MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pan Andrzej z panem Stasiem

DANUTA PIEKARSKA
Deptak i rynek to wspaniałe miejsce dla sztuki. Ale za drogie. Po szyldach najlepiej widać, że śródmiejski adres bardziej jest na kieszeń banku, niż galerii.

Ulica Fabryczna kojarzy się z targowiskiem i Centrum Ogrodniczym. Rok temu nad jedną z bram zawisł napis Zielonogórski Montmartre. Brama kiedyś prowadziła na podwórko tętniące życiem różnych firm. Ostatnia wyprowadziła się piekarnia.
Budynek, który znana dotąd z działalności w Galerii Art Maria Idzikowska, upatrzyła na galerię, prócz naturalnej erozji dotknięty był pożarem. Jedyną osobą, która na widok wnętrz, nie zakrzyknęła ,,chyba cię pogięło’’, był mąż pani Marii...

Pan Andrzej z panem Stasiem

Goście, którzy rok temu przyszli na otwarcie Zielonogórskiego Montmartru, przecierali oczy. Na białych lub oczyszczonych do cegły ścianach - obrazy. Za scenę robi podest w największej sali, za scenografię - rozwieszone jabłka.
Ci, którzy cudu metamorfozy szukali w dużej kasie, byli w błędzie. Ktoś pożyczył stoliki, ktoś dał lodówkę. Elektrycy - pan Andrzej i pan Stasiu zadbali o instalacje. Najcięższą fizyczną pracę wykonała ekipa Sami Swoi, czyli rodzina.

Zakaczawie w fabryce mebli

Nim ożyły pomieszczenia przy ul. Fabrycznej, wcześniej podejmowano w mieście podobne próby. Na użytek ,,Ballady o Zakaczawiu’’, którą przywiózł teatr z Legnicy, odkurzono nieczynne hale fabryki mebli. Zagrały zakazaną legnicką dzielnicę w powojennych odsłonach, odkrywając widzom przy okazji, co z pofabrycznymi obiektami można zrobić.
Kiedy Teatr im. Heleny Modrzejewskiej przyjechał ostatnio z głośnym spektaklem ,,Made in Poland’’, publiczność już bez zaskoczenia pospieszyła w kierunku byłej winiarni przy ul. Moniuszki. Upewniając się, czy miejscem przedstawienia jest jedna z nieczynnych hal, czy Stara Winiarnia.

Kto następny?

Przy Fabrycznej, gdzie zadomawia się Zielonogórski Montmartre (niebawem - święto ulicy z plenerem malarskim poświęconym zielonogórskim podwórkom), na sprzedaż wystawiane są kolejne pofabryczne obiekty.
- To wymarzone miejsce na artystyczny campus uniwersytecki. Gdyby weszli tu muzycy, plastycy... - Maria Idzikowska najlepiej wie, ile nakładu pracy kosztuje adaptacja takich obiektów.
Ale to jedna strona medalu. Jest i druga. Przyszli muzycy i plastycy wciąż nie mają swojego miejsca na mapie miasta. A tkwi w nich ogromna, wciąż niewykorzystana energia; zarazem szansa nadania wyrazistego piętna tej części miasta, która wciąż pozostaje na uboczu.
Czy w przymiarkach do inwestycji w Zielonogórski Montrmartre obok realnych możliwości znajdzie się miejsce na wizję przyszłej Zielonej Góry?
To dobrze, że znalazł się nowy gospodarz dla Polskiej Wełny. Choć wciąż zostaje wątpliwość, czy wykorzystaliśmy wszystkie - po programy unijne - możliwości stworzenia tu ośrodka akademickiego. A skoro tu się nie udało, może warto wyciągnąć wnioski z tej lekcji właśnie na ul. Fabrycznej?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska