Było około 14.00. O tej porze Jan i Anna Szwarcowie zawsze oglądali swój ulubiony serial. - Właśnie się zaczynał. Mąż się zdrzemnął. Wstałam więc, żeby go obudzić - relacjonuje pani Anna. - Słyszałam dźwięki, które przypominały jakby petardy, ale nawet nie pomyślałam, że może dziać się coś złego...
Ogień był wszędzie
Kiedy kobieta wstała z fotela, żeby obudzić męża, zobaczyła przez kuchenne okno, jak pali się drewno przed domem. - Zaczęłam krzyczeć do męża. Ten się zerwał i wybiegł na dwór - mówi.
- Ogień rozprzestrzeniał się błyskawicznie! Z drewna przeszedł na camping i za chwilę na mieszkanie. Pobiegłem do garażu ratować samochody, żona dzwoniła po straż pożarną - opowiada pan Jan.
Mężczyzna w trakcie wyprowadzania aut poparzył prawą rękę od dłoni do ramienia oraz część głowy. - Najważniejsze, że żyjemy - mówi, gdy jest już po wszystkim.
Stali i patrzyli jak płonie ich dorobek. I miejsce, w którym chcieli spokojnie spędzić starość. Ogień w ciągu kilku minut strawił dosłownie wszystko. W budynku są tylko zgliszcza i zapach spalenizny zmieszanej z wilgocią po wodzie.
Spłonęły też dwa budynki gospodarcze. Jeden z nich należał do sąsiadów Szwarców.
- Pożar zauważyła moja córka Magda. Zaczęła do nas krzyczeć, że się pali garaż. Zdążyliśmy wyprowadzić tylko motory. Potem już ogień zajmował wszystkie budynki kolejno, aż zaczęło się palić mieszkanie sąsiadów - opowiada Judyta Morzejko.
Jej mąż jest budowlańcem. Stracił cały sprzęt, który gromadził przez lata. Nie ma teraz jak pracować. - Na naszych oczach roztopił się mój samochód. Nie był ubezpieczony od pożaru - mówi pani Judyta.
Pierwsza z pomocą przyszła gmina. Burmistrz Stanisław Kozłowski zapewnił zakwaterowanie w lokalu komunalnym, zasiłek celowy, zorganizował też zbiórkę podstawowych rzeczy: odzieży, środków higieny osobistej, sprzętu.
- Jestem już po rozmowach z fundacją „Serce na dłoni” i jutro na miejsce przyjedzie prezes fundacji, z którą omówimy szczegóły współpracy. Fundacja już teraz jest gotowa udzielić pomocy finansowej i uruchomić specjalny rachunek bankowy, gdzie ludzie dobrego serca będą mogli wpłacać pieniądze, by tej rodzinie pomóc - mówił wczoraj burmistrz.
Każda rzecz się przyda
- Na razie mieszkamy u znajomych. Potem przeprowadzimy się do mojego brata. Następne lata będziemy remontować dom, by wrócić na swoje. Ile lat to potrwa? Nie wiem... - mówi pan Jan, ocierając łzy.
Nie ma jeszcze konta, na które będzie można wpłacać pieniądze. W ciągu kilku dni podamy je na naszych portalach: www.gazetalubuska.pl i slubice.naszemiasto.pl.
Osoby, które już chciałyby pomóc, np. oferując pomoc rzeczową, są proszone o kontakt z rodziną (tel. 607 309 210) lub z Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Ośnie Lubuskim - tel. 95 757 13 42.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?