Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Traktują nas jak trędowatych - mówią niepełnosprawni. Urzędnicy zlekceważyli ich rozpaczliwe wołanie o pomoc

Danuta Kuleszyńska 68 324 88 43 [email protected]
Rafał Kostrzewa do przystanku jedzie prawie godzinę, choć to tylko 200 metrów. Łukasz Sarul (z tyłu), by móc przebić się przez zwały śniegu, prosi sąsiada o pomoc.
Rafał Kostrzewa do przystanku jedzie prawie godzinę, choć to tylko 200 metrów. Łukasz Sarul (z tyłu), by móc przebić się przez zwały śniegu, prosi sąsiada o pomoc.
- Pomóżcie niepełnosprawnym, bo zima odcięła ich od świata i nikt nie chce odśnieżyć im drogi! - zaalarmowała nas Czytelniczka. Po naszej interwencji sprawą zajął się wczoraj szef gabinetu prezydenta.

To się w głowie nie mieści, żeby niepełnosprawnych skazywać na takie męki. A wszystko dlatego, że urzędnicy lekceważą ich rozpaczliwe wołanie o pomoc. Trwa to już prawie dwa tygodnie! - Ratujcie tych ludzi, bo zima odcięła ich od świata. Może artykuł w gazecie obudzi sumienia tych urzędników - zaalarmowała nas wczoraj pani Maria (nazwisko do wiadomości redakcji). Sprawa dotyczy bloku przy ul. Batorego 170. Mieszka w nim 11 osób niepełnosprawnych, większość na wózkach inwalidzkich. - Gdy spadł śnieg, zaczął się ich koszmar. Bo tymi wózkami nie mogą przebić się przez zwały i zaspy - dodaje Czytelniczka.

Jedziemy pod wskazany adres. To prawda: ulica zaśnieżona, samochód co rusz ślizga się i grzęźnie, trudno przejechać, wokół zaspy. W śniegu tonie parking dla niepełnosprawnych!
- Dwa dni nie byłem w pracy, bo nie mogłem dojechać wózkiem do swojego samochodu - ubolewa Krzysztof Aksamitowski. - Teraz zaparkowałem bliżej budynku i proszę żonę, by mnie przez ten śnieg do auta dociągnęła.

- Ciężko, bo mąż razem z wózkiem waży ponad sto kilogramów, a ja do silnych nie należę - narzeka pani Małgorzata. I na naszą prośbę wychodzi z mężem na dwór. Chcemy sprawdzić, czy faktycznie trudno przebić się ulicą. Z klatki schodowej wyjeżdżamy bez problemu, bo jest czysto. To jakieś trzy, cztery metry. Ale dalej zaczyna się droga przez mękę. Pan Krzysztof próbuje ruszyć, nie daje rady. Koła ślizgają się w miejscu, wpadają w śnieżne koleiny.
Podobnie zmaga się Łukasz Sarul. Wytęża wszystkie mięśnie, by dojechać na parking. Nie udaje się. O pomoc prosi starszego sąsiada.

Rafał Kostrzewa choć jest młody i silny, też grzęźnie w śniegu. - Codziennie przebijam się przez zaspy na przystanek. To tylko z 200 metrów, a dojazd zajmuje mi prawie godzinę. Gdy śniegu nie ma, dotrę tam w trzy minuty.

Po panią Barbarę od kilku dni przyjeżdża z zakładu kierowca. I zabiera do pracy. Nie dlatego, że jest ważną osobą. Ale dlatego, że tak jak inni nie może dostać się do swojego auta.
- Nie mamy już sił. Codziennie wydzwaniamy i prosimy, żeby drogę odśnieżyli. I żadnej reakcji - oburza się. - Traktują nas jak trędowatych.

Dzwonię do Administracji Budynków Mieszkalnych: - Nie odśnieżymy, bo dozorczyni nie ma takiej umowy. Poza tym ulica należy do miasta, a nie do nas - informuje krótko Henryka Czepieska, administratorka bloku.

- To co mają robić niepełnosprawni? - dopytuję.
- Nie umiem na to pytanie odpowiedzieć - odpowiada.
Sprawę przedstawiam Tomaszowi Nesterowiczowi, szefowi gabinetu prezydenta. Pół godziny później słyszę: - Jutro wyślemy pług, odśnieżymy ulicę i parking, wywieziemy śnieg - obiecuje. - A za zachowanie urzędniczki przepraszam. Powinna nas poinformować, że niepełnosprawni mają problemy z dojazdami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska