zastygła jak lawa

Pejzaż jak z horroru. Czarna, zastygła maź, pokrywa wszystko, "pożera" kolejne drzewka. Spotykamy dwóch złomiarzy, którzy zapuszczają się na dzikie wysypiska śmieci za Dozametem. Prowadzą nas w centrum skażonego terenu.

- O, to tam - pokazuje jeden z nich. - Na szczęście teraz jest zimno, ale latem potworny smród roznosi się na okolicę, a odpady zamieniają się w kleistą maź - dodaje. Podchodzimy bliżej. Czuć zapach smoły. Wysoka na kilka metrów i szeroka na kilkadziesiąt czarna hałda przypomina zastygłą lawę wulkaniczną.

Jej zaokrąglone krawędzie wskazują, że substancja była płynna, kiedy ją tu wylewano. Leży bezpośrednio na trawie. Z czarnej skorupy wystają kikuty drzewek. Zostały tylko suche konary. Niektóre świerki rosnące na obrzeżach są już częściowo zalane trującą substancją. Skala zniszczeń jest ogromna. Nie do pomyślenia, że hałda leży tak blisko od miasta. Co gorsza, kilkadziesiąt metrów dalej przepływa rzeczka Czarna Struga…

Wszystko w rękach marszałka

Wraz z wyższą temperaturą powietrza hałda zamienia się w cuchnącą maź
(fot. fot. Mariusz Kapała)

Urzędnicy od lat nie potrafią zmusić właściciela Pol - Eko - Tech do utylizacji odpadów. Magistrat nie jest stroną w sprawie, ponieważ hałda leży na terenie prywatnym.

Jak powiedziała nam rzeczniczka prasowa wojewody Małgorzata Nowak, od ubiegłego roku zadanie utylizacji odpadów należy do marszałka. Zmieniła się bowiem ustawa, według której kompetencje urzędników zostały przesunięte. Dlaczego wojewoda do tej pory nie uporała się z problemem?

- Koszt likwidacji hałdy może wahać się w granicach od ośmiu do 40 mln zł. To olbrzymia kwota. Ktoś musi zapłacić za utylizację odpadów. Powinien zrobić to sprawca całego zamieszania, ale… się miga. Jaki z tego wniosek? Prawdopodobnie należnościami zostanie obciążony skarb państwa. Trzeba czekać na wyrok sądu.

Z kolei urzędnicy marszałka zwracają uwagę, że działania prowadzone przez wojewodę były bezskuteczne. Sprawa została marszałkowi i ze względu na bardzo skomplikowany charakter jest... analizowana. W najbliższym czasie, we współpracy z organami kontrolnymi ochrony środowiska, zostaną podjęte "stosowne działania celem ostatecznego jej załatwienia".

WIOŚ patrzy optymistycznie

Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Zielonej Górze od ponad roku nie prowadzi kontroli firmy Pol - Eko - Tech. Przeciwko właścicielowi spółki toczy się postępowanie karne w sądzie rejonowym. Prowadzone jest też postępowanie administracyjne, mające na celu usunięcie zgromadzonych odpadów z terenu Dozametu.

O wyjaśnienie sprawy poprosiliśmy Janusza Tylzona, naczelnika wydziału inspekcji WIOŚ w Zielonej Górze. Jak napisał w mailu do redakcji: "Od listopada ub. r. w porozumieniu z Głównym Inspektoratem Ochrony Środowiska, Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, służbami wojewody lubuskiego i samorządu trwają prace nad ustaleniem priorytetów usuwania tzw. bomb ekologicznych oraz sposobu finansowania przywracania środowiska do stanu pierwotnego. Najprawdopodobniej znajdą się fundusze na zastępcze wykonanie decyzji administracyjnej i złożone odpady na terenie Dozametu zostaną usunięte".

Jednak odpowiedź "najprawdopodobniej" mieszkańcom już nie wystarcza. Powtórzyliśmy słowa naczelnika mieszkańcom ul. Brzozowej.
- Pani kochana, oni tak mówią już od lat. I co? Sama pani widziała! - wzrusza ramionami pan Mieczysław.

WIOŚ wstępnie ustalił ze starostwem powiatowym w Nowej Soli w sprawie dokonania pomiarów geodezyjnych zalegającej hałdy. Pomiary będą podstawą do określenia rzeczywistej ilości złożonych odpadów.

Według dotychczasowych ustaleń jest ich tutaj ok. 30 tys. ton. Co najmniej 30! A to właśnie ilość odpadów będzie decydowała o kosztach całego przedsięwzięcia. - Ja jestem optymistą i przypuszczam, że wszystko się uda - liczy naczelnik.

Co z zanieczyszczeniem?

Poza smrodem, pozostaje jeszcze najważniejsze: problem zanieczyszczenia środowiska gruntowo - wodnego.

- Część odpadów jest złożona bezpośrednio na powierzchni ziemi i w tym miejscu zanieczyszczenie, m. in. fenol, może przedostawać się do gruntu i dalej do płytko zalegających wód podziemnych. Poprzez kanalizację deszczową istniejącą na terenie zakładu część związków wymywana z hałdy przy niesprzyjających warunkach atmosferycznych może trafiać do pobliskiej rzeki Czarna Struga.

Ilość związków jest jednak niewielka, ponieważ sama smoła jest słabo rozpuszczalna w wodzie - objaśnia J. Tylzon. Dokładne badania miejsca składowania będzie można wykonać dopiero po usunięciu zalegającej hałdy. - Trzeba pamiętać, że do naprawy szkód w środowisku zobowiązują nas przepisy krajowe i UE - dodaje. Naczelnika trzymamy za słowo. A do sprawy trującej nowosolskiej hałdy jeszcze wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska