MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pierwszy zestaw

Andrzej Flügel
Archiwum
Moim zdaniem.

Większych jaj niż te dziejące się w półfinałowym meczu w Lesznie chyba jeszcze nie było. Oto podczas zawodów takiej rangi trwają jakieś przepychanki, wzajemne oskarżenia. Zamiast żużlowców po torze jeżdżą ciągniki. Na stadionie jest sędzia i komisarz ekstraligi, a panowie nie mogą się zdecydować czy tor jest spreparowany, czy też nie.

Są dwie możliwości. Jest i wtedy meczu nie ma, a arbiter ogłasza walkower. Nie jest spreparowany, wtedy jedziemy i już. Nie ma przerwy i kolejnego równania po upadku zawodnika gości. Ale żeby podjąć konkretną decyzję to trzeba mieć... no, wiadomo co.

A sytuacja z drugiego półfinału? Od rana wszystkie stacje meteorologiczne bębnią, że nad Gorzowem po 21.00 rozszaleje się burza. Mapy pogody pokazują wielką czerwoną plamę nad niemal całą północą województwa, z epicentrum właśnie nad Gorzowem. Nikt na to nie reaguje. Zadzwonił do mnie Czytelnik z miasta nad Wartą i zapytał czy w dobie internetu i szybkiego komunikowania się nie można było tego meczu przyspieszyć, choćby o pół godziny? Czy nie można było zrezygnować z prezentacji i całej celebry? I sam sobie odpowiedział: zapewne można, ale nie u nas i nie w naszej lidze. Mecze, które decydują już o podziale medali powinny odbywać się w całości. Pewnie tak...

Albo coś takiego, co jest nie do pomyślenia w żadnej innej lidze, w żadnej dyscyplinie i podejrzewam, że na całym świecie. Oto zespół, który przegrywa dwa mecze w ćwierćfinale walczy dalej! To już jest zupełne kuriozum, coś takiego jak zapaśnik - gimnastyk, albo Pigmej w NBA. Oczywiście nie czepiam się w ten sposób Unii Leszno, która wykorzystała głupi regulamin o czwartym zespole awansującym do półfinału z grona przegranych. Może jednak dojść do sytuacji, że zespół, który dwa razy pokonał Unię, czyli Caelum Stal będzie walczyć o brąz, a ekipa z Leszna o złoto. Tego by nawet Mrożek nie wymyślił. No, ale nasz najsłynniejszy dramaturg i autor grotesek pewnie nie wiedział, że gdzieś tam są działacze żużlowi i pewnego razu przyjdzie im do głowy coś takiego. Jednak przyszło, a teraz ktoś musi ten nieświeży kotlet zjeść...

Wiem, że zaraz uaktywnią się moi dyżurni krytykanci i stwierdzą, że znów czepiam się żużla. Tak nie jest. Owszem nie pałam miłością (póki nie jest jeszcze obowiązkowa) do tej dyscypliny i nie ulegam zbiorowej fascynacji. Ale skoro ona jest wiodącą w naszym regionie, skoro tyle ludzi się nią interesuje doceniam to i chciałbym by wszystko wyglądało lepiej, mądrzej, bardziej profesjonalnie. Może trzeba znaleźć ludzi, którzy lepiej pociągną wózek z napisem ,,ekstraliga"? Może w końcu ktoś potrafi opracować mądry regulamin, terminarz i przerwie proceder ,,przygotowywania" torów? Nie potrafię zrozumieć tego, że od - powiedzmy trzech tygodni - w środku lata nie spadł deszcz, a na torze jest grzęzawisko. Przecież coś takiego śmierdzi na kilometr. Zastałem kiedyś na jednym stadionie właśnie taką sytuację. Upał, susza, a na torze można było sadzić ryż. Widziałem jak sędzia zapadł się po kostki i omal nie zgubił butów. Z trudem wydobyli go działacze i pomagali mu wycierać upaćkane w mazi buty. Pomyślałem: no teraz z nimi zagra i zarządzi poprawki. A on nic. Polazł na start, wylosował pierwszy zestaw, wdrapał się na wieżyczkę i zaordynował: jedziemy!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska