Sprzedają granicę w internecie

Rabusie nie wiedzą, że w internecie sprzedają się dawne tablice, sprzed wejścia Polski Schengen…
(fot. fot. LOSG)

Po wstąpieniu do Schengen postawiliśmy na estetykę. Także w sferze słupów granicznych. Na betonowe straszydła nałożono plastikowe obudowy. Nie tylko przyzwoicie wyglądają, ale łatwo je umyć. Tak na wszelki wypadek przymocowano całość do betonowego słupa i osadzono w zbrojonej stopie. Cóż z tego...

- Niestety po wejściu do Schengen bardzo zainteresowali się naszymi znakami granicznymi złodzieje i wandale - mówi Wioletta Kieliszak z Lubuskiego Oddziału Straży Granicznej. - Do ginących starych znaków, które mamy w niektórych miejscach, już się przyzwyczailiśmy. Jednak teraz zajęli się także nowymi.

(fot. fot. LOSG)

Najczęściej próbują wyrwać tabliczkę z godłem lub numerem granicznego słupa. Na próżno, bo mocowanie jest bez zarzutu. Nawiasem mówiąc wprowadzono je po podobnych problemach pograniczników z Pomorza Zachodniego. Jednak słupy są zniszczone. Skąd to zainteresowanie? Na internetowych giełdach wielką popularnością cieszą się znaki graniczne sprzed wejścia Polski do Schengen, na podobne gadżety polują kolekcjonerzy, o takiej pamiątce marzą turyści. Efekt jest taki, że tylko w ciągu ostatnich dni zdewastowano nowych dwadzieścia słupów. Rozkradzionych starych nikt nawet już nie liczy. W okolicy Świecka ktoś próbował nawet ściąć cały słup.

Na lubuskim odcinku granicy stoją 383 słupy. Każdy z nich kosztuje około tysiąca złotych. Miejsce ich usytuowania nie jest przypadkowe - jest oznaczone topograficznie przez geodetów i umieszczone w polsko-niemieckiej umowie.

- Wiele osób sądzi, że skoro jesteśmy w Schengen słupy graniczne nie są już potrzebne - dodaje Andrzej Kamiński z LOSG. - Tymczasem granica musi być przecież oznaczona. Zgodnie z prawem za niszczenie tego rodzaju znaków grozi kara nawet do dwóch lat więzienia.