Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rosyjskie elity po buncie Prigożyna. Putin stracił reputację silnego prezydenta

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Choć pandemia już dawno minęła, Putin wciąż często kontaktuje się ze współpracownikami online.
Choć pandemia już dawno minęła, Putin wciąż często kontaktuje się ze współpracownikami online. kremlin.ru
Jeśli wojna z Ukrainą i zachodnie sankcje skonsolidowały i umocniły władzę Władimira Putina, to bunt wiernego janczara, jakim wydawał się Jewgienij Prigożyna zachwiał panowaniem obecnego władcy Rosji. Putin okazał słabość, a to ostatnia rzecz, na jaką może pozwolić sobie każdy kolejny gospodarza Kremla.

Nieudany bunt Jewgienija Prigożyna pokazał kruchość rosyjskiego reżimu. Większość ważnych szczegółów związanych z rebelią, a potem negocjacjami Kremla z szefem wagnerowców zapewne pozostanie tajemnicą jeszcze przez dekady. Ale mimo wszystko, wydarzenia z 23-24 czerwca wstrząsnęły putinowskim systemem rządów w stopniu niespotykanym od początku rządów Putina w 2000 roku.

Rosyjskie elity polityczno-biznesowe przez wiele lat były wręcz zachwycone sposobem sprawowania władzy i efektami panowania byłego oficera KGB. To była coraz bardziej autorytarna dyktatura soft. Oczywiście rosła rola tajnej policji, jaką jest FSB, oczywiście kluczowych działaczy opozycji wsadzano do łagru (jak Nawalnego) lub mordowano (jak Niemcowa). Jednocześnie jednak przedstawiciele klasy rządzącej nie tylko mogli zarabiać miliony i mieć władzę w Rosji, ale też jednocześnie te miliony wydawać na Zachodzie i kształcić swoje dzieci w elitarnych zachodnich szkołach.

Kryzys systemu

Zaczęły się z tym problemy po inwazji na Ukrainę i aneksji Krymu w 2014 roku. Pojawiły się sankcje. Pełnoskalowa napaść na Ukrainę w lutym 2022 była przekroczeniem Rubikonu. Na dworze cara Władimira wszystkie wpływy przejęli siłowicy. Jak to w czasie wojny. W gospodarce wprowadzono coś przypominającego tzw. komunizm wojenny z pierwszych lat rządów bolszewików. Oligarchowie przestali się liczyć, podobnie jak w miarę racjonalnie myślący politycy i ekonomiści, jak Kudrin, Gref, Nabiullina. Niektórzy uciekli z Rosji, w której ton zaczęli nadawać generałowie sił zbrojnych, minister Szojgu, szefowie służb specjalnych, radykalni blogerzy i publicyści, wreszcie szef Grupy Wagnera.

Dla prowadzenia wojny z Ukrainą i kryzysowego zarządzania gospodarką pod surowymi sankcjami Zachodu było to konieczne. I Putin przez grubo ponad rok w ten sposób prowadził Rosję. Problem w tym, że gdy w zdominowanym przez siłowików systemie jeden z nich podnosi bunt, trudniej jest go spacyfikować. To właśnie przypadek Prigożyna. Jego rebelia to porażka Putina, na dodatek podwójna. Po pierwsze, okazało się, że Putin nie był w stanie dłużej zarządzać konfliktem wagnerowców z Szojgu. Po drugie, okazało się, że Putin nie może być pewny lojalności wojska, Rosgwardii i służb specjalnych z FSB na czele. Zarządzanie strukturami siłowymi wymknęło się spod kontroli.

Okazało się, że siłowicy tak zdominowali państwo, że stali się zagrożeniem dla jego głowy. Od początku panowania Putin, jak typowy autorytarny przywódca, zbudował system kilku niezależnych od siebie, a nawet rywalizujących instytucji siłowych: FSB, GRU, SWR, FSO, Rosgwardia, kadyrowcy, wagnerowcy. Sama złożoność tej struktury miała gwarantować, że nikt nie zgromadzi wystarczającej władzy, aby stać się zdolnym do przejęcia kontroli nad państwem. Bunt Prigożyna pokazał jeszcze jedną cechę tego systemu. Różne układy personalne i dominacja powiązań nieformalnych nad formalnymi sprawiły, że ten zróżnicowany, ale jednak potężny aparat bezpieczeństwa okazał się w chwili próby szokująco pasywny. Dlaczego? Dlatego, że wielu mundurowych nie było pewnych, czy bunt wagnerowców nie jest tylko maskirowka. Że lada moment może się okazać, że car Putin zetnie symbolicznie głowy złym bojarom Szojgu i Gierasimowowi. Że tak naprawdę to ustawka mająca usprawiedliwić szerokie czystki w strukturach siłowych.

Elity się przyglądały

Podobnie jak w przypadku większości buntów i zamachów stanu, większość organów państwowych stała z boku, czekając, by postawić na zwycięzcę, gdy będzie już jasne, kto nim jest. Wielkość wewnętrznego poparcia dla Prigożyna pozostaje nieznana, ale jest prawdopodobne, że niektóre elementy wewnętrznego kręgu, wraz z pozostałymi przedputinowskimi oligarchami i częścią rosyjskich wojskowych, albo sprzeciwiają się wojnie w ogóle, albo chcą, aby minister obrony Siergiej Szojgu i szef sztabu generalnego Walerij Gierasimow zostali usunięci za niekompetencję.

Oczywiście bunt Prigożyna największy wpływ miał i ma na świat siłowików. Pozostałe grupy rosyjskiej elity mogły co najwyżej uważanie obserwować rozwój wydarzeń i reagować w sposób – ich zdaniem – najbardziej w danej chwili racjonalny.

Począwszy od piątkowego wieczoru, niektórzy urzędnicy, menedżerowie i członkowie ich rodzin zaczęli rezerwować bilety na wyloty z Moskwy. Prywatne odrzutowce oligarchów Arkadija Rotenberga i Władimira Potanina, a także ministra przemysłu Denisa Manturowa, opuściły Rosję 24 czerwca. A samolot syna Jurija Kowalczuka, bliskiego przyjaciela Putina, poleciał z Moskwy do Petersburga. Około 10 rano w sobotę 24 czerwca, po przemówieniu Putina, gubernatorzy, deputowani i senatorowie zaczęli otrzymywać telefony od administracji prezydenckiej z żądaniem, aby publicznie zadeklarowali swoje poparcie dla Putina. Dla Kremla ważne było stworzenie iluzji, że całe społeczeństwo zjednoczyło się wokół prezydenta. Po wybuchu rebelii zarówno sam Putin, jak i rosyjska propaganda powtarzali, że ludzie są z władzą, a nie z rebeliantami.

Trzy przegrane Putina

„Bananowa republika”. To określenie często pojawia się w komentarzach urzędników, oficerów, biznesmenów do wydarzeń z 23-24 czerwca. Ostatecznie to niby Putin wygrał, ale z trzech powodów jest to zwycięstwo Pyrrusowe, zmieniające reżim. Po pierwsze, bunt jednego z ośrodków siłowych, wcale nie najsilniejszego, pokazał brak gotowości reżimu na szybką reakcję. Członków rosyjskich elit zszokowało, że w państwie prowadzącym wojnę, zmilitaryzowanym i zdominowanym przez aparat bezpieczeństwa, kilka tysięcy buntowników bez przeszkód błyskawicznie jechało autostradą do Moskwy. Nawet jeśli brak stanowczej reakcji siłowej władz wynikał z tego, że cały czas prowadzono negocjacje, to wizerunkowo była to kompromitacja Kremla.

Po drugie, Putin okazał słabość. Co innego, gdyby brutalnie zdusił rebelię, nawet kosztem życia setek Rosjan. Tymczasem poszedł na kompromis z buntownikami. Co więcej, głównym mediatorem wewnątrzrosyjskiego konfliktu okazał się Łukaszenka, przywódca innego państwa, który w ostatnich latach stał się wasalem Putina. Po trzecie, wydarzenia już po zakończeniu buntu potwierdzają słabość prezydenta Rosji. Wagnerowcy nadal werbują ludzi. Prigożyn jest przyjmowany na Kremlu i rozmawia sobie z Putinem. Nie wiadomo wciąż, czy „scenariusz białoruski” będzie sfinalizowany. Nie ma kary dla buntowników, a jednocześnie nie ma czystek w armii, w służbach. Szojgu był i jest. To samo Gierasimow. Jakby nic się nie wydarzyło.

Za chwilę może się okazać, że głównym przegranym starcia Prigożyna z Szojgu stanie się… Putin. Nawet jeśli ostatnie badania wskazują, że nie stracił społecznego poparcia po wydarzeniach czerwcowych, a tamci dwaj i owszem. To, co najgorsze dla Putina, to utrata jednej z najważniejszych cech jego rządów z punktu widzenia elit: przewidywalności i stabilności.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Rosyjskie elity po buncie Prigożyna. Putin stracił reputację silnego prezydenta - Portal i.pl

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska