MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Puste haki

DANUTA PIEKARSKA 0 68 324 88 48 [email protected]
Ponoć kolorowe ptaki na kafelkach w sklepie przy Grottgera 1 mają sto lat. Z całą pewnością tu i przy ul. Grottgera 5 mięso i wędliny kupowało się jeszcze przed wojną.

Kafle z malowidłami dzikich ptaków - bażantami i kaczkami świadczą, że za czasów niemieckich sklep specjalizował się w dziczyźnie. Bożena Kowalska przychodziła tu na zakupy razem z mamą, na początku lat 50. Nie wiedziała, że kiedyś stanie po drugiej stronie lady.

Puste haki

Upalnego dnia w chłodnym wnętrzu sklepu, który sprzedaje wyroby firmy Witkiewicza, klient jest rzadkim gościem.- To nie jest pogoda na mięso - zgodnie twierdzą panie w obu sklepach przy ul. Grottgera. - Zresztą... Gdyby ludzie mieli więcej pieniędzy...W latach 80. przed ladą wiła się kolejka ludzi, niepewnych, czy uda im się coś wystać. Z tamtych czasów zapamiętałam rozgrzanego do białości starszego mężczyznę, który szykował się do karczemnej awantury na tle pustych haków. I sprzedawczynię, która rozbroiła bojowego klienta, cierpliwie proponując kawałek ,,lepszej kaszanki’’ i ,,ładniejszej pasztetowej’’. Wyszłam ze sklepu z pustą torbą i wielkim podziwem. Dla psychologicznego kunsztu ekspedientki, której udało się poprawić nastrój nie tylko starszemu panu.
Ale nie zawsze się udawało. Pierwsi klienci stawali pod sklepem o drugiej w nocy.- Na haki nie było co wykładać, towar schodził wprost z pojemników - wspomina Bożena Kowalska.

Połówki świń

Pani Zosia, którą spotkaliśmy w Schabiku przy Grottgera 5, gdzie na starych kafelkach dominują motywy roślinne, też przedwojenne, mówi, że nigdy w kolejkach nie stała.
,,Mąż nie pozwalał’’ - tłumaczy. Co pełnej prawdy nie oddaje. Bo pani Zosia pracowała w sklepie z butami. Więc jak zostawiła paniom z mięsnego poszukiwane klapki, to one odłożyły jej kawałek mięsa.
Ale to było później. Wcześniej, w latach 50., na hakach wisiały połówki świń. - Kawałek świni dawało się do wędzenia do Dudki, który miał sklep, wędzarnię i ubojnię przy ul. Jedności (dawniej - Robotniczej).
Za ladą w Schabiku od około 10 lat stoi Ewa Duber, z zawodu budowlaniec. Wcześniej stała tu jej mama, nieżyjąca już niestety Maria Leżoń, a przed nią - pan Ceglarek. Sklep należał wtedy do Konsumów, dziś jest prywatny: właścielką jest pani Ewa oraz jej ojciec, Stanisław Leżoń.

Nie lubię samoobsługowych

Co się za kadencji pani Ewy w handlu mięsem zmieniło?
Kiedyś towar był z jednego źródła, z zakładu w Przylepie. Dziś klient może wybierać spośród kilkunastu producentów. Czy mniejsze sklepy mięsne wytrzymają konkurencję supermarketów - gigantów? Pani Zosia, dawniej - pracownica Polskiej Wełny, potem sklepu obuwniczego, dziś - na emeryturze, nie lubi kupować mięsa w systemie samoobsługowym.
- Tu - mówi o zaletach małego sklepu - nie trzeba pytać, szukać; wszystko wywieszone. I świeże!
Zresztą... Jak się mieszka 50 lat w jednym miejscu i tyleż czasu robi zakupy w tym samym sklepie, to się oswojonego adresu tak łatwo nie zmienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska