Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Taaka ryba: Słowa taty okazały się prorocze

Paweł Wańczko 68 324 88 25 [email protected]
Pamiątkowe zdjęcie z medalowym leszczem
Pamiątkowe zdjęcie z medalowym leszczem fot. ARCHIWUM RODZINNE
Ta wyprawa nie zapowiadała nic nadzwyczajnego. Nikt nie nastawiał się na wielkie okazy. W dodatku nad wodą wędkarzy było jak w markecie na wyprzedaży. A jednak. Krzysztof Słowiński wrócił do domu z medalowym leszczem.
- Po zrobieniu pamiątkowego zdjęcia wypuściłem leszcza z powrotem do wody - mówi Krzysztof Słowiński
- Po zrobieniu pamiątkowego zdjęcia wypuściłem leszcza z powrotem do wody - mówi Krzysztof Słowiński
fot. ARCHIWUM RODZINNE

- Po zrobieniu pamiątkowego zdjęcia wypuściłem leszcza z powrotem do wody - mówi Krzysztof Słowiński

(fot. fot. ARCHIWUM RODZINNE )

To był długi weekend. Pan Krzysztof postanowił wybrać się z bratem na kilka godzin, na swoje ulubione łowisko - Odrę w okolicy Zielonej Góry. Wszystko było przygotowane już dzień wcześniej. Jedyną niewiadomą była pogoda.

- Pobudka o 3.20. Szybki telefon do brata czy na pewno jedziemy. Odpowiedź mogła być tylko jedna - zaczyna swoją opowieść pan Krzysztof. - Na łowisku zameldowaliśmy się około 4.10. I tu pełne zaskoczenie, wędkarzy jak w markecie na wyprzedaży. Na szczęście jeszcze jedna główka była wolna. Rozłożyliśmy sprzęt, zrobiliśmy zanętę i zaczęliśmy obserwować wodę. Poziom był wysoki, ale widać, że ryby się spławiały. Zapytaliśmy więc wędkarzy, którzy byli na nocce, o efekty? To, co usłyszeliśmy, nie kwalifikuje się do publikacji - tłumaczy.

Czas więc zacząć walkę z naturą. - Na haczyki "dziesiątki" założyłem kanapki z kukurydzy i białych robaków. Rzuciłem zestawy na granicę nurtu i spokojnej wody. Brat trochę bliżej brzegu - haczyki 10 i 12, z białymi i czerwonymi robakami. Do 8.00 wyciągnęliśmy po kilka ładnych leszczy i krąpi. I wtedy przyszła "posucha". Przez godzinę nie mieliśmy nawet puknięcia. A skoro ryby brały, wybrałem się do kolegi, który był na nocce, by trochę pogadać - wspomina wędkarz.

Po powrocie na stanowisko, trzeba było przerzucić zestawy. I wtedy zdziwienie. - Jedna z plecionek nie była naprężona, tylko zwisała swobodnie. Pierwsza myśl, jak przyszła mi do głowy to taka, że nurt musiał znieść zestaw bliżej brzegu. Ale w pamięci miałem słowa mojego taty: "Pamiętaj synku, każde nienaturalne zachowanie zestawu, żyłki albo plecionki, spławika, zawsze zacinaj...". Tak też zrobiłem i... kołowrotek zaczął wydawać przyjemny pomruk. Po pięciu minutach holu i leszcz wylądował na brzegu. Miał 2,6 kg i 61cm - zapewnia pan Krzysztof. To brązowy medalista.

CZEKAMY NA WASZE ZGŁOSZENIA

Zachęcamy wszystkich wędkarzy do przysyłania do nas zdjęć ze złowionymi przez siebie rybami. Wszystkie okazy, bez względu na wielkość, pokażemy na łamach "GL". Czekamy na fotki z opisem: jaka to ryba, ile ważyła, ile mierzyła, na jaką wzięła przynętę, jaką techniką była złowiona, jak długo trwał hol oraz kiedy i gdzie to się wydarzyło. Prosimy też o napisanie kilku słów o sobie i o swojej pasji wędkarskiej.

Nasz adres: "Gazeta Lubuska", al. Niepodległości 25, 65-042 Zielona Góra, z dopiskiem "Taaaka ryba". Swoje trofea można także zgłaszać pocztą elektroniczną na adres:[email protected]

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska