Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces o zabicie kota toczy się od nowa. Marian S. zeznawał, że musiał się bronić przed atakiem czworonoga

Anna Białęcka
Nagrania z monitoringu odtwarzane były na komputerze, jakość nie była rewelacyjna, zarówno sędzia jak i oskarżony musieli mocno wpatrywać się w monitor.
Nagrania z monitoringu odtwarzane były na komputerze, jakość nie była rewelacyjna, zarówno sędzia jak i oskarżony musieli mocno wpatrywać się w monitor. Fot. Anna Białęcka
W sądzie rozpoczął się ponownie proces Mariana S. oskarżonego o zabicie kota ze szczególnym okrucieństwem. Dzisiaj przewodniczący składu sędziowskiego przeglądał wraz z oskarżonym nagrania z monitoringu podczas wydarzeń z grudniowej nocy w 2008 roku.

Pierwszy proces zakończył się wyrokiem skazującym dla oskarżonego ochroniarza ze sklepu Tesco w Głogowie. Jednak po złożonej przez niego apelacji, Sąd Okręgowy w Legnicy dopatrzyła się pewnych uchybień. Otóż podczas procesu sąd oparł się jedynie na opisie nagrań z monitoringu i nie zostały one odtworzone podczas rozprawy.

Dzisiejszy proces rozpoczął się od złożenia wyjaśnień przez oskarżonego, które były konfrontowane przez sędziego z nagraniami. Odtwarzane były na komputerze, jakość nie była rewelacyjna, zarówno sędzia jak i oskarżony musieli mocno wpatrywać się w monitor.
- Nie zabiłem tego kota. On ostro się na mnie rzucał, atakował, gryzł mnie, prychał, leciała mi krew, bardzo bolało, byłem zdenerwowany, musiałem się bronić - takimi określeniami opisywał Marian S. swoje starcie z szarą kotką na terenie sklepu.

Nimi właśnie uzasadniał przyciśniecie kota kolanem do podłogi, to przyciskanie trwało kilkadziesiąt sekund. W efekcie zwierzę przestało się ruszać. - Być może za mocno go przycisnąłem - mówił oskarżony. - Ale broniłem się, bo musiałem.

Jak wynika z dalszych zeznań mężczyzny, zostawił lezącego, ale żywego kota, bo poszedł szukać pudełka. - Chciałem go zapakować i wywieźć gdzieś na wieś - mówił łagodnie i z przekonaniem. - Ale niestety, nie znalazłem. W związku z tym wziąłem go za grzbiet i wyniosłem ze sklepu, wypuściłem na placu koło sklepu. Kot uciekł pod palety. Był żywy.
Z aktu oskarżenia wynika jednak, że kot nie wyszedł z tego zajścia z życiem.

Na dzisiejszą rozprawę sąd wezwał także świadków, między innymi dwie kasjerki, które tej feralnej dla kota nocy były świadkami przyciskania zwierzęcia do podłogi przez ochroniarza. - Widziałam, jak go przyciska, kot strasznie piszczał - powiedziała jedna z nich. - Jednak Marian S. kazał nam odejść. Nie widziałam co się dalej stało z tym kotem.

Oskarżony nadal pracuje w Tesco, jako szef ochrony sklepu. Ale nie w Głogowie tylko na drugim krańcu Polski w Lublinie. Zarabia miesięcznie 4 tys. zł brutto plus premia.

Kolejna rozprawa w marcu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska