Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pracowałem w hiszpańskiej knajpie

Przemysław Piotrowski
Za barem ze znajomymi z pracy. Od lewej Polka Kasia i Hiszpanie: Jorge i Javi, Ja oraz Hiszpanka Sylvia.
Za barem ze znajomymi z pracy. Od lewej Polka Kasia i Hiszpanie: Jorge i Javi, Ja oraz Hiszpanka Sylvia. fot. z archiwum Przemysława Piotrowskiego
Miałem wielką tremę, gdy otworzyłem drzwi Charady. Hiszpańskiego nie miałem jeszcze opanowanego dobrze i trochę się bałem, że nie podołam. Niepotrzebnie.

Szef już czekał. Na szczęście mówił wyraźnie więc większość zrozumiałem. Na pytanie czy kiedyś robiłem drinki, powiedziałem, że tak. I owszem, za barem pracowałem, ale nigdy nie robiłem koktajli. Dogadaliśmy się, że zacznę następnego dnia.

Mała czarna z mlekiem

Popołudniami głównie serwowałem piwo, herbatę i kawę. Szczególnie ta ostatnia sprawiała mi na początku mnóstwo problemów, gdyż Hiszpanie przykładają ogromną wagę do smaku i wyglądu. A rodzajów jest ponad 20. Mała, średnia, duża czarna. Z mlekiem tłustym lub nie, skondensowanym, zimnym lub ciepłym. Z pianką, rumem bądź whisky.
Pierwszego dnia pomyliłem kilkanaście zamówień, ale nikt mi wyrzutów nie robił. Koleżanki za barem pomagały jak mogły. A pracy, co nie miara. Prawie zawsze pełno, tak w środku jak i na tarasie. Latałem z tacą jak wariat. Tak się przynajmniej czułem. Zbliżał się wieczór.

Kolejka dla wszystkich

Mistrzem drinków był Argentyńczyk Martin. Zapytał, co umiem. Powiedziałem, że nalać whisky i zalać colą. Tyle robiłem w Anglii. No to mnie poduczył. Godzinę pokazywał co łączyć, z czym mieszać, w shakerze, czy w mikserze. Co ważne, najlepiej dodawać jak najwięcej świeżych owoców. I na koniec, próba czy dobry. Zrobiliśmy kilkanaście pięknych, kolorowych drinków: mojito, caipirinha, caipiroska, pina colada i wiele innych. - I co z nimi? - zapytałem. - Wylej albo wypij - usłyszałem.

Lekki szok. - To można pić w pracy? - pytam. - Nawet trzeba - powiedział z uśmiechem Martin. No to wypiliśmy. Pojawił się szef i trochę spanikowałem. Niepotrzebnie. Podszedł i powiedział, żebym nalał dla wszystkich pracowników kolejkę "chupito", czyli kieliszka rumu z odrobiną soku. - Tak, żeby lepiej ci się pracowało - powiedział. Niezła "fucha" pomyślałem.

Trzeba pić z klientami

Praca barmana w Hiszpanii różni się od tej w Polsce. Prócz serwowania napojów, trzeba zabawiać klientów. Szef wręcz nakazywał, aby stawiać im od czasu do czasu "chupito". I obowiązkowo pić z nimi. Zamówiony alkohol zawsze serwujesz przy kliencie. Jak poprosi, to dolewasz więcej. - Nigdy nie żałuj - mówił szef. - Klient to nasz pan. To, jak mówił, sprawia, że chętniej wracają.

Wkręciłem się na dobre. Zazwyczaj miałem zmiany nocne, gdyż za dnia przebywałem na uniwerku. Ale podobało mi się. Momentalnie poprawiłem język, gdyż ciągle musiałem mówić w pracy po hiszpańsku. Dzięki temu poznałem mnóstwo nowych ludzi. Bywało, że po pracy, ze starymi jak i nowymi znajomymi ruszałem dalej na imprezki. Płacili nieźle, jak na Hiszpanię. Wyciągałem jakieś 1.100 euro na miesiąc, ale musiałem robić sześć dni w tygodniu. Mimo wszystko, nie narzekałem.

Czas na La Mangę

Mijały miesiące i powoli zbliżało się lato. Zajęcia na uniwerku miałem już z głowy i pomyślałem, że może warto wybrać się na wybrzeże. Murcia leżała jakieś 60 km od morza i nie zawsze mogłem korzystać z pięknej pogody. Wcześniej bywaliśmy w większości okolicznych kurortów i jeden z nich przypadł nam do gustu najbardziej - La Manga. Prawie 20-kilometrowy, wąski na kilkaset metrów półwysep był wypełniony pięknymi hotelami i wszystkim tym, czego potencjalny turysta może szukać na wakacjach. Zabraliśmy CV i ruszyliśmy wybadać temat.

Już następnego dnia rozdzwoniły się telefony. W jednym z hoteli zatrudniony był nasz stary znajomy z knajpy, gdzie pracowaliśmy w kuchni - śmieszny Chencho. Polecił nas. Mieliśmy pracować w restauracji hotelowej jako kelnerzy. Trzeba było podjąć decyzję. Trochę się zżyłem z ekipą z Charady i było trudno, ale opcja mieszkania z widokiem na morze i ciągłego wylegiwania się na plaży, była trudna do odrzucenia. Pojechaliśmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska