- Po co to komu, dzieciaki tylko sobie krzywdę robią? - mówi podniesionym głosem mieszkanka Jasienicy.
Linia Stary Raduszec - Łęknica została częściowo zlikwidowana. Czy coś można coś częściowo zlikwidować? Na kolei może.
- Do pełnej likwidacji jeszcze daleko, gdyż to oznacza konieczność wydania potwornych pieniędzy, których nie mamy - tłumaczy Alicja Grochowska zastępca dyrektora zielonogórskiego oddziału linii kolejowych. - To nie tylko zdjęcie torów, ale także zrekultywowanie gruntów. Dopiero wówczas można oddać ziemię miastu lub gminie.
Niektóre mają szczęście
Na tej linii zdjęto tory, a pozostawiono szyny jedynie na stacjach w Lubsku i Tuplicach, gdzie szlak łączy się z innymi. I na niektórych przejazdach kolejowych. A po co kolejarze trzymają nasypy? Po nic. Jak dodaje A. Grochowska byłaby zachwycona, gdyby jakaś gmina zechciała urządzić na dawnych szlakach ścieżkę rowerową. Niestety chętnych brakuje.
Tymczasem można coś z tym bałaganem zrobić. Przykładem może być szlak łączący Wolsztyn z Nową Solą. Z jednej strony znaczny odcinek wykorzystują drezyniarze, którzy w zamian za możliwość bezpłatnego użytkowania dozorują linię. Z drugiej trasa może mieć jeszcze więcej szczęścia, gdyż interesują się nią starostwa w Nowej Soli oraz Wolsztynie i nie przerażają ich już nawet koszty remontu wspaniałego mostu w Stanach. Ma tędy kursować turystyczna ciuchcia. Mimo koszmarnych perspektyw uratowano także fragment linii Kunowice-Cybinka. Dziś jest własnością starostwa i eksploatuje ją firma. A być może ruch się zwiększy wraz z budową autostrady, której wykonawca szuka możliwości transportu kruszywa.
Znika nawet tłuczeń
Ścieżki rowerowe? Kolejarze czekają na samorządy, samorządowcy na kolejarzy.
- Mam nadzieję, że po latach walki uda nam się wreszcie dopiąć sprawę budowy ścieżki rowerowej biegnącej nasypem dawnego szlaku kolejowego - dodaje burmistrz Łęknicy Jan Bieniarz. - Z poznańskimi kolejarzami rozmawiamy o tym wraz z Tuplicami i Trzebielem.
Trwa to na tyle długo, że część linii została już rozebrana. I o ile gminom nie zależy na szynach, o tyle sam nasyp jest już ważny. Niestety kolejarze sprzedali już nawet tłuczeń.
- Nie będziemy tutaj kładli asfaltu lub bruku. Chcemy zapewnić dostęp do naszych perełek Łuku Mużakowa i Parku Mużakowskiego - dodaje Bieniarz. - A gdyby ścieżkę pociągnąć dalej byłaby to trasa transwojewódzka biegnąca przez bardzo atrakcyjny teren. Do tego stacyjki i nastawnie wykorzystane na wypożyczalnie, gastronomię, może hotele...
Szkoda tylko, że tego rodzaju pomysły udają nam się tylko na papierze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?