Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprzęt to nasza zmora. Polscy żołnierze piszą o misji w Iraku - część XIII

opr. (th)
Amerykańskie hummery było znacznie nowsze od tych, których używali Polacy.
Amerykańskie hummery było znacznie nowsze od tych, których używali Polacy. fot. 17 WBZ
W kolejnym odcinku książki "Al Kut. Ostatnia zmiana" nasi żołnierze wspominają o sprzęcie, na jakim musieli służyć. Tej książki nie dostaniecie w żadnej księgarni. Wydano ją zaledwie w 500 egzemplarzach. Możecie ją przeczytać na portalu "Gazety Lubuskiej".

Żołnierz i jego umiejętności to nie wszystko. Przed wyjazdem poza bazę każdy chciał mieć pewność, że zrobił wszystko, aby zapewnić bezpieczeństwo sobie i swoim kolegom. Tu główną rolę odgrywał sprzęt. Począwszy od HMMWV, poprzez broń, do drobnego wyposażenia osobistego. Według zasady, że nie ma rzeczy, których nie można ulepszyć, żołnierze dokonywali modyfikacji sprzętu. W szczególności dotyczyło to HMMWV. Te, którymi dysponowali, nie były najnowsze. Wyprodukowane w drugiej połowie lat 80., pamiętały jeszcze pierwszy konflikt iracki. Amerykanie używali o wiele młodszego sprzętu. Jednak nie było co narzekać, wozy te zapewniały większą mobilność i ochronę niż używane wcześniej polskie Skorpiony.

Podwyższyliśmy wieżę

Cała drużyna modyfikowała swój wóz. Najwięcej zmieniano przy wieżach. W związku z tym, że większość strzelców karabinów maszynowych była słusznego wzrostu, w czasie patroli wystawali ponad osłony wieży. Tu w ruch poszły szlifierki i spawarka. Żołnierze "załatwiali" przednie szyby od HMMWV, które idealnie nadawały się do podwyższania osłon wieży. Ten zabieg miał kilka zalet. Po pierwsze szyba nie była słabsza od osłon pancernych wieży, po drugie zapewniała bardzo dobrą widoczność celowniczemu karabinu maszynowego. Żołnierze starali się podwyższyć wieże na wszystkich pojazdach, jednak nie do wszystkich udawało się zdobyć szyby

Jak dobre było to udoskonalenie mógł się przekonać st. szer. Bodnar, któremu w czasie patrolu odłamki IED tylko przeleciały nad głową, Natrafiły na żołnierski wynalazek i poddały się.

Celowniczy karabinu to łatwy cel dla snajpera. Dowódca brygady podjął decyzję, że trzeba coś z tym zrobić. St. szer. Górgurewicz z plutonu logistycznego w ciągu dwóch dni zamontował przypominające domki konstrukcje na wieżach. Każda taka konstrukcja, w zależności od rodzaju wieży, stanowiła kombinację kątowników, siatki z Hesco (elementu wykorzystywanego do ochrony bazy) i siatki maskującej. Pozwalało to chronić przed wzrokiem i lufą snajpera.

Kamizelki na podłodze

Wiele zadań żołnierze realizowali w nocy. Aby polepszyć widoczność udało się każdego z nich wyposażyć w gogle noktowizyjne. Dysponowali polskimi goglami: PNL-2A i 2AD. Według ustaleń poczynionych już podczas rekonesansu przed przyjazdem na misję, same gogle w nocy nie dawały stuprocentowej pewności kierowcy odnośnie odległości od przeszkód terenowych. HMMWV nie miały lamp emitujących światło podczerwone. Mają je natomiast BWP-1. Pomimo różnic w instalacji elektrycznej tych dwóch wozów, mechanicy z pomocą Amerykanów poradzili sobie z zainstalowaniem lamp na HMMWV. Humory kierowcom poprawiły się natychmiast.

Wzmacniano również podłogi i drzwi amerykańskimi kamizelkami kuloodpornymi. Ten zabieg był praktykowany przez większość kontyngentów dysponujących podobnym sprzętem.
W tym miejscu należy wspomnieć o ekipie z amerykańskiego MST. MST to odpowiednik naszego pododdziału remontowego. Mają oni jednak o wiele większe możliwości. Nie chodzi tutaj o liczbę pracujących żołnierzy, a o sprzęt, jakim dysponują i system pozyskiwania części zamiennych do HMMWV.
- Kiedyś spytałem, kiedy będzie wahacz do jednego z naszych HMMWV. Sierżant usiadł przy komputerze, kliknął dwa razy myszką i spokojnie odpowiedział mi, że w tej chwili część jest na morzu, na pokładzie statku zmierzającego do Kuwejtu i zgodnie z jego obliczeniami powinna być w Delcie za pięć dni. Minęło pięć dni i kierowca odbierał sprawny wóz. Pełny profesjonalizm - opisuje polski logistyk.

Mimo że Amerykanie mieli ustalone godziny otwarcia MST, pomagali w potrzebie. Wystarczyło powiedzieć, że wóz musi być sprawny na 6 rano dnia następnego. Rozumieli, że zadania bojowe wykonywane w rejonie odpowiedzialności wymagają sprawnego sprzętu. Zawsze mówili, że są w stanie, w razie potrzeby, pracować 24 godziny na dobę. Czasami tak właśnie pracowali. Międzyrzeczanie szczególnie zapamiętali sierżanta Taylor'a. Na pierwszy rzut oka typowy amerykański cwaniaczek, później okazał się świetnym przyjacielem Polaków. Poza tym fachowiec. To między innymi dzięki podoficerom takim jak Taylor, BGB mogła bez przeszkód realizować swoje zamierzenia.

Mieli dużo amunicji

Pierwsza poważna akcja odbyła się w lutym. Kilkudniowy wyjazd daleko od bazy. Pojawił się problem łączności. Na dużych odległościach porozumiewać się pozwalały tylko radiostacje KF Harris, o mocy przynajmniej 150 W. BGB nie dysponowała typowymi wozami dowodzenia na HMMWV. Trzeba je było zrobić od zera. Bazując na zwyczajnych HMMWV, radiostacjach z polskich ZWD-3, RF-400 i mając tylko 48 godzin fachowcy z plutonu dowodzenia: sierż. Woltman, sierż. Dudziński i sierż. Wiśniewski, przekładali i mocowali radiostacje, sprzęgacze antenowe i wzmacniacze z ZWD na HMMWV. Do mocowania używali tego co mieli, nawet plastikowych opasek zaciskowych. W nocy przy świetle z lampki przenośnej walczyli z pajęczyną kabli i przewodów. Lutowali i przykręcali. Przydała się fachowa wiedza i pomysłowość. W przypadku popełnienia błędu, uruchomienie radiostacji mogło spowodować spalenie instalacji elektrycznej wozu i bezpieczników radiostacji. Udało się. Łączność była. Nie zawsze wszystko co robili ludzie Różańskiego kończyło się sukcesem. Zdarzały się drobne porażki, ale szczęście dopisywało im w kluczowych momentach misji. To było żołnierskie szczęście, którego życzyli im bliscy przed wyjazdem.

W przypadku dłuższych wyjazdów trzeba było zabrać więcej zaopatrzenia: wody, racji żywnościowych, amunicji itp. Bagażniki były za małe. W takich sytuacjach do akcji wkraczał szef sekcji S-4, mjr Gadomski. Paweł, dzięki swojemu poczuciu humoru, koleżeńskości i dobrej znajomości języka angielskiego, mógł w bazie załatwić wszystko, no prawie wszystko. Żołnierze śmiali się, że rzeczy niemożliwe załatwia tego samego dnia, a cuda następnego. Amerykanie nie mogli mu odmówić. Poszedł więc do por. Clark'a, z armii amerykańskiej i powiedział, że potrzebuje przyczepek do HMMWV.

Amerykanin powiedział: "No problem" i dodatkowe środki transportu się znalazły. Tych przyczepek żołnierze używali w czasie misji do różnych celów, także do przewozu pomocy humanitarnej do Al-Kut. Clark nie chciał podpisanej, zaksięgowanej asygnaty. Ktoś z sił koalicyjnych przyszedł do niego z potrzebą, więc pomógł. Niby proste i oczywiste ale… Paweł dwoił się i troił, żeby żołnierzom wyjeżdżającym poza bramę i tym, którzy stali na posterunkach, było jak najlepiej. Potrafił zorganizować ciepłe posiłki, kanapki i zimne napoje. Ten, kto był w Iraku, wie ile znaczy butelka zimnej wody.

Inna sprawa to zabezpieczenie żołnierzy w środki bojowe. Zdarzały się patrole, w czasie których nie padł ani jeden strzał. Niestety były i takie, kiedy żołnierze zużywali tysiące sztuk amunicji. Zadaniem sekcji logistyki i plutonu logistycznego było stałe nadzorowanie i kompletowanie amunicji w poszczególnych rodzajach broni w BGB. Dowódcy plutonów na bieżąco składali meldunki o zużyciu środków bojowych, a magazynier je uzupełniał. Sierż. Apanowicz, zwany Apaczem, pomimo tego że w kraju nigdy nie był magazynierem, poradził sobie z liczeniem kulek bez problemu. Żołnierze często potrzebowali specyficznych środków bojowych, w zależności od charakteru wykonywanych zadań. Jeżeli nie było takowych na magazynie, ściągali je z bazy Echo. Mieli dużo amunicji. Zgodnie z rozkazem przełożonego, musieli utrzymywać siedmiodniowe zapasy, co w sytuacji ciągłego zagrożenia atakiem terrorystycznym na bazę nie było przesadą.

W sobotę kolejna część książki "Al Kut. Ostatnia zmiana". Zapraszamy na naszą stronę internetową!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska