Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po przymusowym urlopie dyrektor wrócił do szpitala

Anna Białęcka
Anna Białęcka
Wciąż trwa śledztwo w sprawie dyrektora głogowskiego szpitala. Sprawa się ciągnie, bo, jak się okazuje, prokuratorzy mają pełne ręce roboty. A dyrektor wczoraj wrócił do pracy po przymusowym urlopie.

Minął już ponad miesiąc od chwili, gdy dyrektor szpitala został przewieziony do prokuratury, gdzie postawiono mu zarzut usłyszał we wtorek zarzut oszustwa na szkodę szpitala. Prokuratura zarzuciła mu zakup materiałów budowlanych na koszt szpitala i wykorzystanie ich na prywatnej działce w Lubinie. Ich wartość to koło tysiąca złotych. Dyrektor odrzucał zarzuty, zapewniał publicznie, że są one nieuzasadnione, a on jest niewinny. Sugerował wręcz, że to efekt budowania wokół niego złej atmosfery prze jego przeciwników.

Tuż po tym zdarzeniu starosta Rafael Rokszewicz, wraz z zarządem powiatu, podjął decyzję o wysłaniu dyrektora na urlop. Jego obowiązki przejęła na ten czas zastępca dyrektora, która zresztą także usłyszała zarzuty w tej sprawie. - Jak zapewnił mnie prokurator, za miesiąc powinno zakończyć się śledztwo i będziemy wiedzieć, co dalej ze sprawą, czy będzie akt oskarżenia czy nie - mówi wtedy starosta. Wczoraj dyrektor zakończył przymusowy urlop, spędził kilka dni na zwolnieniu lekarskim, i znów zarządza szpitalem. I zapewne nie jest to dla niego teraz łatwe zadanie w sytuacji, gdy ciążą na nim zarzuty prokuratorskie, a sprawa stała się głośna i szeroko komentowana przez mieszkańców miasta, w tym także pracowników szpitala.

Śledztwo trwa już ponad miesiąc, więc pytamy prokuratora rejonowego Marka Wójcika o losy śledztwa. - Sprawa jest jeszcze w toku, sądzę, że jej finał będzie w połowie czerwca - powiedział nam. - Dokumenty zostały zebrane, świadkowie zostali przesłuchani. Planowane są jednak jeszcze dodatkowe czynności i dopiero po ich wykonaniu zostanie podjęta decyzja merytoryczna, kończąca sprawę.

Kiedy zapytaliśmy o powody tak długiego badania sprawy dyrektora szpitala, usłyszeliśmy między innymi, że prokuratorzy mają dużo zajęć. Choć, jak podkreśla prokurator, nie ma to jednak bezpośredniego wpływu na czas przebiegu poszczególnych dochodzeń, także tego dotyczącego dyrektora szpitala.
- Musimy w naszej pracy zajmować się także bardzo drobnymi sprawami - mówi M. Wójcik. - Chodzi między innymi o częste w ostatnim czasie oszustwa w sklepach, polegające na przeklejaniu cen na opakowaniach różnych produktów. To także sklepowe i inne kradzieże, dotyczące kwot niewiele powyżej 250 zł, z którymi od początku do końca doskonale poradziliby sobie policjanci, bez udziału prokuratury.

W głogowskiej prokuraturze czynnie prowadzeniem postępowań zajmuje się 15 osób, w tym gronie są także szef prokuratury i jego zastępca. Każdego miesiąca, średnio, rejestrowanych jest tu grubo ponad 300 spraw, od początku roku do 30 kwietnia wpłynęło ich 1.357. Łatwo więc policzyć, że na jednego prokuratora przypada ich miesięcznie po ponad 20. - Prokuratorzy mają w tzw. toku, czyli wciąż trwających, po kilkadziesiąt spraw, nawet około 70 - mówi M. Wójcik.

W gronie głogowskich prokuratorów, jest czterech, którzy w swoim zakresie mają te najpoważniejsze sprawy. Ale i oni są obłożeni pracą, każdy z nich prowadzi jednocześnie około 35 spraw.
Ostateczna decyzja dotycząca dalszych losów zawodowych dyrektora szpitala zależy od zarządu powiatu, to on zatrudnia dyrektora lecznicy. Na pewno zasadniczy wpływ na nią będzie miała tocząca się sprawa w prokuraturze, a także jej finał. Jaka ona będzie, na razie na ten temat starosta nie chce się wypowiadać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska