Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pani Stanisława szuka pomocy, bo chory na schizofrenię syn chce ją zabić nożem

Anna Białęcka [email protected]
Chory na schizofrenię wyskoczył przez balkon. Teraz z połamanymi kończynami leży w głogowskim szpitalu.
Chory na schizofrenię wyskoczył przez balkon. Teraz z połamanymi kończynami leży w głogowskim szpitalu. Fot. Anna Białęcka
- Już nie wiem gdzie szukać pomocy, dla siebie i dla mojego syna chorego na schizofrenię - mówi pani Stanisława. Jest od trzech lat bezdomna. Uciekła, bo jej chory syn uważa, że musi poderżnąć matce gardło.

Pani Stanisława przez prawie trzy lata tułała się po znajomych. - W końcu musiałam coś wynająć, razem z młodszym synem - mówi. - Płacimy za jeden pokój tysiąc złotych, mimo, że w Radwanicach mamy trzypokojowe, własnościowe mieszkanie. Utrzymujemy się z pensji syna, choć niewiele tego jest. Mamy długi.

Dlaczego więc od trzech lat jak bezdomni wiodą nędzne życie w Głogowie? - Mój syn zachorował na schizofrenię, ma urojenia - opowiada kobieta. - Stał się agresywny, zwłaszcza w stosunku do mnie, ale nie oszczędzał także swojego młodszego brata, bił go i prześladował. Kiedyś rzucił się na mnie z nożem, krzycząc, że musi mnie zabić. Uratowało mnie to, że zasłoniłam się taboretem. Nóż utkwił w drewnie, a ja zdołałam uciec.

Młody mężczyzna trafił do szpitala psychiatrycznego. - Ale to nic nie dało, po powrocie przestał brać leki, było jeszcze gorzej. Pochowaliśmy wszystkie noże, ale on wciąż chciał mnie zabić - opowiada pani Stanisława. - Znów trafił do szpitala.

Kobieta zgłosiła sprawę do prokuratury, która podjęła decyzję o ubezwłasnowolnieniu chorego człowieka. Sprawa odbyła się w legnickim sądzie cywilnym. Tym razem matka z młodszym dzieckiem postanowiła więcej nie ryzykować. Strach o życie nakazał jej ucieczkę z domu. Zostawiła synowi mieszkanie. Odnowione, po remoncie. - Od tamtej pory tułamy się, jak bezdomni - opowiada ze łzami bezsilności.

Nie chciała jednak zostawić chorego syna na pastwę losu. - Chodziłam do opieki społecznej w Radwanicach, żeby mu pomogli, żeby coś zrobili, a oni wciąż tylko chcieli ode mnie jakieś papiery, które kserowali i kserowali - twierdzi. - Najgorsza była zima, bo mógł w tym nieogrzewanym mieszkaniu zamarznąć i umrzeć z głodu. Usłyszałam raz od pani z GOPS-u, że mi chodzi tylko o to, by przejąć mieszkanie. A to przecież moje mieszkanie. Te kobiety mówiły także w sądzie wiele nieprawdziwych rzeczy. Osądzały mnie, że jestem wyrodną matką, że zostawiłam syna na pastwę losu. A to przecież nieprawda. Czy one zdają sobie sprawę z tego, jak to jest, gdy własny syn rzuca się na matkę z nożem?

Mężczyzna ma urojenia. Jak wynika z opinii lekarza psychiatry, który na prośbę matki zbadał chorego w mieszkaniu, jego stan jest poważny. Chory twierdzi, że ma gumę w brzuchu, której lekarze nie chcą mu wymienić. A guma jest zniszczona przez szczura, który w nim żyje. Uważa, że w domu znajdują się kamery, ma założony podsłuch. Swoją matkę określa jako osobę obcą.

Mieszkanie w Radwanicach już nie jest takie ładne i przytulne jak niegdyś. Chory człowiek w poszukiwaniu podsłuchów już dawno rozebrał na czynniki pierwsze wszystkie meble, rozkręcił piecyk gazowy służący do ogrzewania, więc został odcięty gaz, skuł kafelki, zdjął panele z podłóg. Teraz wygląda jak nora.

"Stwierdzam u badanego zaburzenia psychotyczne z obecnością objawów wytwórczych w postaci urojeń i omamów wzrokowych i uczuciowych, skłonnością do objawów agresywnych. Chory stanowi zagrożenie dla zdrowia a nawet życia innych ludzi" - to fragment opinii psychiatry z Polkowic.
Pani Stanisława uznała, że jedynym rozwiązaniem tej sytuacji i ochroną syna przed jakimiś tragicznymi w skutkach czynami, będzie specjalistyczny ośrodek opieki. Prosiła najpierw o pomoc w GOPS-ie, w grudniu ub. roku. A w styczniu zwróciła się do sądu rodzinnego w Głogowie o skierowanie go do takiego właśnie ośrodka zamkniętego. - Pytałam wcześniej panią sędzię z sądu rodzinnego co mam zrobić, jakie dokumenty dostarczyć - pani Stanisława jest już na skraju załamania. - Zrobiłam wszystko co kazała. I czekałam.

Po dwóch miesiącach ciszy poszła do sądu. I tu znów usłyszała, że musi dostarczyć jakieś dokumenty, między innymi opinię lekarską. - A przecież opinia już była i wszystko inne, o co znów prosiła pani sędzia też było - zapewnia. - Odeszłam z kwitkiem. A tak ją prosiłam o pomoc, nie dla mnie, dla chorego syna.
Psychiatra z Polkowic ponownie pojechała do chorego, by wystawić kolejną opinię. - Ale stan syna był już tak tragiczny, że uznała, iż koniecznie i niezwłocznie trzeba go zabrać do szpitala - mówi matka. - Przyjechali po niego 10 marca, i wtedy doszło do tej tragedii.
Mężczyzna wyskoczył przez balkon z drugiego piętra. Przeżył. Połamał sobie nogi i ręce. - Kiedy poszłam po tym wypadku do sądu, pani sędzia sprawiała wrażenie jakby to w ogóle ją nie obchodziło, powiedziała, że ma 700 takich spraw. A przecież on musi się leczyć, przecież on chciał się zabić. Czy to nikogo poza mną nie obchodzi?

Skąd ta opieszałość w załatwieniu tej sprawy, zarówno ze strony opieki społecznej w Radwanicach, jak i sądu? Jak nas poinformował rzecznik sądu okręgowego w Legnicy sędzia Paweł Pratkowiecki kłopot polegał na tym, że sprawa pechowo trafiła do sędziego, który bardzo długo przebywał na zwolnieniu lekarskim, więc nie mógł nią się zająć. - Teraz już jednak pani prezes sądu podjęła decyzję o przekazaniu sprawy innemu sędziemu - powiedział rzecznik. -Trzeba więc czekać na rozpatrzenie wniosku matki chorego. Powinno to nastąpić niebawem.

Kiedy już po wypadku rozmawialiśmy z wójtem gminy Radwanice, także usłyszeliśmy zapewnienie o pomocy w załatwieniu sprawy, tak by matka i jej chory syn otrzymali pomoc. - Nie wiedziałam wcześniej o tych problemach. Poleciłam już pracownicom GOPS, by okazały pomoc pani Stanisławie w załatwieniu ośrodka pomocy dla syna - powiedziała wójt Sabina Zawis.
Teraz połamany mężczyzna leży w głogowskim szpitalu na oddziale ortopedycznym. Jest po ciężkiej operacji nogi. Dokąd trafi po wyjściu z lecznicy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska