MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Płomienie zabrały wszystko. Pomóżmy rodzinie Leoszków!

Małgorzata Ziętek 95 722 57 72 [email protected]
- Zaczynam wierzyć, że z pomocą ludzi dobrej woli uda się nam odnowić to, co strawiły płomienie - przyznaje Piotr Leoszko, stojąc w pokoju synka, w którym wybuchł pożar.
- Zaczynam wierzyć, że z pomocą ludzi dobrej woli uda się nam odnowić to, co strawiły płomienie - przyznaje Piotr Leoszko, stojąc w pokoju synka, w którym wybuchł pożar. Małgorzata Ziętek
- Najpierw zaczęło się palić w pokoju synka. Szczęście, że mały spał z nami - mówi Piotr Leoszko. Ogień strawił mieszkanie. Rodzina uszła z życiem, ale potrzebuje pomocy. Każdej. Od dachu nad głową, po odzież i materiały na remont.

O każdą pomoc dla siebie, męża i dzieci przyszła wczoraj prosić Urszula Leoszko. Mieszka na parterze kamienicy przy ul. Borowskiego. Na wspomnienie tego, co przeszła, ma łzy w oczach. To ona w sobotę, 12 stycznia, około 7.00 pierwsza usłyszała dziwne trzaski w pokoju siedmioletniego synka. Gdy obudziła męża, na korytarzu już unosiły się kawałki żarzącej się sadzy. A w pokoju dziecka aż kłębiło się od niej.

- Mąż pobiegł obudzić teściową, a ja z synkiem na ręku ruszyłam do drzwi wyjściowych. Nie chciały się otworzyć, tak spuchły od gorąca. Gdy opuszczaliśmy mieszkanie, za nami był już ogień. Na bosaka, w pidżamach wybiegliśmy na dwór. Sąsiadka z innej klatki dała nam koce i jakieś kurtki, żebyśmy nie zamarzli. Potem przyjechała straż, policja i pogotowie. Po badaniach nas wypuścili. Ale jak pomyślę, co by było, gdyby pożar wybuchł nocą... I gdyby w pokoju, gdzie pojawił się ogień, spał nasz synek... - głos pani Urszuli drży.

Pogorzelców przygarnęli kuzyni, którzy mieszkają piętro wyżej. Gdyby nie oni, Leoszkowie nie mieliby gdzie się podziać ani co na siebie włożyć. Wszystko strawił ogień. Została tylko kuchenka i osmolona lodówka, której chyba nie uda się uratować. Pan Piotr martwi się, jak to będzie, gdy odbiorą ze szpitala małą córeczkę. Maria Magdalena urodziła się przedwcześnie 1 stycznia. Na razie jest w szpitalu, ale jak wydobrzeje, nie będzie nawet gdzie postawić łóżeczka. - Od pożaru aż tynk poodpadał ze ścian. Spaliła się też podłoga. No i wszystko, co było w mieszkaniu - pokazuje mąż pani Urszuli.

Jeżeli możesz pomóc rodzinie Leoszków, skontaktuj się z redakcją ,,GL" w Gorzowie (tel. 95 722 57 72) lub naszym działem łączności z Czytelnikami (68 324 88 18).

Maria Góralczyk, zastępca dyrektora ZGM w Gorzowie, twierdzi, że bardzo współczuje rodzinie, ale jej zakład nie może pomóc w remoncie. - Bo to lokal własnościowy, a ustawa o finansach publicznych nie dopuszcza wydatkowania pieniędzy na remonty lokali, które nie należą do miasta. Gdyby to był lokal gminy, to co innego. Możemy tylko współczuć - dodaje.

O pomoc finansową i remontową dla Leoszków interpelował do prezydenta Gorzowa radny Mirosław Rawa. Wczoraj ustaliliśmy, że sprawa trafiła do wydziału zarządzania kryzysowego, którego szef Jan Figura przekierował ją do wydziału infrastruktury miejskiej i Gorzowskiego Centrum Pomocy Rodzinie. Bo jak nam powiedział, nie jest to sytuacja kryzysowa. Wiceprezydent Alina Nowak zauważa jednak, że z taką sytuacją będziemy mieli do czynienia już niebawem, gdy rodzice odbiorą córeczkę ze szpitala. I zapewnia, że temat zna, a sprawa pomocy pogorzelcom jest w toku.

- Już jest decyzja o zasiłku dla tej rodziny. Rozmawiamy też z organizacjami pozarządowymi i fundacjami na temat pomocy w przeprowadzeniu remontu i wyposażeniu spalonego mieszkania - informuje Jolanta Kwiatkowska, zastępca dyrektora GCPR.

Pan Piotr jest pod wrażeniem postawy pracowników pomocy społecznej. Wczoraj dzwonili, żeby przyszedł podpisać decyzję. - Ale na co dokładnie, nie wiem. Pani, z którą wcześniej rozmawiałem, wnioskowała o zasiłek w wysokości 2.000 złotych dla nas - przyznaje. Za te pieniądze spróbuje kupić najpotrzebniejsze rzeczy: do mycia osmolonych ścian i podłóg, regipsy, farby, kleje...

Leoszkom potrzebna jest każda pomoc. Za naszym pośrednictwem chcieliby też podziękować wszystkim, którzy już ich wsparli. Szefowi firmy Zarabski, gdzie pracuje pan Piotr, za darmowe kontenery i pracowników do zbijania tynku. Jego przyjacielowi Piotrowi Kaczmarkowi, bo załatwił nowe okno. I pani, która przyniosła trochę odzieży. A także Szkole Podstawowej nr 15 za zakup podręczników dla synka. - Każdym wsparciem i dobrym słowem jestem podbudowany. I zaczynam wierzyć, że z pomocą ludzi dobrej woli uda się nam odnowić to, co strawiły płomienie - mówi mężczyzna łamiącym się głosem.

Grzegorz Rojek, rzecznik gorzowskiej straży pożarnej, informuje, że przypuszczalną przyczyną pożaru mieszkania było zwarcie instalacji elektrycznej. W 2012 roku z tego powodu spłonęło 13 mieszkań w powiecie.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska