W poniedziałek przez zamek położonym w centrum miasta zawitała Kamila Domagalska, zastępca wojewódzkiego lubuskiego konserwatora zabytków.
Marzena Tomaszewska i Bogdan Bielejec też się stawili na spotkanie, zabrakło tylko właścicieli zabytku. Pani konserwator przyjechała na kontrolę. Chciała zobaczyć jak przebiega remont zamku, a także zobaczyć na miejscu rurę, o którą toczy się spór, nawet z udziałem ministra kultury.
Niestety, właściciele zrujnowanego zabytku nie przyjechali do Żar, pomimo, że zostali urzędowo powiadomieni o wizycie. Brama pozostała więc zamknięta i pani konserwator nie weszła do środka.
Zamek zamknięty
Ale skupmy się na rurze. Sprawa zaczęła się trzy lata temu. M. Tomaszewska i B. Bielejec są właścicielami budynku przylegającego do zabytkowego zamku w centrum miasta.
Jakiś czas temu na tyłach kamienicy założyli na ścianę plastikową rurę, która odprowadza ścieki do kanalizacji. Podczas kontroli w październiku 2006 roku, inspektorzy ochrony zabytków nakazali zdemontować tą instalację.
- Nie dostosowaliśmy się do nakazu, bo nie było takiej możliwości technicznej. Do tej rury można dojść tylko z dziedzińcu zamku. A ten jest na okrągło zamknięty, nikogo tam nie widzimy, nie ma jak wejść, więc zalecenie jest niewykonalne - twierdzą właściciele kamienicy.
Lubuski Wojewódzki Konserwator Zabytków jednak nie dał za wygraną i wystosował upomnienie, a potem nałożył grzywnę na właścicieli.
Minister do sądu
Dwa lata temu, w styczniu 2007 roku, właściciele kamienicy odwołali się do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Opisali całą historię i prosili o anulowanie grzywny. - Musieliśmy bardzo długo czekać na odpowiedź ministra, która nadeszła po wielu miesiącach - żalą się pani Marzena i pan Bogdan.
Minister wydał postanowienie podtrzymujące postanowienie konserwatora zabytków, twierdząc, że jest słuszne i zgodne z prawem, a jego zrealizowanie nie jest niewykonalne.
Właściciele rury tłumaczą, że jedyna możliwość zdemontowania instalacji wiązałaby się z zejściem z wysokiego okna kamienicy na teren zamkowego dziedzińca. - Takie zejście jest wręcz niemożliwe, a ponadto zostałoby wykonane bez zgody właścicieli zamku - przekonują.
- Wystosujemy pismo do komendanta policji z prośbą o umożliwienie dostępu do dziedzińca zamku, nie mamy innego wyjścia - poinformowała nas wczoraj Kamila Domagalska.
Tymczasem pani Marzena i pan Bogdan wnieśli skargę na ministra do wojewódzkiego sądu administracyjnego w Warszawie. Domagają się anulowanie grzywny. - Jesteśmy ofiarami biurokracji - twierdzą.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?