MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ojciec i syn zakochali się w internecie i… tak powstała ich firma

Rita Wojtczak 0 68 324 88 71 [email protected]
Mirosław Małachowski z dumą prezentuje jeden z niekomercyjnych serwisów wykonanych przez firmę
Mirosław Małachowski z dumą prezentuje jeden z niekomercyjnych serwisów wykonanych przez firmę fot. Tomasz Gawałkiewicz
Wystarczył pierwszy kontakt z internetem, aby Mirosław i Marek Małachowscy z Żar zdecydowali, że sieć jest tym, czym będą się zajmować!

Droga od pomysłu do założenia biznesu nie była łatwa.

- To był ciężki orzech do zgryzienia. Miałem już dość tych wszystkich urzędów. Trzeba było wnieść duży kapitał. Dla nas, rodzinnej firmy, były to oszczędności z kilku. Na początku popełnia się sporo błędów i ponosi wydatki. Przydatny jest dobry, zaprzyjaźniony prawnik. Samo oprogramowanie jest drogie, do tego dochodzą koszty rejestru, księgowości. A gdy się jeszcze nie przewidzi rozwoju firmy, to przy każdym rozszerzeniu usług człowiek dopłaca - mówi Mirosław Małachowski. - Przez pierwszy rok raczej się do biznesu dokładało. - dodaje.

Mateusz Fekieta (z przodu) i Michał Małachowski pracują w skupieniu nad kolejnym projektem. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik.

(fot. fot. Tomasz Gawałkiewicz)

- Ale udało się. Zaczęliśmy od razu od większych zleceń. Nawiązaliśmy współpracę z warszawskimi firmami telekomunikacyjnymi. Powstała baza, kontakty. Potem stworzyliśmy elektroniczny system umawiania się na wizyty dla ambasady amerykańskiej. No i współpraca z telewizją ITV - wylicza. - Serwis dla Radia Zet robiliśmy już jako spółka z o.o. Więksi kontrahenci nie chcieli rozmawiać z firmą osobową - kończy.

Obecnie firma mm-team zatrudnia siedmiu pracowników. Graficy, programiści, redaktor tekstów. Wszystko koordynuje szef zespołu Marek.

Sieć w lodówce

Zespół ma swój sposób na klientów. - Tłumaczymy, że strona jest wizytówką firmy. Trzeba wiedzieć, czy ma informować i reklamować, czy może za jej pomocą ma być prowadzona sprzedaż. W dobie, kiedy internet prawie wchodzi do lodówki, wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, jakie to ma znaczenie. Szczególnie dotyczy to mniejszych zleceniodawców - tłumaczy Mirosław. - Inaczej, gdy firma pracuje z większym partnerem, który wie, czego oczekuje. Wtedy od początku opracowujemy wspólną koncepcję. Tak było w wypadku zabieram.pl - portalu na temat ekologicznej jazdy, wykonanego na zlecenie Radia Zet.

Metoda na dobór kadry? Mirosław opisuje ją w dwóch hasłach: - Pokaż nam co umiesz. Pokaż jak szybko uczysz się nowych rzeczy. Kandydatom dajemy projekt do wykonania, który oceniamy. Jeśli potrafią wiele oferujemy im pracę w której mogą nabyć jeszcze więcej umiejętności. Internet wciąż się zmienia. Trzeba mieć nie tylko dobrą szkołę, ale i być na bieżąco z nowościami.

Jesteśmy w domu

Mm-team pracuje również na rynku lokalnym. Jest on chłonny, daje coraz większe możliwości. Zespół nie ma zamiaru przenosić się z Żar do większego miasta. Początkowo brakowało łącz, linii telefonicznych. Teraz jest lepiej. Do tego lokalne spółki domagają się promocji. Począwszy od branży paliwowej, a skończywszy na praktyce lekarza ginekologa. - Poza tym to miasto jest coraz ładniejsze i spokojne. Jesteśmy do niego przywiązani. Żyjemy tu przecież, a internet jest potrzebny wszędzie. Może to taki mały patriotyzm - zamyśla się Mirosław.

Ale są też problemy. Np. z kadrą. Ciężko w małym regionie znaleźć wykwalifikowanych pracowników. A kiedy się nauczą w firmie czegoś więcej to uciekają do Wrocławia lub innego dużego miasta. Albo komunikacja. Nie jest łatwo szybko dojechać z Żar do Warszawy. Specyfika zawodu pozwala jednak na współpracę przez internet. To ułatwia sprawę. Można sobie pozwolić na osobiste spotkanie w finalnym etapie pracy.

Człowiek aż rośnie

- Każdy ma swoje zadanie - mówi Michał Małachowski, grafik. - Pomysły biorą się z głowy, ale dużo zależy od zleceniodawcy. Często prosimy klienta, aby pokazał nam parę witryn, które mu się podobają i kombinujemy.

- Ja znów mniej kombinuję, a bardziej polegam na wiedzy matematycznej - mówi Mateusz Fekieta, programista. - Trzeba mieć dryg - przyznaje, ale wszystko jest do wyuczenia.
Przemysław Kaźmierski, który wypełnia strony tekstami mówi z uśmiechem: - Moja rola? Jestem cyberdziennikarzem.

Wszyscy są bardzo otwarci. - Bo to jest nasz dom - zauważa Fekieta.
- Ba! Czasem lepiej jak w domu, bo czyściej - śmieje się Kaźmierski.
- Atmosfera jest rewelacyjna - podsumowuje Michał Małachowski.

Pytam jeszcze o to, co daje największą satysfakcję. Prezes zamyśla się na chwilę i mówi. - Jak po dwóch latach od zakończenia współpracy dzwoni duża firma i mówi: wracajcie do nas, bo jesteście najlepsi, to człowiek aż rośnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska