Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pracowali na głodniaka

ALICJA BOGIEL (68) 324 88 46 [email protected]
Bez rękawic, kasków, odzieży roboczej i odpowiedniego sprzętu ocieplali ściany garażu marketu Dąbrówka. Nie dostali ani obiecanych umów, ani pieniędzy.

- Pracowałem od 11 września do 11 listopada, czasami nocami, czasami w niedziele - opowiada zielonogórzanin Artur Bębenek o stawianiu marketu Dąbrówka. - Nie było gdzie się przebrać, gdzie zjeść. Ubrania robocze, rękawice musiałem przynosić sam, nawet narzędzia musieliś-my kupować...
- Młody mieszał np. klej kijem - dopowiadają koledzy.

Pracowali na głodniaka

Kilkunastu zielonogórzan do pracy przy budowie przyjmował Leszek Wróbel, właściciel firmy Maxim-Bud BiS z Trzebawia. - Obiecał płacić nam 6 zł za godzinę - relacjonuje Zenon Pawłowski.
- Zapewniał, że dostanę umowę o dzieło - dodaje Wiesław Jędrzejczyk. - Wiele razy o tym mu przypominałem, ale zbywał mnie, że zrobi to później.
Umów nie dostali. Więc wyliczają teraz, że MaximBud zaoszczędził na składkach ZUS-u, podatkach, ubezpieczeniach zdrowotnych i od nieszczęśliwych wypadków.
Ale dla nich najgorsze, że zaoszczędził na wypłatach.
- Miałem zarobić 4 tys., dostałem w zaliczkach 1,5 tys. zł - mówi W. Jędrzejczyk. W pozwie do sądu zielonogórzanin napisał, że często pracował głodny. Inni, że zastawiali sprzęt w lombardach, by kupić coś do jedzenia.
Krzysztofowi Strawie Maxim-Bud winny jest jeszcze 1,5 tys. zł, Z. Pawłowskiemu - 3,2 tys., a Bębenkowi - 962. - Podejrzewam, że takich osób jest kilkadziesiąt - mówią. - Bo kiedy przyszliś-my na budowę, inni odchodzili zdenerwowani, że nie dostali obiecanych pieniędzy.

Nie ma umów, nie ma sprawy

Telefony do L. Wróbla z prośbą o zapłatę nic nie dały. - Nawet na święta pieniędzy nie dostaliśmy - opowiadają pracownicy. Zielonogórzanie poszli więc do inspekcji pracy. - Tam dowiedzieliśmy się, że mamy złożyć pozwy do sądu - opowiadają. Więc złożyli. Poszli też do biura posła Jacka Bachalskiego po pomoc. - Poseł Bachalski postanowił zapewnić pomoc prawną mieszkańcom. Zorganizowaliśmy też spotkanie osób poszkodowanych z panem Wróblem - mówi Zofia Rutkowska z biura poselskiego. - Przedsiębiorca przyjechał, ale stwierdził, że umów nie podpisywał, nikogo nie zatrudniał, więc nie czuje się odpowiedzialny. Główny wykonawca budowy i sieć handlowa Carrefour twierdzą natomiast, że nic o żadnych nieprawidłowościach nie wiedzą.
- Wróbel mówi, że miał podwykonawców, ale chodzi o jego kuzynów - mówią poszkodowani zielonogórzanie. - Oni nawet nie mają uprawnień budowlanych, więc jak mogli prowadzić budowę? Pracowali tam i liczyli np. nam godziny. To sam Wróbel przyjmował nas do pracy, określał stawki.

Ale sposób się znajdzie

Postanowiliśmy zapytać L. Wróbla o odpowiedzialność, prawo i podwykonawców kuzynów. Ale rozmowa była krótka. - Nie podpisywałem żadnych umów - powiedział nam przedsiębiorca. - Niech sprawę rozstrzygnie sąd.
Listy swoich podwykonawców nie chciał nam podać.
Skontaktowaliśmy się więc z głównym wykonawcą domu handlowego - firmą Budimex Dromex. - Nic na ten temat nie wiem, nikt się do nas nie zwrócił - stwierdził dyrektor Zenon Wójcik. - Zapłaciliśmy firmie Maxim-Bud wyznaczone kwoty, więc to na pewno nie z naszego powodu były kłopoty.
Z. Wójcik obiecał pomóc pokrzywdzonym zielonogórzanom. - Jeśli pisemnie wystąpią do naszej firmy - zastrzegł. - I udokumentują pracę na budowie... Jest sposób na MaximBud.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska