MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Polowanie na jelenia

ZBIGNIEW BOREK
Rolnicy narzekają, że dzika zwierzyna rujnuje ich finansowo. Myśliwi wyliczają, że z powodu odszkodowań dla rolników bardziej im się opłaca być dewizowcami we własnym kraju.

Rolnicy z Lipich Gór pod Strzelcami Krajeńskimi twierdzą, że od Bożego Narodzenia jelenie zniszczyły im 40 ha rzepaku. Jan Surowiecki wylicza, że na 10 ha straci 25 tys. zł. - Niemal cała robota została już wykonana, zostało tylko nawożenie i zbiory. Po zniszczonym rzepaku nie mogę zasiać zboża i płodozmian szlag trafia - mówi Surowiecki. Twierdzi, że odszkodowanie od myśliwych pokryje 25 proc. strat. - Mogę się z nimi procesować, ale przed sądem nie udowodnię, że zimą jelenie zniszczyły mi całą uprawę, a nie tylko kawałek - denerwuje się Surowiecki.
Kiedy reporter ,,GL’’ przyjechał do Lipich Gór, w mgnieniu oka na pole przyszło kilku rolników. J. Surowiecki, Andrzej Różewski, Edward Staryszak, Mirosław Kucner i Edward Golinczak mówią o bezsilności w walce z jeleniami. - Grodzimy pola drutem kolczastym i ogrodzeniem elektrycznym, ale jelenie przeskakują. Urządzamy dyżury, ale nie sposób upilnować wielohektarowych upraw, tym bardziej, że noce są zimne - mówią. Ich zdaniem, wizyty na polu kilkudziesięciu sztuk jeleni to nie nowina. Jeden z rolników naliczył raz około... 400 jeleni.

Idzie zbankrutować

Myśliwi narzekają, że wielu rolników podkłada się zwierzynie.
- Dlaczego ktoś sieje kukurydzę kilka metrów od granicy lasu? - pyta retorycznie jeden z naszych rozmówców. Jego zdaniem, rolnikom bardziej opłaca się brać odszkodowania niż uprawiać ziemię. - Odpadają im kłopoty ze zbiorem, zbytem itp. Dostają gotowy pieniądz, którego na uczciwej uprawie by nie zarobili - mówi myśliwy. Inny nasz rozmówca twierdzi, że rolnicy wyolbrzymiają rozmiary szkód.
Myśliwi zapewniają, że starają się jak mogą, żeby trzymać dziką zwierzynę z dala do pól uprawnych. Łowczy okręgowy w Gorzowie Wlkp. Marian Marciniak twierdzi, że koła łowieckie pilnują upraw rolniczych, zakładają śródleśne uprawy i dokarmiają zwierzynę, wykładają środki odstraszające zwierzynę, używają armatek hukowych i częściej polują. - Ale jak dzik wejdzie w 50 ha kukurydzy, nic nie pomoże - mówi Kazimierz Baster, łowczy koła Diana w Myśliborzu.
Choć w świetle prawa właścicielem dzikiej zwierzyny jest państwo, to jednak za rolnicze szkody płacą koła łowieckie. Z tego powodu Diana w Myśliborzu stoi na skraju bankructwa. Łowczy Baster podkreśla, że 80 proc. obwodu łowieckiego Diany to pola uprawne, sąsiednie obwody są wybitnie leśne. - Zwierzyna od sąsiadów przychodzi żerować do nas - mówi Baster.
W obwodzie Diany szkody powodują głównie dziki. W planie na miniony rok było do odstrzału 40 sztuk. Średnio jeden dzik waży 50 kg, za 1 kg koło dostaje 1,60 zł. - Razem mamy z tego tytułu 2,5 tys. zł, a szkody spowodowane przez dziki sięgnęły aż 55 tys. zł - mówi K. Baster. Tylko za dwie szkody w kukurydzy Diana zapłaciła 47 tys. zł. Myśliwi zrzucili się po kilkaset złotych i zaciągnęli kredyt, który miał być spłacony pieniędzmi z tegorocznego odstrzału. - Ale w tym roku jest podobnie - twierdzi Baster. Łowczy wyliczył, że uwzględniając koszty budowy ambon, zakładania upraw leśnych, obowiązkowe składki i odszkodowania, myśliwym Diany bardziej się opłaca być... dewizowcami. - Oni płacą słono, ale tylko za odstrzał - mówi. Myśliwi z Myśliborza zastanawiają się nad rozwiązaniem swojego koła. K. Baster dodaje, że zagrożony jest też byt innych kół.

W poważaniu

Łowczy Marciniak twierdzi, że koła łowieckie próbowały się ubezpieczać od odpowiedzialności za szkody spowodowane przez dziką zwierzynę, ale skórka okazała się niewarta wyprawki.
- Ubezpieczyciel musi na tym zarabiać i stawki były kolosalne - mówi łowczy Marciniak. W minionym roku gospodarczym (od początku kwietnia 2000 do końca marca 2001) koła w okręgu gorzowskim wypłaciły odszkodowania w wysokości 1,2 mln zł, w okręgu zielonogórskim 950 tys. zł. - W tym roku szkody będą jeszcze większe. Przedłużyły się zbiory i kukurydza jeszcze gdzieniegdzie stoi na polach. Z kolei bardzo mroźna zima nie zachęca do polowań - mówi Zdzisław Witkowski, instruktor do spraw łowiectwa Polskiego Związku Łowieckiego w Zielonej Górze.
Rolnicy z Lipich Gór zapewniają, że sieją rzepak nie po to, by wyłudzić odszkodowanie. - To nie są złe gleby, uprawy są nawożone i wyszlibyśmy na swoje - podkreślają. Stoimy na częściowo zniszczonej przez jelenie uprawie rzepaku, około 3 km od lasu i zaledwie kilkadziesiąt metrów od zabudowań. Rolnicy nie wierzą w zapewnienia myśliwych o dokarmianiu jeleni. - Mam pola na pograniczu dwóch obwodów, w tym jedno koło ma siedzibę w Warszawie. Oni mają w głębokim poważaniu to, co się tu dzieje - mówi Jan Surowiecki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska