Trzy medale zielonogórzan. Anna Maliszewska walczy o wyjazd na igrzyska olimpijskie

Były to historyczne zawody, bo po raz ostatni podczas mistrzostw Polski rywalizowano w formule z jazdą konną. Wśród kobiet złoty medal wywalczyła Małgorzata Karbownik. Reprezentantka Legii Warszawa wyprzedziła dwie pięcioboistki z Zielonej Góry - Annę Maliszewską (Olimpia) i Oktawię Nowacką (ZKS). Tuż za podium uplasowała się Ewa Pydyszewska, a na dziewiątym miejscu zawody ukończyła Natalia Dominiak (obie ZKS).
W zmaganiach mężczyzn złoto powędrowało do legionisty Łukasza Gutkowskiego. Za nim uplasował się Sebastian Stasiak (Olimpia), brązowy medal zdobył Daniel Ławrynowicz z Legii. Piąty był Kamil Kasperczak, a ósmy Michał Jabłoński (obaj ZKS).

Zdobyła pani srebrny medal mistrzostw Polski. Jak pani ocenia swój występ?

- Oczywiście, odczuwam duży niedosyt, tym bardziej, że mam w kolekcji kilka złotych medali w rywalizacji indywidualnej, więc to srebro nie jest tak fajne jak złoto. Z drugiej strony, każdy medal to dobre osiągniecie. Zabrakło do mistrzostwa bardzo niewiele. Mam za sobą dobry bieg, muszę poprawić strzelanie. To były ciekawe zawody, mogę mieć żal, że już nie będzie szans na rewanż, bo po raz ostatni rywalizowaliśmy w krajowym czempionacie z jazdą konną. Tym bardziej mi szkoda, że w tej formule nie zdobędę już złota.

Pięciobój czeka niebawem prawdziwa rewolucja. Wspomnianą jazdę konną zastąpi bieg z przeszkodami. Jak Pani postrzega tę decyzję światowej federacji?

- Na razie staram się o tym nie myśleć, bo celem są igrzyska olimpijskie w Paryżu. Te zawody też były temu podporządkowane i szykowałam się do nich trochę z marszu. Cykl treningowy mamy rozpisany w taki sposób, aby dyspozycja była jak najlepsza na kwalifikacje do igrzysk, które ruszają niebawem, a później już na same igrzyska. Biorąc pod uwagę mój wiek i predyspozycje do nowego toru przeszkód, to mam wątpliwości. W tym momencie nie chcę się jednak wypowiadać. Żałuję koni, bo mają one swój urok, ale nawet z punktu widzenia kibiców nie wydaje mi się, aby była to dobra decyzja. Jestem może uprzedzona, każdemu pomysłowi trzeba dać szansę, więc może na przestrzeni lat okaże się, że to dobra decyzja.

Co musi się stać, aby wywalczyła pani paszport na igrzyska w Paryżu?

- Drogi są dwie. Ta pierwsza, bardziej wymagająca, to medal mistrzostw świata. Druga, trochę łatwiejsza, to zdobycie kwalifikacji poprzez ranking olimpijski. Zbieramy punkty od roku, a ja mam dobrą pozycję wyjściową, bo dwa dobre starty za mną. Potrzebuję jeszcze trzeciego dobrego występu, im szybciej on się wydarzy, tym lepiej. Najbliższa okazja już za niecałe cztery tygodnie w Kairze na Pucharze Świata. Później planowane są kolejne starty - finał Pucharu Świata i mistrzostwa świata. Odbędą się w czerwcu w Chinach i także zaliczane są do rankingu olimpijskiego. Przede mną łącznie sześć imprez, potrzebuję jednego dobrego startu i wierzę, że jest to do zrobienia.

Łatwiej jest dostać się z rankingu, prawda?

- Za mną dwa takie starty, na jednym z nich byłam czwarta, drugi wygrałam. Z doświadczenia wiem, że 120 punktów powinno dać kwalifikację olimpijską, ja potrzebuję około 40 punktów. To odpowiednik ósmego miejsca na Pucharze Świata, albo szesnastego w finale PŚ. Obie rzeczy są w moim zasięgu.

WIDEO: Skrót Gali Sportu Lubuskiego 2024