O rządowych planach cięć etatów w urzędach, doniosła „Gazeta Wyborcza”. Według nich, pomysł zrodził się dwa tygodnie temu i ma dotyczyć 10 proc. urzędników. Nie tylko w warszawskich ministerstwach i agencjach rządowych, ale także w terenie - czyli w 16 urzędach wojewódzkich. „Egzekutorem” tych cięć ma być zaufany minister premiera Tuska do zadań specjalnych, czyli Michał Boni.
Stan optymalny
Cała sprawa jest jeszcze w powijakach, tworzone są symulacje i analizy. Ale powszechnie wiadomo, że sytuacja budżetu państwa jest niewesoła i premier naciska, by szukać oszczędności gdzie się tylko da.
Już wiosną br. Lubuski Urząd Wojewódzki, podobnie jak pozostałe, dostał polecenie okrojenia swojego budżetu i znalezienia oszczędności w kwocie 20 mln zł. - To zadanie wykonaliśmy, budżet został pomniejszony, m.in. w dziale dotyczącym polityki społecznej - mówi dyrektor generalny LUW Jarosław Barańczak.
Teraz, o konieczności okrojenia etatów, Barańczak mówi niechętnie: - To tylko domniemania i spekulacje medialne. Ale gdyby do tego doszło, to oczywiście będziemy robić szczegółowe analizy. Na pewno dzisiejszy stan zatrudnienia w urzędzie jest optymalny.
Nadzór i kontrola
W LUW pracuje łącznie 357 urzędników. Większość w Gorzowie, a ok. 20 - w delegaturze w Zielonej Górze. W myśl założeń reformy administracyjnej sprzed 10 lat, gospodarzem województwa jest marszałek, a rola wojewody powinna się ograniczać do kontroli i nadzoru nad tzw. administracją zespoloną w terenie (policja, straż pożarna, służby zarządzania kryzysowego, rządowe agencje rolne, ochrony środowiska i inne) oraz nad uchwałami podejmowanymi przez samorządy.
- Tych zadań kontrolno-nadzorczych ostatnio nam przybyło, a za tym nie poszło zwiększenie etatów, więc trzeba je wykonywać przy pomocy tych ludzi, których mamy - podkreśla Barańczak.
Od niedawna do zadań LUW należy zarządzanie i nadzór nad funduszami unijnymi, których dysponentem jest marszałek. Ale tutaj akurat zatrudnienie urzędników LUW, zajmujących się funduszami, jest częściowo refundowane właśnie z tych funduszy, w ramach tzw. pomocy technicznej.
Podpowiadamy wojewodzie gdzie szukać oszczędności
Wojewoda Helena Hatka musi szukać oszczędności, a tymczasem ogromne pieniądze uciekają jej przez palce. Gdzie? Np. w Nowej Soli. Od kilku lat na mienie skarbu państwa przeszedł ogromny kompleks zrujnowanej fabryki nici Odra w centrum miasta, bo likwidatorowi fabryki nie udało się sprzedać starych hal. Od tego czasu z budżetu wojewody co roku trzeba wyłożyć ok. 250 tys. zł z tytułu podatku od nieruchomości. Podobnych przykładów może być więcej. Pieniądze wprawdzie wzbogacają konta miast i gmin, ale wystarczyłoby postarać się sprzedać te obiekty prywatnym inwestorom (nawet za przysłowiową „złotówkę”), a oszczędności byłyby wymierne.
Czytaj też: Ministerstwa szukają oszczędności
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?