Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To horror! Jak urzędnicy traktują śmiertelnie chorych ludzi

Henryka Bednarska 0 95 722 57 72 [email protected]
Chorą Małgorzatą Pęcherzewską mąż Janusz i cała rodzina opiekują się dzień i noc
Chorą Małgorzatą Pęcherzewską mąż Janusz i cała rodzina opiekują się dzień i noc fot. Henryka Bednarska
Małgorzata Pęcherzewska z Gościmia ma guza mózgu. - Leży na łożu śmierci - mówi jej ojciec. Prawie nie je, nie chodzi, ma założone pampersy. Ale Zakład Ubezpieczeń Społecznych uważa, że może samodzielnie funkcjonować.

- Dadzą mi coś? - pyta słabym głosem Małgorzata Pęcherzewska. Obok niej leży córka Karolina. Trzyma mamę za głowę. Na ból nie pomoże, ale choć trochę wesprze mamę swoją obecnością. Przed chwilą przy pani Małgorzacie była jej mama. Są tak blisko po ataku, z którym nie mogli sobie poradzić. - Wyła z bólu - mówi jej ojciec Stanisław Dachtera. Głowa boli non stop. - Nie przestaje - odpowiada nam chora. Rodzina opiekuje się nią na okrągło, za nic nie odda do hospicjum.

Odpowiedź po pół roku

Ma złośliwego guza mózgu. Zachorowała dwa lata temu. Dostała rentę. Po roku znów o nią wystąpiła. Lekarz orzecznik ZUS z Gorzowa jak za pierwszym razem stwierdził całkowitą niezdolność do pracy, rentę dostała. Ale orzecznik ponownie uznał, że może samodzielnie egzystować. - Żona już wtedy traciła pamięć. Mogła wyjść na podwórko, ale by z niego nie wróciła - opowiada Janusz Pęcherzewski. Dlatego się odwołali, bo pani Małgorzata samodzielnie już nie funkcjonowała. Komisja ZUS w Zielonej Górze podtrzymała orzeczenie. Jednak informacja o tym dotarła do rodziny dopiero w lipcu!

Dlaczego? Rzecznika ZUS w Gorzowie Katarzyna Wojsznis nie odpowie, bo nie ma akt pani Małgorzaty. Są w Zielonej Górze. Bogdan Jakubski, główny orzecznik ZUS w Zielonej Górze, choć dokumenty ma przed sobą, też nie wyjaśnia. Mówi, że oni odesłali wszystko na czas, a Gorzów miał poinformować zainteresowaną.

Guz rośnie i rośnie

W kwietniu tego roku pani Małgorzata w klinice wojskowej w Bydgoszczy przeszła drugą operację. Po niej podawano jej chemię bezpośrednio do mózgu. Do Bydgoszczy jeździli co tydzień. - Jak nie mogłem ja, jechali brat, szwagier. Cała rodzina nam pomaga, są na każde zawołanie - stwierdza Pęcherzewski. Pomagają znajomi, podrzucają choćby pampersy. - Bo to dobre dziecko, nikomu krzywdy nie zrobiła - w oczach matki pani Małgorzaty pojawiają się łzy.

W lipcu już rodzina, bo chora nie jest w stanie, składa wniosek o rentę. Dołącza dokumentację ze szpitala w Bydgoszczy, m.in. zaświadczenie o stanie zdrowia. Lekarz pisze w nim, że guz (gwiaździak omaplastyczny) się rozwija, że dominują zaburzenia pamięci, równowagi i orientacji. Że ,,rokowania co do wyleczenia niepomyślne''. - Od maja żona już nie chodziła - dopowiada Pęcharzewski. W zaświadczeniu jest, że to trzeci stopień choroby (w czterostopniowej skali). W sierpniu lekarze przestają podawać chemię, odmawiają dalszego leczenia. - Na początku lek pomagał, w czerwcu guz znów zaczął rosnąć. Miał pięć centymetrów - mówi Pęcherzewski. - W lipcu zrobili żonie rezonans. Lekarz powiedział, że guz znacznie się powiększył. Nie pytałem o ile. Gdybym usłyszał 8-10 cm, chyba zostałbym w tym szpitalu.

19 sierpnia orzecznik w Gorzowie stwierdza całkowitą niezdolność do pracy i... zdolność do samodzielnej egzystencji (przy niezdolności jest 150 zł dodatku). Robi tak na podstawie dokumentacji, nikt chorej nie wzywa. Rzeczniczka Wojsznis wyjaśnia, że ma takie prawo.

Rodzina się odwołuje do Zielonej Góry. Pisze też skargę do centrali w Warszawie.

Bezduszni urzędnicy

Bogdan Jakubski, główny orzecznik z Zielonej Góry ma akta przed sobą. Nie chce komentować sierpniowej decyzji orzecznika z Gorzowa.

- Co pan by zrobił, gdyby dostał takie dokumenty?
- Skonfrontowałbym stan na papierze z rzeczywistym. Z jednej strony rozpoznanie brzmiące bardzo poważnie, z drugiej - z oceny lekarzy z marca i kwietnia wynika, że jest wydolna krążeniowo i fizycznie - odpowiada.
- Jak przy zaburzeniach pamięci, orientacji można uznać, że może funkcjonować samodzielnie?! - pytam.
- Czymś się lekarz kierował - słyszę.

Jakubski wyjaśnia, że w piśmie do orzecznika wydział rent zadał pytanie tylko o zdolność do pracy i że w dokumentach nie ma wniosku rodziny o niezdolność do samodzielnej egzystencji. Oponuję, że w druku nie ma na to miejsca. Według Jakubskiego rodzina mogła dołączyć kartkę... Gdyby jeszcze o tym wiedziała.

- W zaświadczeniu z Bydgoszczy jest, że to choroba nieuleczalna. Nie tylko lekarz wie, że w tej chorobie stan się pogarsza. Jak można myśleć inaczej i orzekać absurdy?
- Lekarz orzecznik z Gorzowa odpowiedział na pytanie, czy jest zdolna do pracy.
- To bezduszny mechanizm!
- Tak, poszło mechanicznie.

Komisja może zdąży

Wtedy w lutym komisja z Zielonej Góry podtrzymała tamtą decyzję, bo opinię o samodzielnej egzystencji wydał konsultant neurochirurg. Co komisja odwoławcza zrobi teraz?
- Wyślemy tam komisję. Nas też obowiązuje tylko pytanie o niezdolność do pracy, ale uznaliśmy, że komisja będzie miała prawo do wybiegnięcia poza pytanie i do przyznania tego, co będzie wynikało z badania - tłumaczy orzecznik Jakubski.

Mówię, że nie rozumiem, jak przy takiej chorobie można mieć jakiekolwiek wątpliwości. Pytam o definicję niezdolności do samodzielnej egzystencji. - To konieczność pomocy w podstawowych czynnościach życiowych, przygotowaniu posiłku, higienie, zakupach - wyjaśnia Jakubski.

Chorą widziałam w środę. Od trzech tygodni jest przykuta do łóżka. Ledwo je, wyje z bólu. Jak mówi jej ojciec, leż na łożu śmierci. Kiedy komisja odwoławcza pojedzie do Gościmia?
- W najbliższym czasie. Wyjazdy są 2-3 razy w miesiącu, w zależności od tego, gdzie są sprawy do załatwienia - mówi Jakubski.

Nie wytrzymuję: - Zdążycie?
- Miejmy nadzieję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska