Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ukraińcy nas potrzebują

Jakub Pikulik 95 722 57 72 [email protected]
Andrzej Kaźmirowski ma 45 lat. Z naszym regionem łączy go przede wszystkim Przystanek Woodstock. Co roku odpowiada za to, żeby uczestnicy imprezy bezpiecznie przyjechali i odjechali z Kostrzyna koleją.
Andrzej Kaźmirowski ma 45 lat. Z naszym regionem łączy go przede wszystkim Przystanek Woodstock. Co roku odpowiada za to, żeby uczestnicy imprezy bezpiecznie przyjechali i odjechali z Kostrzyna koleją. Archiwum Andrzeja Kaźmirowskiego
- Człowiek z Polską flagą nie może spokojnie przejść ulicą. Witają nas same serdeczne gesty - mówi Andrzej Kaźmirowski, który był na Majdanie.

- Kiedy pojechałeś na Ukrainę?
- 30 listopada. Była to wcześniej zaplanowana wizyta. Jechałem rozmawiać o organizacji przyszłorocznej edycji festiwalu Woodstock Ukraina. To odpowiednik naszego Przystanku Woodstock.

- Jak to jest być w centrum wydarzeń?
- Dzień, w którym tam byłem, był dniem przełomu. Kiedy dzieciaki zostały pobite i rozgonione, część ludzi schroniła się w cerkwi. Wielu pierwszy raz w życiu wyszło z domów, żeby protestować. Wieczorem w okolicy cerkwi było około 50 tysięcy osób. Później wszyscy przenieśli się na Majdan.

- Miałeś polską flagę?
- Tak, i nie dało się przejść, żeby ktoś mnie nie zaczepił. Ludzie dziękowali, robili zdjęcia, krzyczeli w naszą stronę, że Polska jest z Ukrainą. Jesteśmy tam widoczni najbardziej i to nam Ukraińcy najbardziej dziękują za wsparcie.

- Ale niektórzy uważają, że Polska nie powinna mieszać się w wewnętrzne sprawy Ukrainy.
- Nie wiem, kto może wyrażać takie opinie. Oni bardzo na nas liczą, Polska ma swoje pięć minut i to w przyszłości przełoży się na absolutnie pozytywne relacje między naszymi krajami. Ukraińcy traktują nas teraz jak swoich największych sprzymierzeńców. Nie wolno nam tego zmarnować.

- Byłeś na miejscu, widziałeś nastroje ludzi. Wierzysz, że dzięki tym protestom Ukraina zbliży się do Unii Europejskiej?
- Widzę, jaka zmiana nastąpiła w zwykłych mieszkańcach Kijowa. Przestali się bać, mówią, że to zaszło tak daleko, że już się nie cofną. Organizację społeczeństwa widać na każdym kroku. Mają swoje służby medyczne, szkolą ludzi na barykady, wolontariusze przygotowują i wydają 60 tysięcy posiłków dla protestujących. Jest niezależna telewizja internetowa - nawet kilka nadających na bieżąco i rejestrujących wszystkie wydarzenia. Cieszę się, że w ciągu tych kilku tygodni na Ukrainie wykształciły się zalążki społeczeństwa obywatelskiego.

- A dużo jest polskich flag?
- W ciągu jednego dnia natknąłem się w różnych miejscach na Polaków pięć razy, łącznie z posłami i przedstawicielami organizacji pozarządowych. Gdy Ukraińcy widzieli polską flagę, wciągali mnie niemal na siłę na zaimprowizowane trybuny, żeby coś powiedzieć, cokolwiek, podtrzymać ich na duchu, przekazać, że Polacy są z nimi.

- I co mówiłeś?
- O tym, co się dzieje w Polsce. Że w dużych miastach odbywają się demonstracje, że Polacy przyjeżdżają do wielu miast na Ukrainie. Najbliżej jest do Lwowa. A dziwnym trafem do Kijowa nie można kupić biletu, chociaż pociągi jeżdżą niemal puste. A bez ważnego biletu nie da się wejść do pociągu, inaczej niż w Polsce.

- W protestach ważną rolę odgrywa muzyka...
- Muzycy mają ogromną siłę. To są zespoły znane z polskiego Woodstocku. Stworzyły razem utwór "Brat za brata", który stał się hymnem Euromajdanu. Ta piosenka leci tam non stop ze sceny. Co godzinę przez całą dobę śpiewany jest hymn Ukrainy. Tam jest minus osiem stopni, muzyka rozgrzewa ludzi.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska