MKTG SR - pasek na kartach artykułów

To zmieniło miasto

Redakcja
Żyją jeszcze naoczni, choć nieliczni już świadkowie wydarzeń nazwanych potem przez prof. Jerzego Tomaszewskiego Preludium Zagłady.

To było tragiczne przygotowanie do Oświęcimia i Majdanka, a zdarzyło się w granicznym wtedy miasteczku w 1938 r.

- Chłopcy wstawać, pełno Żydów jest wszędzie! Tymi słowami obudziła nas mama, rankiem 29 października 1938 r. - wspomina tamte dni Bernard Janik, obecnie 84-letni mieszkaniec Strzyżewa. Wtedy mieszkał na ul. Poznańskiej w Zbąszyniu. - Pamiętam, że wysiedleńcy byli wszędzie. W koszarach, we młynie, na ulicy, po prostu wszędzie - relacjonuje październikowy poranek B. Janik. Pomagał wówczas piekarzowi Pluskocie rozwozić chleb do wygnanych z III Rzeszy żydowskich rodzin.

Jak w obozie
"Przybycie wielotysięcznej gromady wygnańców, którzy pozostali następnie w mieście w ciągu wielu miesięcy, a część z nich niemal do chwili wybuchu II wojny światowej, zmieniło życie Zbąszynia" - pisze w swej książce "Preludium zagłady" prof. Jerzy Tomaszewski. To prawda.

Ci Żydzi, którzy jako jedni z pierwszych zostali przywiezieni na granicę polsko-niemiecką pociągiem, a mieli do kogo wyjechać, najczęściej jechali w głąb Polski, zanim nadeszły zaskakujące rządowe polecenia z Warszawy, żeby wszystkich zatrzymać w Zbąszyniu. Wyjazd więc udał się nielicznym. Przymusowo zatrzymani w granicznym mieście Żydzi zostali w nim zamknięci niczym w obozie, choć oczywiście mogli się wszędzie poruszać. Lecz tylko do rogatek. Rząd usiłował ich potraktować jako kartę przetargową w międzynarodowej rozgrywce z Hitlerem. Niestety, skutek był żaden.

Przerażeni i zmęczeni wygnańcy z III Rzeszy otrzymali pomoc w pierwszej kolejności od mieszkańców miasta. Jednak była to kropla w morzu potrzeb, bowiem gród Zbąskich liczył wówczas ok. 6 tys. obywateli, zatem mniej niż wysiedleńców...

Do pomocy włączył się PCK oraz Komitet Pomocy Uchodźcom z Niemiec. W większości rodziny żydowskie zostały umieszczone w byłych koszarach, ale ok. 1.500 osób mieszkało u miejscowych współziomków.

Maszyna do prania

Pamiętne dni

Żydów posiadających polskie obywatelstwo i wypędzonych w 1938 r. z Niemiec było łącznie 17 tys. Do Zbąszynia trafiło ok. 9 tys. Pozostało ich w mieście na ponad pół roku ok. 6 tys.

Zofia Grąs z Nądni, która urodziła się w styczniu 1939 r., pamięta opowiadania swojej mamy o rodzinie mieszkającej u nich. - Kobieta często płakała, a jak chciała prać to narzekała, że nie ma swojej waschmaschine - mówi Z. Grąs. - Mąż ją pocieszał słowami: nie martw się, ja ci będę wodę nosił. Mieszkali kilka miesięcy, jednak nie pamiętam żadnych dat, imion czy nazwisk.

Po latach od tamtych wydarzeń młodzież zbąszyńska, władze samorządowe, przedstawiciele stowarzyszeń żydowskich, co roku oddają hołd ofiarom holokaustu. W przyszłym roku w 70. rocznicę Preludium Zagłady myśli się o ustawieniu koło dworca pamiątkowego głazu z tablicą informacyjną, jak też nawiązaniu kontaktów z Izraelem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska