- Niezły numer wykręcił pan rodzinie i swoim młodym podopiecznym z "szóstki". Pakuje pan walizki i rusza właśnie do Spały.
- Nie ukrywam, to był najważniejszy życiowy dylemat z jakim musiałem się uporać. Rozstaję się z rodziną, żeby w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Spale prowadzić kadrę Polski siatkarzy w kategorii kadetów. Decyzję podjęliśmy z żoną po długich rozmowach i w końcu doszliśmy do wniosku, że warto spróbować, bo taka okazja może już się nie powtórzyć. To kolejny szczebel w mojej karierze sportowej i zawodowej.
- I co na to maleńka Iga, którą teraz kołysze pan w wózku...
- To mój ostatni spacer z nią przed wyjazdem. Za chwilkę wsiadam w samochód, bo o godz. 16.00 rozpoczynam w Spale pierwszy trening. Podpisałem kontrakt na trzy lata i daję sobie rok na sprawdzenie tego gruntu. I albo wrócę do Zielonej Góry, albo rodzina przeniesie się do Tomaszowa.
- Żal się rozstawać?
- Tak. I to jest właśnie ciemna strona tego sukcesu. Raz - rodzina i dwa - sytuacja w klubie. Koledzy mówią, że sukces rodzi kłopoty. I to prawda. Miałem właśnie objąć nową grupę młodzików w UKS "13" i teraz są problemy ze znalezieniem mojego następcy. Szukamy więc trenera i hali, bo sala w Ośrodku Doskonalenia Nauczycieli, gdzie młodzież trenuje, jest już za ciasna. Poza tym warunki tam też nie są najlepsze, wręcz spartańskie. Boję się, że teraz chłopcy będą skazani na tułaczkę. Ale też wierzę, że Zbyszek Zarzeczny, prezes UKS, zrobi wszystko by ten problem rozwiązać.
- Ten awans ma więc smak goryczy. To takie szczęście przemieszane ze łzami.
- Dokładnie.
- I płakał pan rozstając się z młodzieżą?
- Nie. Płaczę rzadko. Wróciłem właśnie z turnieju pożegnalnego w Ustce, gdzie powiedziałem o mojej decyzji. Ciężko było...
- Będzie pan tęsknił?
- Tak, za wszystkim, co związane jest z Zieloną Górą i siatkówką. Pamiętam jak razem z Tomkiem Grzybowskim zostawiliśmy drugoligowego "Orła" Międzyrzecz i przenieśliśmy się do trzecioligowej AZS Zielona Góra. I już po roku wywalczyliśmy awans do drugiej ligi. Przez jakiś czas byłem nawet kapitanem drużyny. Potem zaproponowano mi pracę trenera w UKS "13" i po dwóch latach z młodzikami trafiliśmy do centralnych rozgrywek w Kędzierzynie. A w turnieju finałowym juniorów w Radomiu graliśmy obok takich tuzów jak SKRA Bełchatów i Chemik Bydgoszcz...
- A teraz kadrę Polski kadetów poprowadzi pan pewnie do zwycięstwa w mistrzostwach Europy.
- To moje marzenie. Najbliższe mistrzostwa Europy krajów nadbałtyckich mamy w listopadzie i nasi kadeci są w gronie faworytów. A za rok we właściwym turnieju ME też spróbujemy powalczyć o złoto.
- Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Kto wie, może w przyszłości zastąpi pan Daniela Castellani i przejmie kadrę narodową siatkarzy?
- Tak daleko w przyszłość nie wybiegam. Na pewno odpowiada mi praca z młodzieżą. Dwóch moich wychowanków z "Trzynastki" Mateusz Nożewski i Adrian Buchowski znaleźli się już w kadrze juniorów. I to bardzo cieszy.
- Dziękuję
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?